5

2.9K 215 148
                                    

Usiadłem w wannie zakrywając czerwoną, pucołowatą twarz w dłoniach, czułem zimne powietrze wlatujące do pomieszczenia przez malutkie, lekko uchylone okno. Słońce za dwie godziny zacznie wschodzić, ptaki powoli zaczynały swoje poranne serenady, które słucham niemal co dzień. Dławiłem się własnymi, słonymi łzami, powoli do mojej świadomości dochodziło co właśnie się wydarzyło.

Coraz bardziej miałem dość siebie, klnąłem w głowie jak najęty. Jak ja nienawidzę być gejem, kto był tak okrutny i przypisał mi taki los?
Wszystko wydawało się być dobrze, miało być idealnie. Ja i on, chociaż nie miało to szansy przetrwać, poszło w zapomnienie. W chwili gdy jego wargi złączyły się z tymi moimi, wszystko wydawało się być tak piękne, kurewsko perfekcyjne. Nie mogłem się jednak spodziewać niczego innego, nie wiem czy pocieszała mnie myśl, że spełniłem jedno marzenie. Ale jakim kosztem? Zniszczeniem mojej psychiki? Straceniem kogoś takiego jak Lee Know?

- Brawo Jisung debilu - warknąłem do siebie nadal płacząc. Moje oczy były całe czerwone i spuchnięte, a dłonie zdobiły zadrapania pozostałe po moim starciu ze ścianą. W tym wszystkim zapomniałem o tym, zbyt się wstydziłem i bałem, żeby stąd wyjść i pójść to opatrzyć.

Odebrał to jako żart, a może nie chciał zdradzić się przed nimi? Już się raczej nie dowiem, nawet nie chce wiedzieć. Wygłupiłem się jak cholera, uciekłem jak ten tchórz, mogłem zaprzeczyć. Mogłem wyzwac go od skończonych chujów, powiedzieć, że zranił mnie jak nigdy jeszcze tego nie zrobił.
Bycie gejem jest okropne, ale co ja mogę poradzić na swoją waloną orientację? Zakochałem się w kimś, jak każdy człowiek, a on mnie wykorzystał. Łzy nadal płynęły mi po policzkach, nie nadążałem ich ścierać, bo już pojawiały się hektolitry nowych kropelek.

Usłyszałem walenie w drzwi i dźwięk szarpania klamki, drzwi zaczęły całe się trząść, jakby miały zaraz wypaść z zawiasów. Ktoś krzyczał, nie jestem do końca pewien kto to, bo mój szloch zagłuszał wszystko, ale mogę stwierdzić, że jest to chyba Woojin i Hyunjin.

- Han Jisung! Otwieraj te pieprzone drzwi! - krzyknął najstarszy, nadal się z nimi siłując.

- WIEWIÓRO PIEPRZONA - tym razem był to Hyun. - Dostaniesz mniejszą karę, jak otworzysz te skurwione drzwi! 

- Albo otworzysz je teraz, Han, albo zrobimy to siłą - zaczął negocjacje, jak zwykle. Czy oni nie mogąc dać mi spokoju? Nie rozumieją, że chce teraz zostać sam i powyzywać się dalej, poryczeć i powalić w ścianę? Czy ja tak dużo wymagam? 

- Dajcie mi kurwa spokój! - krzyknąłem. Kurde, mam chrypę.

- OTWIERAJ TE PIERDOLONE DRZWI! - krzyknęli na raz, dam głowę, że całe SKZ już nie śpi. Najpewniej wiedzą już o naszych "wygłupach", ale szczerze, miałem na to wyjebane. Z niewiadomych przyczyn zacząłem wyklinać SanJoo i kolegów ze szkoły, bo gdyby nie te dwie sytuację, może moja miłość to Minho nie miała by prawa istnieć.

Woojin wszedł do środka, nie mam pojęcia jak wyjebali te drzwi z zawiasów, ale jakoś to zrobili. Wyciągnęli mnie z tej wanny, siłą oczywiście - bo nie byłbym sobą, gdybym się nie powiercił. Rzucili mnie na moje łóżko, poczułem się jak w jakimś tanim filmie marki Nie Dla Gówniarzy. 

Mówili coś do mnie, ale byłem zbyt zajęty myśleniem o mojej spierdolonej osobie, żeby dotarło do mnie jakiekolwiek słowo prócz "chuj", "Han Jisung", "wiewióra" i inne sformułowania, określające moją szanowną postać. 

- Co tam się działo? - spytał po raz chuj wie który Woojin.

- Wygłupialiśmy się - mruknąłem z przekąsem.

- Han do cholery! - warknął na mnie najstarszy.

- Powiedziałem mu, okay. Ale on wziął to jako jedną wielką zabawę, co za ironia. Miłość mojego życia, miała odwzajemnić to co czułem, ale wybrała zabawę - prychnąłem.

- A powiedział Ci to? - spytał Hyunjin. Dostał szybkiego kuksańca od drugiego chłopaka. - Dobra, sory. Co zamierzasz teraz zrobić?  

- Umrzeć - mruknąłem i wstałem z łóżka, pobiegłem do kuchni i rzuciłem się na stojący w szafce alkohol. Może i na co dzień nie jestem zwolennikiem nadmiernego picia, ale tym razem czułem, że muszę wyzerować te butelkę. Później zrzygać się, zaliczyć zgon i obudzić się z koszmarnym kacem, dowiadując się, że był to tylko jeden wielki pieprzony sen. Przyjaciele dobiegli do mnie po chwili, zdołałem opróżnić już połowę wysokoprocentowego płynu. Poczułem gorzki, ale palący smak w gardle. Procenty zdążyły już dotrzeć do mojej głowy, wypiłem to o tyle szybko, że powoli zaczynało kręcić mi się w głowie. Hyunjin wyrwał mi z ust trunek i rzucił go w kąt. Butelka roztrzaskała się, a reszta płynu rozlała w kącie, tuż przy koszu na śmieci. 

- Han debilu! - krzyknął mój współlokator. Obok nich pojawił się ktoś jeszcze, nie wiem kto, było mi to obojętne. Jakimś cudem udało mi się im wyrwać, rzuciłem jedynie, że idę wziąć prysznic.

Zamknąłem się w łazience, osunąłem się po ścianie, zacząłem szukać po kieszeniach dwóch małych buteleczek, które udało mi się tam wepchnąć w międzyczasie. Uśmiechnąłem się zadowolony i otworzyłem jedną.

Gorzki, palący krtań posmak rozszedł się po moim ciele. Smak alkoholu mieszkający się z moimi łzami dawał mieszankę idealną, brałem coraz większe łyki, połowa jednej z buteleczek zniknęła już w odmętach mojego żołądka. Nim się obejrzałem, opróżniłem ją całą, zabrałem się za kolejną. Procenty powoli uderzały mi do głowy, kiedy do wypicia zostały mi raptem ostatnie mililitry, zaczęło kręcić mi się w głowie, świadomość przysłonił mi alkohol. Czułem radość, zaraz odpłynę.

Minho hyung

Nie wiem co mną kierowało. Szczęście, debilizm, zagubienie. Nie wiem, chociaz bardzo bym chciał wiedzieć.

Jisung wyszedł, ja zostałem tam sam z naszym liderem. Nie myślałem, zupełnie nie myślałem o tym, co młodszy może poczuć. Wtedy liczyło się tylko moje imię, moja godność, która zniknęła po wypowiedzianych przeze mnie słowach. Pozwoliłem mu odejść, pozwoliłem aby moje kochanie cierpiało. Nie było moje, ale mogło. Po prostu to zniszczyłem.
My się tylko wygłupiamy. Nie wiem co skłoniło mnie do powiedzenia tego, strach? Możliwe.

To moja wina, tylko moja. Zniszczyłem coś więcej, niż siebie, zniszczyłem jego. Dlaczego to musiało się tak potoczyć?

Wiedziałem, już długo, że Han na mnie patrzy, dużo na mnie patrzy. On zresztą, też nie był obojętny.

Będąc trainee, odkryłem swoją orientację. Poznałem wtedy chłopaka, starszego o rok ode mnie, niższego. Wydawał się zagubiony w tym świecie, z jakiś przyczyn wydał mi się interesujący, aż nazbyt. Zapragnąłem być blisko niego, tak zaczęła się nasza przyjaźń. Miał być tancerzem, Park Jungsung. Od niego wszystko się zaczęło, pomimo, że nie było mi dane wyjawić mu mojego zauroczenia, to i tak na mojej liście góruje jako ten pierwszy.

Ta akcja z Felix'em była ustawiona, chciałem upewnić się czy to co mówił naszemu najstarszemu członkowi(nie pytajcie skąd wiem, jestem po prostu pieprzoną wróżką, jasne) było prawdą. Kocham go, ale jednocześnie nienawidzę. Gdy wybuchł zazdrością, bym tak cholernie kuszący, a gdy mnie całował... Smakował żelkami, najlepszymi jakie w życiu jadłem. Gdy widziałem go, uderzającego w te ścianę to myślałem, że pęknie mi moje zjebane, zpedalone serce, które o dziwo posiadam. 

Woo wybiegł za nim, smutek i zazdrość. To on będzie rozmawiał z moim znienawidzonym kochaniem, nie ja. Chciałem żeby mi to wyjaśnił, mi. M i. Nie jemu... 

Ze mną został Bang, wiedział doskonale o tym co czuję do Han'a, jak prawie cały zespół. Z wyjątkiem I.N (to jeszcze dzieciak, nie powinien o czymś takim słuchać), Hyunjin'a (zwyczajnie mnie wkurwia) i Changbina (mam okres, co chcecie).

Spojrzał na mnie zmartwiony i mnie przytulił, wyprowadził stamtąd abym się nie zadręczał, ale to i tak nic nie dało. Minęło jakieś 45 minut, ptaki już wyły za oknem a ja ryczałem jak pieprzone dziecko, któremu zabrało się lizaka. Usłyszałem krzyki w kuchni i dźwięk tłuczonego szkła, razem z Bangiem wybiegliśmy z pokoju jak najszybciej mogliśmy, aby obadać sytuację. Wkroczyłem do pomieszczenia i umarłem. Umarłem gdy zobaczyłem jak Woojin i Hyunjin przekrzykują się z zapłakanym Jisungiem. Nawet teraz wyglądał pięknie. Widząc go w takim stanie za pragnąłem wziąć go w ramiona, powiedzieć, że wszystko będzie już dobrze i nigdy go nie puścić. Ale gdy myśl uświadamiająca mi, że była to zwyczajnie moja wina uderzyła mi do głowy, te marzenia zdawały się prysnąć.

i haven't ideaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz