- Sam nie wiem - westchnąłem. Stoimiy pod drzwiami sypialni mojego (chyba mojego) chłopaka od dobrych dziesięciu minut, jestem wręcz pewny, że słyszy całą naszą jakże ujmującą konwersację.
- Ale z Ciebie ciota, Ji - młodszy wywrócił oczami.
- A ty niby lepszy? - uniosłem jedną brew. Właśnie tego mi brakowało, cieszę się, że wreszcie ktoś to zauważył i pozwolił mi chociaż w jakimś stopniu zapomnieć o tamtej feralnej nocy.
- Morda - parsknął. - Zaraz sam cię tam wrzucę.
- Czy ty masz jakieś nieodparte pragnienie ciągłego molestowania mnie? - spytałem pół żartem pół serio, cichy chichot wydobył się z mojego gardła.
- Serio jesteś jakiś nie wyrzyty, wiewióro. Wszędzie widzisz jakiś podtekst seksualny - odpowiedzł mi.
- Pierdol się - zaśmiałem się.
- Przykro mi, nie mam z kim - wlepił wzrok w drzwi.
- Biedny Changbinnie - teatralnie starłem w oczu niewidzialne łzy.
- Teraz to ty się pierdol.
- Uwierz mi, że mam taki zamiar - mruknąłem w odpowiedzi bardziej do siebie niż do niego. Nim ten zdążył chociażby załapać to, co przed chwilą powiedziałem, ja zniknąłem za dębowymi drzwiami. Czułem jak serce wręcz wyrywa mi się z piersi, oddech miałem nieregularny, poczułem jak pot pokrywa moje dłonie, przez moment w głowie pojawiła się myśl, że może nie powinienem tu stać. Ale to był tylko moment, wiedziałem, że robie słusznie, wiedziałem, że im więcej czasu upłynie - tym bardziej oddalimy się od siebie. Nie chodziło już tylko o dobro moje, Minho, czy też nasze wspólne, lecz o dobro całego zespołu. Nie mogłem pozwolić na dłuższe wstrzymywanie treningów grupowych, nie mogłem zrujnować Straty Kids, nie mogłem zrobić tego chłopakom.
Lee leżał na swoim łóżku, twarzą odwrócony był w stronę okna, przez co nie widział mojej czerwonej ze wstydu twarzy, na uszach miał słuchawki. Mimo to, byłem pewien, iż nie słucha żadnej muzyki, ani niczego podobnego i doskonale wie, że stoje teraz tak blisko, czując jego idealny zapach, widząc perfekcyjną sylwetkę i jego całego. Zrobiło mi się źle z świadomością, że zostawiłem go z tymi wszystkimi pytaniami na tak długo, ale nie moja wina, że jestem tak dużą pizdą. Nadal nie zwracał na mnie uwagi, ale miałem to w dupie, czy tego chce czy nie, wysłucha tego, co mam zamiar mu powiedzieć.
- Minho - odezwałem się po zaledwie kilku chwilach, które wydawały się dłużyć w nieskończoność. - Wiem, że nie śpisz, wiem, że słyszysz to co do ciebie teraz mówię.
- Brawo, Jisung-ah - odezwał się. Głos miał zachrypnięty, sprawiał wrażenie, jakby właśnie wybudził się z długiego snu, albo płakał conajmniej kilka godzin, co w sumie mogło być prawdą. Poczułem dziwne uczucie, mówiące mi, że może nie powinienem był tu przychodzić, może on wcale nie chciał odbudować tego wszystkiego, może pogodził się z tym wszystkim i było zwyczajnie za późno? Ale bądźmy szczerzy, mam to głęboko w dupie.
- Przepraszam, że musiałeś czekać, aż przestane być skończoną pizdą...
- Nadal jesteś uke - rzucił. Uśmiechnąłem się mimowolnie.
- Dzięki, wiesz? - prychnąłem. Odważyłem się zrobić jeden krok w jego stronę, potem drugi, teraz dzielił nas tylko niewielki odcinek, ale jeszcze nie czas aby go pokonywać.
- Do usług - mruknął. - Ale nadal jesteś ostatnią osobą tutaj, która powinna za coś przepraszać.
- Ja.. Po prostu poczułem, że powinienem... - zacząłem się jąkać. Cały mój plan na tę rozmowę jakby poszedł w zapomnienie, zaszył się w odmętach mojego umysłu. Poczułem jak szkarłatna plama wpełza na moją twarz, zostawiając po sobie rany, które zaczęły piec niemiłosiernie.
- Przecież nie mam ci za złe, że przepraszasz - odwrócił się do mnie twarzą. Jego cera była przerażająco blada, wyglądem przypominał poturbowanego osinowym kołkiem wampira, miał podkrążone oczy i rzesztki parodniowego makijażu. Białka zaszły krwią, dodając jego już i tak przerażającemu obliczu dziwnego akcentu, zrobiło mi się źle. Poczułem jak łzy zbierają się w kącikach moich oczu, czułem się jakby spoglądał w lustro. Nie tylko ja byłem tutaj ofiarą, ale też Lee. Przez chwilę pomyślałem, że przeżywa to nawet gorzej niż ja, może i nawet jest to prawdą. Nie wiem i raczej się nie dowiem. Teraz byłem pewien, płakał, płacze dalej, lecz ignoruje łzy spływające po jego policzkach. On rzadko kiedy płacze, naprawdę musi mu być ciężko z tym, co się stało. (Tak wiem, jestem geniuszem). Między nami zapanowała cisza, patrzyliśmy uparcie w swoje oczy, ale żaden się nie odzywał.
- Przepraszam - szepnął nagle. Otworzyłem szerzej oczy, on nie ma za co przepraszać. - Gdybym tylko...
- Nie musisz mnie przepraszać Minho - poczułem jak resztki mojej odwagi postanowiły zebrać się w całość i wyjść na światło dzienne.
- Zraniłem cię, to ja ci to zrobiłem. Byłbym idiotą, gdybym nie przeprosił - spuścił wzrok.
- Nie musisz mnie przepraszać Minho - powtórzyłem. Zrobiłem kolejny krok w jego stronę. Byłem tuż obok, jednak miałem wrażenie, że do niego mam jeszcze kilka kilometrów. Usiadłem obok na łóżku, badałem wzrokiem jego profil, najmniejszy kawałek skóry, chcąc wyczytać z jego twarzy coś więcej. - Nie musisz mnie przepraszać, bo już dawno Ci wybaczyłem.
- Nie drwij ze mnie, Han - parsknął. - Czemu to robisz? Zrobiło ci się mnie żal? Mały chłopiec nie radzi sobie z problemami, więc trzeba mu wybaczyć? - prychnął. Był zły, nie. Był wściekły.
- Nie pierdol głupot - warknąłem. - Wybaczam Ci, bo do kurwy nędzy kocham Cię - chwyciłem jego dużą dłoń, zaciskając na niej palce.
- Zabawne Jisung, bo ja Ciebie nie - wyrwał dłoń.
______
Zaczyna się zabawa ( ͡° ͜ʖ ͡°)
CZYTASZ
i haven't idea
FanfictionJisung zaczyna czuć coś do swojego przyjaciela .・゜゜・.・。.・゜✭・ @/jul1axn