13 - Rozentuzjazmowane więzadła

241 24 12
                                    

Minął miesiąc, od kiedy Jungkook zaczął pracować w pałacu i przez ten czas wszystko zdążyło już chyba wrócić do normy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Minął miesiąc, od kiedy Jungkook zaczął pracować w pałacu i przez ten czas wszystko zdążyło już chyba wrócić do normy. Jeśli życie w pałacu królewskim kiedykolwiek mogło być uznane za normalne.

Lato powoli miało się ku końcowi i pogoda stała się dużo mniej inwazyjna. Słońce nie świeciło już tak jasno jak dotychczas. Nie było też tak nieprzyjemnie gorąco i duszno.

Selekcja również wkroczyła w nowy etap. Teraz w grze pozostawały już tylko trzy damy, z czego jedna z nich zdawała się być bardziej zainteresowana jego kuzynem niż samym księciem. Więc tak naprawdę rywalizowały ze sobą jedynie dwie. Podczas eliminacji jedna z nich została wprawdzie oskarżona o oszukiwanie, lecz wtedy Tae sprytnie sprawił, że królowa się za nią wstawiła, a sprawa prędko została wyjaśniona tak, że owa panna mogła bez problemu pozostać w grze.

Jego kuzyn wraz z irytującymi przyjaciółmi również przestali mu dokuczać. Najwyraźniej znaleźli sobie ciekawsze zajęcia. Hoseok nieustannie zalecał się do swej wybranki. Biedna dziewczyna mogłaby być całkiem ładna, gdyby tylko w jakiś dziwny sposób nie przypominała mu Yoongiego. Co było naprawdę dziwne. I trochę niepokojące, gdyby ktoś go o to spytał. Tymczasem sam zainteresowany skupił się głównie na nagłym i całkiem niespodziewanym okresie melancholii, której ni stąd ni zowąd zaczął doświadczać. Oraz na swojej pracy. Podobnie jak Jin, który dnie spędzał teraz w kuchni, zajmując się gotowaniem i korzystając z tego, że nikt mu już nie przeszkadzał.

Jeśli zaś chodzi o jego samego, to Jungkook nie mógł być szczęśliwszy. Mieszkał w końcu w pałacu królewskim i mógł do woli zachwycać się dworskim trybem życia. Otrzymał też od Tae najlepszą pracę na świecie. Jego zadanie polegało bowiem na zajmowaniu się pięcioma przeuroczymi pieskami księcia. I nawet gdy musiał wychodzić z nimi na spacer po przypałacowych błoniach przynajmniej pięć razy dziennie, a każdy z nich ciągnął go w inną stronę świata, mimo że strony świata były cztery, zaś nadpobudliwych pekińczyków pięć, Jungkook czuł się szczęśliwy.

Wracał właśnie z przedpołudniowego spaceru, jak zwykle z trudem ciągnąc za sobą rozbiegane pieski, kiedy w progu jednej z jego komnat dostrzegł machającego mu radośnie Taehyunga. Musiał usłyszeć niosące się chyba po całym pałacu beztroskie szczekanie jego podopiecznych.

- Och, jesteś wreszcie - stwierdził książę, uśmiechając się do niego szeroko. - Zechcesz wstąpić do mnie na partyjkę szachów, gdy już skończysz?

- Jasna sprawa - ucieszył się Jungkook. Zdążył już opanować zasady tej gry, jak również elementy jej strategii. Rozgrywki również szły mu coraz lepiej. - Planszę zostawiłem w pokoju. Przyniosę ją, gdy będę stamtąd wychodził.

Podekscytowany zaprowadził uparte pekińczyki do ich pokoju, po czym wyswobodził je ze smyczy, w których musiały wybierać się na spacery, aby nie pouciekały. Nałożył im do porcelanowych miseczek świeżych gryzonich truchełek, umył ręce i zdjął z regału planszę do gry w szachy. Wsadził ją pod pachę i raźnym krokiem skierował się do drzwi, aby jak najprędzej móc już zagrać.

✔| selekcja | taekook & sopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz