4

3K 235 297
                                    

Zamarłem, słyszał mnie, nie ma opcji, że śnie. Była szansa, że nie zauważył tego jak na niego patrzyłem, ale teraz już nie ma odwrotu.

Czyżby właśnie nastał ten moment, w którym zniszczyłem przyszłość swoją, zespołu, a co najgorsze... Przyszłość jego i moją, która w normalnych okolicznościach moglaby być realna.

Stałem odwrócony tyłem, nie mogłem zobaczyć jego miny. Ale i tak byłem pewny, że jest na mnie zły, a już
za moment wybuchnie śmiechem, zrobi mi zdjęcie. No a co najgorsze... Opowie reszcie jakim jestem przegrywem życiowym i chujem, który zjebał ten zespół.

Marzyłem, aby on również poczuł do mnie to samo, co ja do niego. Chciałbym, aby pocałował mnie tak jak SanJoo, za dziecka, tylko wtedy - czułbym się jak w niebie.

- Jisungie... - powtórzył, lekko drgnąłem.

- Słyszałeś mnie? - spytałem łamiącym się głosem. Nie musiał odpowiadać,doskonale znałem odpowiedź. Zacisnąłem pięści i ponownie uderzyłem w ścianę.

- Co Ty odpierdalasz?! - warknął podchodząc do mnie i odciągając mnie od ściany, chwycił mnie za ramiona tak, abym nie mógł się ruszyć. 

- Co Cię to obchodzi! - wysyczałem. - Dalej! Wyśmiej mnie! Za to co powiedziałem! Powiedz im! Znienawidź mnie i zostaw! No czekam! - zacząłem krzyczeć zrozpaczony. Nie mam pojęcia co mnie wtedy opętało, ale musiałem kiedyś wyrzucić z siebie te wszystkie emocje, które uzbierały się we mnie. Scenariusze najgorszych koszmarow właśnie miały się spełnić, a ja czułem, że tak to właśnie miało się potoczyć, A moim zadaniem jest jedynie się z tym pogodzić.

- Han Jisung Ty skończony idioto, uspokój się! - krzyknął na mnie. Ale nie tak, jak zwykle to robi gdy go wkurzę, tylko tak... Miło? Nie wiem, czy idzie krzyczeć miło, ale tylko tak jestem w stanie to określić. - Czemu wybiegłeś z salonu? - spytał. Westchnąłem i zacząłem się wyrywać. 

- Podobasz mi się - wypaliłem. Byłem już trochę uspokojony, czułem, że innego, lepszego momentu na takie wyznania nie będzie. - Widząc ciebie z Felix'em, zdałem sobie sprawę, że zasługujesz na bycie szczęśliwym z kimś innym, niż mną.

- Jesteś uroczy gdy się wściekasz - stwierdził uśmiechając się pod nosem. - Urocza wiewióra - chwycił mnie za policzek i zaczął się nim bawić. Stałem zdezorientowany wgapiając się w jego piękne, błyszczące oczka. Ściskał mnie za ramię, wyglądał jakby chciał mnie zaraz uderzyć i jednocześnie uważał mnie za małego bezbronnego pieska.

- Lubię Cie Han'ie spierdolony, idealny chuju Jisung - przybliżył się do mnie niebezpiecznie blisko, czułem jego oddech na swojej twarzy. Pachniał cukierkami. Czyli tak pachnie anioł? Patrzyłem mu w oczy, a on na moje wargi, czy zaraz wydarzy się to o czym myślę? 

- Nie wyśmiejesz mnie? Przestań żartować - burknąłem zmieszany. Naprawdę, nie miałem bladego pojęcia co on robi, co ja robię. Nagle dotarło do mnie, że o te ścianę rozwaliłem sobie kostki, cholera. 

- Ja nie żartuje Han Jisung - warknął odsuwając się ode mnie. - Jesteś pierdolonym ideałem, jak cię widzę to chyba szaleję. Felix dostaje kurwicy, bo ciągle o Tobie gadam. Gdy mnie dotykasz, jest zniewalająco dobrze. Ale to chyba ja, powinienem spytać czy ty, Han Jisung, żartujesz sobie ze mnie - zdenerwował się. 

- Wybacz mi Minho-hyung - odparłem i tym razem to ja się do niego przysunąłem. - Przepraszam,za to co zrobię. Zbyt długo na to czekałem... - przydusiłem go do ściany. Działałem odruchowo, w chuj odruchowo. Chwyciłem go za biodra i wpiłem się w jego idealne, malinowe usta z niebywałą rozkoszą. Smakują tak samo jak ostatnio, tak samo pięknie. Nie mogę uwierzyć, ale to właśnie Lee pieprzony Minho stał się tym, dla którego mogę wstawać co rano, budzić i narażać się Hyunjin'owi, a nawet skakać z mostu. 

Jestem szczęśliwy jak małe dziecko, które zostało od mamy lizaka. Jego idealne wargi, w pasowały się w te należące do mnie i zaczęły tańczyć taniec mojego życia.

Tym razem to on przejął stery, obrócił mnie tak, że to ja stałem przyduszony do ściany. Był taki ciepły, chodzący grzejniczek. Czy to znaczy, że on nie żartował?

Zaczął błądzić dłońmi po moim ciele, dwa palce mojego hyung'a znalazły się pod moją koszulką. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, czułem, że robię się czerwony na twarzy. Jedną dłoń położyłem na jego głowie, zanurzyłem ją w jego zniewalająco pięknych, uroczych włosach. Naparł na mnie całym ciałem pogłębiając pocałunek, rozchyliłem lekko usta pozwalając mu działać dalej. Nasze języki dotknęły się, pragnąłem, aby trwało to wiecznie. 

- Co tu się kurwa dzieje? - oboje usłyszeliśmy głosy, które jak się po chwili okazało, należały do Woojin'a i Bang Chana. Odskoczyliśmy od siebie natychmiastowo, oboje zdyszani, czerwoni i na siebie napaleni. Spojrzałem kątem oka na twarz Minho, wygląda tak uroczo, słodziutko. Jak malutki, mięciutki kotek, którego mógłbym przytulać w nieskończoność. 

- Yy... My tylko... - wybełkotałem dysząc ciężko. 

- Nie wasz pieprzony interes - warknął na nich wkurzony hyung, był bardzo niezadowolony, że przeszkodzili nam w takim momencie. 

- Spokojnie Minho-dongsaenga - powiedział nadal zszokowany Woojin. - Usłyszeliśmy krzyki i przyszliśmy sprawdzić co się dzieję.

- Sprawdziliście, nic się nie dzieję - odpowiedział mu Minho. - My się tylko wygłupiamy - dodał jeszcze. Patrzył pusto w naszego lidera, nie zwracał na mnie uwagi. Czy on jednak żartował?

- Jisung? - Jin spojrzał na mnie. Widziałem w jego oczach współczucie, żal, litość... Ale ja nie chce litości, czuję się przecież zajebiście, nic się takiego nie stało.

- Tak. To tylko wygłupy - burknąłem, spojrzałem na Lee Know. Mój wzrok był pusty, nie szło z niego wyczytać emocji które miotły moją duszą. Darły ją na kawałeczki, potem sklejały, paliły, bawiły się w najlepsze. Jedyne o czym teraz marzyłem było ciepło mojego łóżka i coś, dzięki czemu usunę uczucia z całego ciała, a także z serca, które pozwoliłem oddać w ręce pieprzonego Lee Minho. Posłałem najstarszemu uśmiech, ruszyłem przed siebie i przepchnąłem się przez drzwi uderzając w ramię Chan'a.

i haven't ideaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz