Przez cały spacer Tae czuł się nieswojo, ucieszył się więc, gdy nareszcie wrócili do siebie i nie musiał już udawać zaaferowania najnowszymi wieściami. W tamtej chwili martwiło go coś zupełnie innego.- Dlaczego? Dlaczego im o nas powiedziałeś? Dlaczego? - zawołał, gdy pożegnali już Jina oraz Namjoona i wypinali właśnie pieski ze smyczy, aby dla odmiany mogły pobiegać po swoim pokoju.
- A dlaczego nie? Cieszę się tym, co mamy i chciałem podzielić się z nimi radosnymi wieściami. - Jungkook zmarszczył brwi. - Co w tym złego?
- To, że my sami nie wiemy, co to jest. To co mamy - syknął zirytowany. - Nigdy wcześniej nie byłem z nikim tak blisko. Nie mam pojęcia, co nagle się ze mną dzieje! Co oczywiście nie przeszkodzi mojej matce ukatrupić nas wszystkich, gdy tylko dowie się o naszych wybrykach... Dobry Boże, co my właściwie wyprawiamy?!
Żałośnie opadł na podłogę. W amoku przyciągnął do siebie jednego z pekińczyków i gorączkowo zaczął ją głaskać, chcąc w jakikolwiek sposób zająć swoje myśli. Czuł, że cała ta sytuacja zdecydowanie go przerasta.
Usłyszał, że Jungkook usiadł obok niego. Był mu wdzięczny za to, że nie próbował go teraz przytulać ani nic w tym stylu, był już wystarczająco skołowany i bez tego.
- Nie bój się - powiedział cicho czarnowłosy. - Chcę tylko, żebyś był szczęśliwy. Jeśli nasz związek jest dla ciebie problemem, wystarczy że powiesz. Zrozumiem to i nie będę się gniewał.
- To nie tak, że jest problemem. To… cała ta sytuacja jest po prostu dla mnie czymś całkiem nowym. Moglibyśmy nieco z tym wszystkim zwolnić? Nie chwalić się tak wszystkim naokoło?
- Jasne. Nie ma sprawy. - Jungkook spuścił głowę i bezwiednie wzruszył ramionami. - Wybacz, że tak się ekscytowałem. Naprawdę nie chciałem źle.
- Wierzę ci.
- Ja tylko… niemalże od momentu, w którym cię zobaczyłem, wiedziałem już, że pragnę być z tobą blisko. Ale byłem święcie przekonany, że nigdy nie poczujesz do mnie tego, co ja do ciebie. A kiedy mnie pocałowałeś... możliwe, że trochę za bardzo mnie poniosło… A potem zrobiłeś to kolejny raz. I jeszcze kolejny. I tak za każdym razem. Nie powinienem był wszystkim o nas rozpowiadać.
Pokiwał głową ze zrozumieniem, wolał nie pytać, komu jeszcze powiedział. Z pewnością nie spodobałaby mu się odpowiedź.
- To chyba normalne. - Tae westchnął ciężko. - Ludzie tak robią, kiedy ktoś im się spodoba. Nie masz się czego wstydzić.
- Mówisz, jakbyś sam nie był jednym z nich.
- Bo może nie jestem. Pamiętasz, jak mówiłem ci, że najwyraźniej jestem jakimś odmieńcem? Cóż, dotychczas patrzyłem na tych wszystkich ludzi i wydawało mi się, że nigdy nie będę taki jak oni. Byłem przekonany, że ja nigdy nie będę nikogo całował. Że nigdy nie będę chciał nikogo obejmować. Tak bardzo mnie to brzydziło, za każdym razem myślałem wówczas o tym, co tak chętnie robi mój brat. Nie chciałem być taki jak on, dawać się ponieść jakimś niestworzonym, chorym żądzom. Nie chciałem być taki jak moja matka, która ma swoje ulubione dzieci i cały czas nieuczciwie je faworyzuje. A teraz tak okropnie się boję. Bo nagle pojawiłeś się ty. I sprawiasz, że robię to, od czego tak bardzo niegdyś stroniłem. A ja z przerażeniem odkrywam, że podoba mi się to, że bycie z tobą mi się podoba. Kompletnie zawróciłeś mi w głowie i to dosłownie. - Zaśmiał się gorzko, kręcąc głową.
CZYTASZ
✔| selekcja | taekook & sope
FanfictionJest rok 1895. Cała Azja Wschodnia została zdominowana przez europejskie mocarstwa... Cała? Nie! Jeden, jedyny kraj, wciąż stawia opór kolonialistom. I jest nim Japonia. Korea tymczasem w najlepsze pławi się w brytyjskich wpływach. Jej mieszkańcy ma...