Różowowłosy mężczyzna w eleganckim, czerwonym fraku przeszył go wzrokiem, zabawnie przekrzywiając przy tym głowę.
- Jimin? - powtórzył zaintrygowany. - Przez wieki nadawano mi rozmaite miana. Ale w ten sposób nikt mnie jeszcze nie nazwał. - Uśmiechnął się upiornie. - Podoba mi się. Możesz tak na mnie mówić, jeżeli taka twoja wola. Tymczasem ja będę się zbierać. Mam jeszcze sporo innych duszyczek do odebrania.
Cofnął się o parę kroków i Jungkook ujrzał, jak zza pleców wyrosła mu nagle para ogromnych, czarnych niczym smoła, ostro zakończonych skrzydeł.
- Zaczekaj! - zawołał za nim gorączkowo. Spróbował wstać, ale jego nowe ciało nie do końca go słuchało i prędko upadł na tyłek. - Powiedz mi, proszę, co się stało! Dlaczego tu jestem?! Dopiero co byłem martwy!
- Och. - Różowowłosy uśmiechnął się współczująco. - Jesteś teraz demonem, a twoja dusza należy do piekła. To na razie, mały! - Pomachał w jego stronę. - Miłej zabawy!
Jungkook nareszcie chwiejnie stanął na nogi. Zrobił parę niepewnych kroków w jego stronę, chcąc jakoś powstrzymać demona przed pozostawieniem go na tym pustkowiu.
- Ale co z moją rodziną? Nie mogę ich tak przecież zostawić. Muszę wracać do domu, będą się o mnie martwić!
- Nie będą, uwierz mi.
- Naprawdę mnie teraz potrzebują. Proszę… Powiedz mi chociaż, czy wszystko z nimi w porządku…
Różowowłosy westchnął cicho i zacisnął usta.
- Niech będzie. Ale pamiętaj. Sam mnie o to prosiłeś.
Z cichym szelestem schował skrzydła i podszedł do niego. Pstryknął palcami, a przed nimi pojawiła się wizja.
Jungkook widział, jak jego matka cała roztrzęsiona wraca do domu, w dłoni nadal kurczowo ściskając nóż. Jak jego zmartwiony ojciec wybiegł jej naprzeciw, a ona gorzko płacząc w jego ramię, wyznała mu, czego się dopuściła oraz że to dla dobra rodziny czy inne takie. On jednak, podobnie jak Jungkook, nie uważał, aby zabijanie dzieci miało jakkolwiek przyczynić się dobru rodziny. Brutalnie odtrącił ją i odszedł. Tak po prostu opuścił ich wioskę. Jego matka znów zaczęła żałośnie zawodzić, a w końcu sama przebiła się nadal trzymanym przez siebie nożem.
Tym razem jakoś nie miała jakoś problemu z tym, żeby trafić.
Jego zaalarmowane krzykiem rodzeństwo zbiegło się dookoła dogorywającego ciała matki. Wpatrywali się w nią przestraszeni, pochlipując cicho i nie mając pojęcia co robić. Tymczasem Tae wyminął ich bez słowa i również gdzieś się oddalił.
Wizja się zmieniła. Był wczesny ranek, a wykończony przedzieraniem się przez las Taehyung nareszcie odnalazł jego leżące w kamienistym okręgu zwłoki. Ostrożnie podszedł bliżej, po czym ukląkł na ziemi i przewrócił je na plecy, aby potwierdzić swoje najgorsze obawy. Wtedy ujrzał jego szarą, posiniałą twarz oraz puste, wytrzeszczone oczy. Widok był naprawdę paskudny i nawet Jungkook wzdrygnął się, patrząc na swoje martwe oblicze. Ale nie Tae. Przez chwilę jedynie wpatrywał się w niego, a jego twarz pozostawała zupełnie bez wyrazu. Jak gdyby on również był już martwy.
Jungkook poczuł jak łzy napływają mu do oczu. Krzyczał, że wcale nie jest martwy i że tak naprawdę cały i zdrowy znajduje się, no cóż, w jakimś innym miejscu. Lecz wizja nie słuchała go, lecz rozpływała się pod wpływem dotyku, a jego różowowłosy towarzysz co jakiś czas jedynie zerkał na niego zaintrygowany i z politowaniem kręcił głową.
Pozostało mu więc patrzenie, jak Tae ostrożnie, niemalże czule ujął jego bezwładną dłoń i zmierzył puls jego poprzedniemu ciału. A gdy nie wyczuł żadnego, z tym samym niezaburzonym spokojem wyjął z kieszeni lupę, która została mu jeszcze z maskaradowego stroju, rozkręcił ją, a następnie chwycił za jedną z części i szybkim ruchem wbił sobie prosto w serce jej wystającą, ostrą końcówkę. Skrzywił się nieznacznie, a po chwili gwałtownie wyszarpnął z ciała zakrwawiony sztyft. Jego ruchy były takie beznamiętne i mechaniczne. Już przymierzał się, aby wbić ją po raz kolejny, ale nie zdążył. Nagle zachłysnął się krwią i bezwładnie padł na ziemię tuż obok jego ciała. Przez chwilę jeszcze krztusił się spazmatycznie, lecz po chwili on również znieruchomiał.
Była jeszcze trzecia wizja przedstawiająca rozszalałą epidemię, która niemal całkowicie wybiła mieszkańców wioski łącznie z resztą jego rodziny, ale Jungkook nie mógł się już na niej skupić. Oczy zaszły mu łzami i nic już nawet przez nie nie widział. Cały się trząsł, nie mogąc przestać.
- Dlaczego to zrobiłeś?! - wycharczał, dławiąc się łzami.
- Ja? - Różowowłosy zdziwił się teatralnie. - Ja jedynie dałem twojej matce ukochanego mężczyznę oraz szczęśliwą rodzinę. Czyli dokładnie to, o co mnie prosiła. A kiedy zrobiło się nieprzyjemnie, uratowałem ciebie od podzielenia losu pozostałych. Gdybym w porę cię nie przemienił, niechybnie skończyłbyś jak oni.
- Może tak byłoby lepiej! Przynajmniej umarłbym razem z bliskimi! I nie musiałbym patrzeć jak oni wszyscy po kolei giną, a potem żyć dalej mając ich martwe ciała przed oczami!
- Posłuchaj no, mały. To nie my tu jesteśmy tymi złymi. Za wszystkie tragedie, których byłeś świadkiem, ludzie mogą winić wyłącznie siebie.
Nagle wizja rozmyła się, a na jej miejscu Jungkook ujrzał jedynie własne, wzburzone odbicie. Zrezygnowany przetarł oczy. I wtedy uświadomił sobie z przestrachem, że jego tęczówki były teraz jaskrawoczerwone, a on sam pomimo ludzkiej postaci nie przypominał już człowieka, a raczej jakąś upiorną strzygę.
- Teraz jesteś demonem - powtórzył Jimin. - Demony są twoją nową rodziną, a piekło jest twoim nowym domem.
// jeśli ktoś czytał "czarci róg" mojego autorstwa, to pewnie czai że doszło tu właśnie do czegoś w rodzaju crossoveru (a przynajmniej taką mam nadzieję).
Jeśli ktoś nie czytał to już spieszę i wyjaśniam.
No więc w tym właśnie momencie następuje dziki plot twist i okazuje się, że oba te moje fiki są zlokalizowane w tym samym uniwersum (i Jungkook z czarciego rogu to dokładnie ten sam typ co Jungkook z selekcji tylko 125 lat później).
Ale obie książki opowiadają o zupełnie innych rzeczach, więc można przeczytać jedną, drugą, obie albo żadną (tej opcji nie polecam) i będzie okej ;)
Będzie jeszcze jeden epilog btw, już nie taki tragiczny.
CZYTASZ
✔| selekcja | taekook & sope
Fiksi PenggemarJest rok 1895. Cała Azja Wschodnia została zdominowana przez europejskie mocarstwa... Cała? Nie! Jeden, jedyny kraj, wciąż stawia opór kolonialistom. I jest nim Japonia. Korea tymczasem w najlepsze pławi się w brytyjskich wpływach. Jej mieszkańcy ma...