Prolog

13.9K 383 45
                                    

Nie wiedziałam, że wybierając się z mamą i siostrą na tak zwany rytuał przeistoczenia, ON zwróci swoją uwagę na mnie. Nie wiedziałam, że kiedy spojrzę w jego oczy zakręci mi się w głowie, a kolana zmiękną.
Wiele rzeczy nie wiedziałam, nie zdawałam sobie sprawy, że sytuacja może mieć taki przebieg. Nikt się tego nie spodziewał. Malcolm Diogenes Gabriel Bloodmoon.
Jego imię znał każdy, nawet jeśli tego nie chciał. Alfa Srebrnej Tarczy Północy, mojej watahy, osoba niezwykle tajemnicza, pewna siebie i budząca postrach. Dbał o swoich ludzi, a jednocześnie nie pozwolił im wejść sobie na głowę. Stawiał jasne granice swojej prywatności, dlatego mało o nim wiedzieliśmy. Po za faktem, że ma trzydzieści lat, nie odnalazł przeznaczonej, a los spowodował, że stał się prawowitym następcą przywódctwa stadem zamiast swojego starszego brata Jaspera. Wiele kobiet dałoby się pokroić za chociażby muśnięcie jego ubrania o ich. Nie rozumiałam tego i nie chciałam rozumieć. Nie zależało mi, żeby go zobaczyć, właściwie nie doszłoby do tego gdyby nie fakt, że mój ojczulek miał się dzisiaj stać kimś wyżej ustawionymi w stadzie. Dokładnie miał być jedną z prawej ręki naszego alfy. Zajmować się problemami ludzi na naszym terenie i informować betę stada o tym co się dzieje, a ona przekazywać wszystko alfie w raporcie. Każdy znał mojego tatę, ludzie uwielbiali go, ponieważ był dobrym zmiennym, pomagał i zawsze był serdeczny. Niezależnie od tego kto się do niego zwrócił on dawał porady i starał się pomóc. Był szanowany i budził respekt, ale nie tak jak Alfa Bloodmoon. To wydarzenie odbiło się ogromnym szumem w lokalnych gazetach. Tylko najbliżsi ludzie alfy i moja rodzina. Wilcza prasa była w stanie udawać kogoś z naszej rodziny, ale wstęp był załatwiony tylko dla mamy, mnie, siostry, mojego starszego brata i oczywiście taty. Wszyscy mieliśmy przyjechać razem, żeby uniknąć nieporozumień i niepotrzebnych wtargnięć na przyjęcie. Od rana moja mama chodziła za mną, żebym szykowała się. Z początku robiła to dyskretnie dając mi do zrozumienia, że czas upływa, ale ja potrzebowałam tylko może dwóch godzin na wszystko. Chwilę po tym jak zebrałam się siedzieliśmy w aucie i jechaliśmy w odpowiednie miejsce. Słuchałam rozmowy rodziców, ale bardziej patrzyłam za szybę. Lubiłam być w innym świecie kiedy jechaliśmy autem.

- Marie, słyszałaś o czym mówiłam? - usłyszałam głos mamy i spojrzałam w jej stronę.

- Z tym, że mamy się zachowywać przyzwoicie czy, że mamy nie patrzyć Alfie Malcolmowi w oczy?

- Po prostu nie zróbcie jakiegoś zamieszania, zero kłótni z Rosaline. Ambrose ciebie też się to tyczy.

- Mamo, nie mamy dwunastu lat, to że Rose ma szesnaście nic nie znaczy - przewróciłam oczami, a ona westchnęła.

- Czasami zapominam, że jesteście już dorośli.

- Chyba najwyższa pora pogodzić się z tym, że twoje małe dzieci to stare dupy, mamo - parsknęłam śmiechem słysząc mojego brata.

Miałam dwadzieścia dwa lata i prawdopodobnie sprawiałam rodzicom wiele kłopotów. Najwięcej z mojego rodzeństwa. Chodząc jeszcze do szkoły nie pozwoliłam innym dziewczynom wejść sobie na głowę i być popychana w kąt, przez co czasem zdarzało się, że była potrzebna interwencja kogoś dorosłego. Nie mogłam zaprzeczyć też, że byłam upartym dzieckiem, właściwie nadal jestem, ale mniej. Życie na własny rachunek wiele mnie nauczyło.
Mimo wszystko moi rodzice wiedzieli, że kocham ich najbardziej na świecie i rodzina to dla mnie priorytet. Zawsze mogli na mnie liczyć i nie było wątpliwości, że poleganie na mnie to najlepszy pomysł. Dlatego moja mama ufała mi kiedy miałam coś zrobić lub oznajmiłam, że zajmę się tym albo tamtym.
Jednak mimo tego, że wiedziałam jaki to zaszczyt dla mojej rodziny spotkanie się twarzą w twarz z alfą, chciałam wrócić do domu. Wejść do mojego mieszkania, rzucić się na kanapę i włączyć ulubiony serial, a potem zasnąć pod kocem.
Kiedy weszliśmy do budynku najdroższej restauracji w mieście czułam się dość niekomfortowo. Ogromna sala z kryształowymi żyrandolami, przyozdobiony sufit i ściany, obrazy, lśniąca podłoga oraz stoliki, przy których już było dużo osób, ale nie było najważniejszej osoby, Alfy Bloodmoon.

Pod Osłoną NiebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz