Na zdobycznych statkach umknęli ze stolicy, by potem przez długie lata tułać się po morzach i oceanach niczym Odyseusz. Choć w przeciwieństwie do załogi owego mitycznego bohatera, im wszystkim udało się przeżyć tę wyczerpującą podróż.
Dotarli do nieznanej, odległej krainy i zdecydowali się tam osiąść. Kraj ów okazał się być zamieszkany przez wiele różnych narodów, nierównomiernie rozwinięty i zacofany gospodarczo. Czuli się więc niemal jak w domu. No i nie wyglądało, jakby w ciągu najbliższych piętnastu lat miała się tam rozpętać jakaś większa wojna.
Stał przy oknie i obserwował wąską, brukowaną uliczkę, przy której znajdowało się ich skromne mieszkanie. Wzdłuż ulicy spacerowało kilku ludzi. Cieszyli się prawdopodobnie ostatnimi w tym roku dniami bezchmurnej, słonecznej pogody i beztrosko gawędzili ze sobą, wymieniając najnowsze ploteczki.
Wtem nagle rozległo się wśród nich poruszenie, a moment potem ujrzał, jak na wąską uliczkę z turkotem wtoczył się powóz. Z trudem mieścił się on w ciasnej, miejskiej zabudowie i przechodnie musieli niechętnie zejść na pobocze, by zrobić mu miejsce. Powóz zaparkował przed ich kamienicą, niemal całkowicie torując przejście, zaś kierująca nim Sinjeong pomachała mu rozpromieniona. Uśmiechnął się nieznacznie i już miał jej odmachać, lecz wtedy usłyszał energiczne kroki dobiegające z korytarza.
- A co ty tu jeszcze robisz?! - Hoseok wpadł do pokoju. - Wszyscy są już na dole ubrani i gotowi do wyjścia. Naprawdę, nie spodziewałem się, że akurat na ciebie będziemy musieli czekać najdłużej...
- Wybacz - odparł Yoongi, odwracając się w jego stronę. - Też jestem już gotowy, tylko się trochę zamyśliłem. Masz wszystko?
- Tak. Mówię właśnie, że tylko na ciebie czekamy.
Bez słowa poszedł za nim. Zbiegli po schodach, a kiedy znaleźli się na dole, zauważyli, że pod ich krótką nieobecność, dzieci zdążyły rozbiec się na wszystkie strony i nieźle rozszaleć.
- No już, chłopcy - wymamrotał zrezygnowany. - Wybieramy się na eleganckie wesele, więc przestańcie się wreszcie bić, bo poniszczycie wasze odświętne ubrania. - Westchnął ciężko. - Boże, po kim oni są tacy niewyżyci? - zapytał towarzysza.
- Kompletnie nie mam pojęcia. - Hobi pokręcił głową, po czym pospieszył odciągnąć ich najmłodszą córkę od otwartej studzienki kanalizacyjnej, którą najwidoczniej zapomnieli zamknąć przeprowadzający tu finalne prace nad siecią wodociągową budowlańcy.
Jedynie najstarsza grzecznie siedziała w powozie i w najlepsze rozmawiała z Sinjeong na temat przeczytanej przez nią ostatnio powieści erotycznej, ostentacyjnie ignorując rozrabiające rodzeństwo.
- Pamiętasz jeszcze tę sprośną przyśpiewkę, którą wymyśliliśmy o Jiminie? - zapytał go Hobi, gdy wszyscy szczęśliwie załadowali się już do powozu i nareszcie ruszyli w drogę.
- Którą? - zaśmiał się. - Musisz być bardziej specyficzny.
- Bardzo zabawne. Tę, którą planowaliśmy zaśpiewać na jego ślubie, no a jaką inną?
- Coś tam pamiętam. Ale nie sądzisz, że dawno straciła na aktualności? W końcu Jimin nie jest już tym samym rozchoconym narwańcem co kiedyś. No i Matylda to też nie jakaś pierwsza lepsza naiwna lala.
