14

558 33 3
                                    

Nadszedł dzień, w którym uczniowie wyjeżdżali do domów na październikowo-listopadową przerwę.
James nie mógł się doczekać kiedy jego rodzice poznają szczęście jego życia.
Dziewczyna spakowała się i zamykając kufer poszła sprawdzić jak radzi sobie Potter.
Niezbyt dobrze mu szło. Wrzucał ubrania byle jak w tym połowy nie mógł znaleźć. Zaraz mieli wyjeżdżać a on nawet się nie ubrał.
-Wiesz co, ty idź do łazienki a ja ci pomogę - zaproponowała ruda.
-Lily jesteś aniołem! - krzyknął całując ją w czoło.
Po kilku minutach wyszedł odświeżony i ogarnięty. Gdy spojrzał na swój bagaż przeżył szok. Każdy ciuch był idealnie złożony. Dodatkowo spakowane było wszystko co potrzebował na te kilka dni.
-Kochanie cofam to co powiedziałem wcześniej. JESTEŚ MERLINEM! A tak w ogóle to gdzie Syriusz!
-Nie wiem.
Nagle zguba wpadła do sypialni.
-Jeju zostało 30 minut jak ja mam się spakować! Czekaj co to! - krzyknął wskazując na swój kufer, który był idealnie przygotowany do wyjazdu.
Kto to zrobił? - wyjąkał Black nie otrząsając się z szoku.
-Ja - uniosła lekko do góry rękę Evans.
-Kocham cię! Uwielbiam! - przytulił ją mocno Łapa po czym wyniósł swoje rzeczy z dormitorium.
-To co lecimy!? - zapytał okularnik.
Jego dziewczyna jedynie kiwneła głową.
Zajęli wolny przedział wraz z Dorcas i Huncwotami.
James siadając objął ręką swoją gryfonkę.
,, Pomyśleć, że jeszcze podczas ostatniej jazdy trzepnęłabym go w ten jego pusty łeb za to, że mnie dotknął'' - przeszło przez jej myśl.
Całą podróż spędzili na gadaniu o nowych pomysłach żartownisiów szkolnych, o zmianie Evans że sztywnej na normalną, o tym co będą robić w Halloween.
Na peronie czekali już Euphemia i Fleamont Potterowie. Pierwszy podbiegł do nich Black przytulając ich jak własnych rodziców. W prawdzie to uznawał ich za swoją jedyną, prawdziwą rodzinę. Oni również traktowali go jak syna. Za nim pojawił się Rogacz trzymający się za rękę z rudą.
-Oh synku! - podleciała mama Pottera przytulając go z całej siły. Był sporo wyższy od niej więc musiał się schylić. Gdy tylko go puściła pojawił się przy niej jego tata. Byli bardzo podobni. Tylko kolor włosów ich różnił. Obydwoje nosili takie same okulary. Po przywitaniu się z synem, wzrok rodziców Jamesa spoczął na jego dziewczynie.
-Mamo, Tato to jest Lily-przedstawił ją w skrócie James.
-Bardzo mi miło państwa poz.. - nie udało jej się dokończyć, gdyż Euphemia podleciała do niej i zaczęła ją przytulać.
-Jesteś jeszcze ładniejsza niż sobie wyobrażałam! Jamie tyle nam o tobie opowiadał.
Gryfonka uniosła brew do góry i spojrzała na swojego chłopaka, który lekko się uśmiechał.
W pewnym momencie podszedł i Fleamont z wystawioną dłonią. Ruda lekko nią pokiwała jednak ten przyciągnął ją do siebie i przytulił delikatnie klepiąc ją w plecy.
-To co idziemy! Jestem cholernie głodny! - wykrzyczał Syriusz udając oburzonego.
Potter ponownie złapał swoją dziewczynę za rękę i pociągnął w stronę ściany - wyjścia.

