Jest rok 1895. Cała Azja Wschodnia została zdominowana przez europejskie mocarstwa... Cała? Nie! Jeden, jedyny kraj, wciąż stawia opór kolonialistom. I jest nim Japonia.
Korea tymczasem w najlepsze pławi się w brytyjskich wpływach. Jej mieszkańcy ma...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Matylda i Jimin siedzieli przy niewielkim stole znajdującym się w centrum biblioteki i podekscytowani rozmawiali ze sobą już chyba od dobrej godziny. Tymczasem Hoseok niestrudzenie czaił się nieopodal.
Przycupnął na fotelu w ciemnym kącie pokoju i udawał do reszty pochłoniętego studiowaniem jakiegoś dekadenckiego manifestu. Lecz tak naprawdę bacznie przysłuchiwał się rozmowie tamtej dwójki, próbując wyłapać w niej jakieś niepokojące rzeczy.
Dobre wieści: mimo, że siedział niemalże obok nich, jak na razie nie został przez nich zauważony. Widocznie byli zbyt zajęci sobą. Nie zdołał też jednak zauważyć w ich zachowaniu absolutnie niczego podejrzanego. Co również mogło być w pewnym sensie dobrymi wieściami, gdyby się nad tym zastanowić. Lubił Matyldę i nie chciał, by to ona okazała się donosicielką.
Lecz jego kuzyn i Jin mieli rację, dziewczyna spędzała ostatnio zaskakująco dużo czasu z tym tlenionym narwańcem. Rozmawiali jednak na całkiem zwyczajne tematy niczym całkiem zwyczajna para przyjaiciół. Jimin właśnie opowiadał jej o tym, jak za młodu spędzał lato w gościnie u jakiegoś swojego przyjaciela. Matylda co chwila wybuchała perlistym śmiechem, z ekscytacją słuchając historii o czternastoletnim Jiminie, który pewnego dnia przez przypadek upił się wraz z owym przyjacielem nalewką malinową, myśląc że to syrop do herbaty. A potem o tym, jak parę lat wcześniej wyszedł na dach stadniny, aby szukać jednorożców i znalazł tam mnóstwo ptasich gniazd.
Bardzo śmieszne. Dlaczego nie opowie jej również o tym, jak nie mógł potem zejść i stajenny musiał ściągać go z tego dachu całego zapłakanego? To dopiero było przezabawne.
Hoseok westchnął cicho. Siedzenie w bibliotece i słuchanie rzewnych jiminowych wynurzeń okazało się być dla niego kompletną stratą czasu. Po tym, co jak dotąd usłyszał, oczywistym było, że to nie Matylda była donosicielką. Musiał tu jednak zostać dopóki oni nie zdecydują się opuścić pomieszczenia. Gdyby teraz wyszedł, dostrzegliby, że przez cały czas znajdował się wraz z nimi w bibliotece i z jakiegoś powodu nie ujawnił im swej obecności. A to byłoby niegrzeczne. No i bardzo podejrzane.
Znudzony spojrzał na rozłożoną przed nim księgę, której czytanie udawał przez ostatnią godzinę. Chwilę potem uśmiechnął się pod nosem, widząc treść strony, na której przypadkowo ją otworzył. Yoongiemu bez wątpienia spodobałby się dekadentyzm. Nie mając nic lepszego do roboty, zagłębił się w dalszą lekturę. Gdy już wydostanie się z tej przeklętej biblioteki, koniecznie będzie musiał opowiedzieć mu o tym, czego się w niej dowiedział.
Czytanie dekadenckiego manifestu przerwało mu jednak nagłe nadejście królowej. Zdziwiony uniósł wzrok, zastanawiał się, cóż takiego sprowadza ją do biblioteki. Szczególnie, że wyglądała na dość wstrząśniętą.
- Och, tu jesteście. Wszędzie was szukam - wyszeptała rozkojarzona. Jej włosy były w nieładzie, a w dłoni trzymała jedwabną chusteczkę. Hobi uniósł brwi, podobne zachowanie bynajmniej nie było w jej stylu. - Jimin, twój ojciec wzywa cię do siebie. Jego stan gwałtownie pogorszył się w ciągu ostatnich kilku godzin i w tej chwili obawiamy się najgorszego.