- Dlatego też pozwoliłem sobie poczynić pewne zmiany. Ciekaw jestem, czy ci się spodoba.
Mówiąc to, Hobi wyjął z kieszeni pomięty zwitek papieru i podał mu go z tajemniczym uśmiechem. Yoongi rozwinął go i przeczytał jego treść, od czasu do czasu z rozbawieniem zerkając na towarzysza. Zamiast wyśmiewać wady Jimina, nowa piosenka opisywała jego przemianę na lepsze, jak również w pełen humoru sposób opiewała jego liczne zalety.
- To jest genialne! - stwierdził w końcu.
Gdyby pięć lat temu ktoś powiedział mu, że on i Jimin będą przyjaciółmi, z pewnością by w to nie uwierzył.
Jak i w wiele innych rzeczy, które wydarzyły się w ostatnim czasie.
Pomyślał o tym, jak długą drogę musieli przebyć oni wszyscy, żeby znaleźć się w tym miejscu, w którym są właśnie teraz. Jak wiele razy każdemu z nich mogło wydawać się, że znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Ale za każdym razem jakoś udawało im się wyplątać z tarapatów. I życie toczyło się dalej.
Na przestrzeni wieków ludziom wielokrotnie wydawało się pewnie, że koniec świata jest już bliski. Lecz kiedy jedna rzecz dobiega końca, wówczas inna się zaczyna.
A teraz nareszcie był szczęśliwy. Jego życie ułożyło się w taki sposób, jakiego ani trochę się nie spodziewał. Wraz z dziećmi i miłością swego życia jechali właśnie uczcić zawarcie ślubu przez dwójkę ich dobrych przyjaciół. A reszta czekała już na nich na placu, machając ochoczo na widok ich zbliżającego się powozu.
Byli tam Namjoon wraz z Ansun oraz gromadką ich uroczych, dobrze wychowanych dzieci, które potrafiły grzecznie ustawić się w rządku, kiedy im kazano. Był Jin, jego żona, roześmiana Iksang, reszta znajomych z pałacu, jak również ich nowi, tutejsi przyjaciele. A w końcu olśniewająca panna młoda i bynajmniej ani trochę nie ustępujący jej w olśniewaniu pan młody.
Yoongi wyjrzał przez okno powozu i również pomachał im, uśmiechając się szeroko. I zaraz potem musiał wraz z Hobim błyskawicznie przyblokować drzwiczki z obu stron, bo te ich zniecierpliwione urwisy już próbowały wydostać się na zewnątrz, podczas gdy powóz jeszcze był w ruchu i pozabijać ich wszystkich czy coś.
Domknął uchylone drzwiczki po swojej stronie, prędko przekręcił klamkę i przytrzymał ją, a pozostałymi trzema palcami chwycił za ramę okiennicy. Zauważył, że z drugiej strony jego towarzysz zrobił dokładnie to samo. Posłał mu jeszcze porozumiewawcze spojrzenie, bezradnie wzruszając ramionami. Yoongi jedynie zacisnął usta i uśmiechnął się w odpowiedzi.
Dzień jak co dzień.
// to już koniec. Dziękuję wam bardzo za wszystkie wyświetlenia, gwiazdki i komentarze pod tym ff, jesteście kochani <33
I mam jeszcze jedną, małą prośbę. Byłoby super, gdyby każdy z was (szczególnie zachęcam tych, którzy zwykle nie komentują) napisał jakiś choćby króciutki komentarz ze swoją opinią. To wiele dla mnie znaczy <3 Jakbyście mieli jakieś pytania, przemyślenia czy coś, to też śmiało piszcie. Chętnie na wszystkie odpowiem ;)
CZYTASZ
✔| selekcja | taekook & sope
FanfictionJest rok 1895. Cała Azja Wschodnia została zdominowana przez europejskie mocarstwa... Cała? Nie! Jeden, jedyny kraj, wciąż stawia opór kolonialistom. I jest nim Japonia. Korea tymczasem w najlepsze pławi się w brytyjskich wpływach. Jej mieszkańcy ma...