Kiedy dotarli do domu państwa Potter Lily poczuła się jak w domu. Atmosfera jaka tu panowała była bardzo rodzinna. Dodatkowo zarówno Euphemia jak i jej mąż byli osobami ogromnie sympatycznymi.
Została zaprowadzona do pokoju Jamesa.
-No co? Będziesz spała ze mną! Co ty myślałaś, że pozwolę im wpakować cię do pokoju gdzieś na końcu domu! Nie doczekanie.
Przytulił ją do siebie a ta zaczęła się śmiać.
-Jak ci się tu podoba? - szepnął jej do ucha.
-Jest.. Jest wspaniale... - mruknęła patrząc się w ziemię. Chłopak zobaczył, że coś posmutniała więc szybko rzucił ją na łóżko i zaczął łaskotać.
-Prze... Hahahaha.. Przestań... Ja.. Potter! - mówiła pomiędzy śmiechem.
Do pokoju wparował Black.
-Sorka, że przerywam ale Rogacz twoi rodzice jadą gdzieś i kazali wszystkim zejść na dół bo przyjechał twój ugggg... Kuzyn.
To ostatnie powiedział głosem zmęczenia.
Odrazu banan na twarzy okularnika się zmył.
Zarówno on jak i jego dziewczyna wstali i poszli do pokoju dziennego.
Przed nimi stanął mniejszy od Jamesa blondyn.
Wyciągnął rękę w stronę Rudej
-Liam
-Lily.
Właściciele domu pojechali na zakupy. Cała trójka musiała zostać i wysłuchiwać historii Liamuska (jak to nazywał go Potter i jego przyjaciel)
-Ymm przepraszam, że tak zapytam ale wy - wskazał palcem na Evans i jej chłopaka - jesteście razem?
-Tak!? - krzyknął James jakby było to coś oczywistego.
-O.. Okej..
Oglądali chwilę telewizję.
-Pójdę do kuchni po wodę. Wy też chcecie czegoś do picia?.
-Mi możesz przynieść sok pomarańczowy Evans! - powiedział Syriusz.
-A ty? - lekko szturchneła Pottera.
-Ja nie chcę dzięki.
Zdjął swoją rękę z pleców dziewczyny.

Lily stała i właśnie lała wody do szklanki kiedy ktoś zasłonił jej oczy.
-Zgadnij kto to
-Ten brzydszy Potter czyli Liam.
Nagle jego dłonie znalazły się na jej biodrach.
Ruda lekko w szoku zaczęła się wyrywać jednak chłopak oplótł ją w pasie tak mocna, że nie mogła uciec. Zaczął się przybliżać. Chciał ją pocałować jednak to go odpychała i wykręcała głową.
-Puść mnie do cholery! Zostaw mnie!
-Oj daj spokój. Nie powiesz, że naprawdę kochasz tamtego.
-A właśnie, że powiem więc weź idę mnie te łapska.
Mocniej ją przyciągnął. Dziewczynie łzy zbierały się w oczach. Wyrwała się jednak on zaczął ją macać jedną ręką a drugą ją dociskał do ściany.
-Możesz mnie zostawić! Nie dotykaj mnie!
W pewnym momencie do kuchni wparował Black.
-James chyba mamy problem!
Kiedy do kuchni wszedł Potter i zobaczył swoją zapłakaną ukochaną i kuzyna trzymającego ją za nadgarstki wkurzył się na maksa.
Podszedł do niego i uderzył go w twarz z taką mocą, aż ten upadł na ziemię.
Lily schowała się za swoim partnerem.
Później okularnik złapał Liama za bluzę i wyrzucił z domu. Tamten już chciał odchodzić kiedy przez otwarte drzwi wyleciał jego plecak kopnięty przez Syriusza.
Gryfonka cały czas nie mogła się otrząsnąć. Trzymała się blatu a po policzkach ściekło kilka łez. Klatka piersiowa szybko się unosiła przez jej nerwowy oddech.
-Hej kochanie wszystko w porządku! Jego już tu nie ma.-powiedział ciepły i spokojny głos za nią.
Odwróciła się i przytuliła go.
Teraz tego potrzebowała... Kogoś kto ją obroni, wesprze i pokocha.
Łapa odkaszlnął aby podkreślić swoją obecność.
-A tak sok! - przypomniała sobie Evans. Poddała mu szklankę z pomarańczowym płynem. - J.. Ja pójdę chyba no górę. - oznajmiła cały czas roztrzęsiona.
Wchodząc po schodach usłyszała jeszcze zdanie swojego chłopaka :
-Jeśli się pojawi w jej pobliżu lub moim. Ba jeśli pojawi się gdzieś w okolicach tego domu obiecuję na Merlina, że go zabije!
-Pomogę Ci w tym - odparł Syriusz.

You are the only one- Lily and James (1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz