Jest rok 1895. Cała Azja Wschodnia została zdominowana przez europejskie mocarstwa... Cała? Nie! Jeden, jedyny kraj, wciąż stawia opór kolonialistom. I jest nim Japonia.
Korea tymczasem w najlepsze pławi się w brytyjskich wpływach. Jej mieszkańcy ma...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Następnego dnia podczas ich zwyczajowego porannego spaceru z psami, Taehyung poinformował towarzysza o jego głównej wygranej w selekcyjnej loterii. Chciał, żeby to on dowiedział się jako pierwszy, w końcu cała ta sprawa dotyczyła głównie ich dwójki, a dopiero w dalszej kolejności całej reszty zainteresowanych.
- Podsumowałem wczoraj wszystkie wyniki punktowe i wyszło mi, kto wygrał selekcję - oświadczył, gdy tak szli razem przez błonia, nieustannie ciągnięci do przodu przez rozbrykane pekińczyki.
Na zewnątrz zrobiło się już jasno. Niebo było pokryte szarawymi chmurami i wiał przyjemny, chłodny wiatr, który poruszał wysoką trawą. Zapowiadał się całkiem ładny dzień.
- Selekcja? - zdziwił się Jungkook. - Całkiem już o niej zapomniałem.
- Jak zapewne wszyscy. - Wzruszył ramionami. - Ale nie moja droga matka, która niestrudzenie patrzy i czuwa. Choćby się waliło i paliło, ona zawsze przypomni ci, że to z kim weźmiesz ślub jest bezapelacyjnie najważniejszą kwestią w twoim żałosnym, bezwartościowym życiu…
- Wydajesz się wesoły. Nie martwi cię to?
- Ani trochę. - Zaśmiał się beztrosko. Powietrze było takie rześkie. - A wiesz dlaczego? Bo przy wczorajszym zliczaniu punktów wyszło mi czarno na białym, że to ty miałeś ich najwięcej. Więc gratuluję, wygrałeś selekcję. No a pani matka to może mi teraz nafikać.
Jungkook spojrzał na niego z niedowierzaniem. Lecz zaraz potem pospiesznie przełożył wszystkie smycze do lewej ręki, aby móc uścisnąć jego wyciągniętą w gratulacji dłoń.
- Ale… ale jak to? - wyjąkał, marszcząc brwi. - To nie jest możliwe. Boże, Tae, nie rób tego. Błagam cię, nie rób tego! Ona cię zabije!
- Nie wiem, jak to się stało. Yoongi z Jinem musieli coś nazmyślać w rankingu, bo nie mam pojęcia, za co przyznali ci te wszystkie punkty...
- To ich też zabije!
- Będzie musiała zaakceptować mój wybór - rzekł stanowczo Taehyung. - I nikt tu nie będzie umierał.
W każdym razie jeszcze nie teraz.
- Czyli… jakimś sposobem wygrałem selekcję?
- Dokładnie tak. - Tae pokiwał głową. - Zgodnie z zasadami, które sam ustaliłem, gdybym miał problem z wyborem, wolno mi było odwołać się do rankingu. A zgodnie z tym rankingiem, ty jesteś jednym z zawodników. I to jeszcze tym z największą ilością punktów. Wszystko jest więc ładnie i w stu procentach zgodnie z zasadami, przynajmniej z mojej strony. Moja matka nie ma wyboru, jak tylko to uznać.
Nie mógł się powstrzymać i uśmiechnął się do niego głupkowato.
- Ale czy ty nie bierzesz czasem ślubu z tym, kto wygra selekcję? - zauważył po chwili Jungkook. - Jak niby zamierzasz to zrobić?