27

417 19 4
                                    

Następnego dnia była cudowna pogoda. Nikt by nie powiedział, że jest luty. Słońce świeciło, a po śniegu nie było śladu. Nawet trawa odrosła.

Lily pov :
Obudziłam się dzisiaj wyjątkowo wcześnie. Na dworze świeciło słońce a jego promienie wpadały przez moje okno. Wstałam aby je otworzyć, jednak uniemożliwiał mi to ciężar na moim brzuchu. Były to ściśnięte naokoło mnie ramiona Jamesa.
Jak on słodko wygląd jak śpi... W sumie to zawsze... Nie wiem czemu nie dałam mu szansy wcześniej. Jest naprawdę wspaniały... Nic w nim bym nie zmieniła. Udało mi się uwolnić z jego obięć i podejść do szyby. Otworzyłam ją najszerzej jak się dało. Dopiero teraz zobaczyłam jakiś liścik... Przypomniało mi się jak ostatnio śmierciożercy tak właśnie zostawili wiadomość...
Od razu rozerwałam kopertę i zaczęłam czytać.

Oddaj nam szlamę, a zostawimy ciebie w spokoju.

Czyli to cały czas chodzi o mnie... Zależy mi na nim bardziej niż na sobie ale czy chce go zostawiać?
Nie zdążyłam nawet zauważyć, kiedy za moimi plecami pojawił się on...
Zaczął czytać na głos,, oddaj nam szla-" schowałam szybko kartkę za plecy.
-Lily pokaż mi to.. Proszę? - zapytał spokojnym tonem.
-James to nic..
-Jesteśmy razem i musimy sobie mówić wszystko tak? Niedługo zostaniesz Panią Potter, dlatego jako twój przyszły mąż chce wiedzieć wszystko.
-Od kiedy ty jesteś taki mądry co? - zapytała uśmiechając się...
-Liluś bądźmy poważni.
Westchnęła i podała mu list.
Odwróciła się w drugą stronę.
-Pójdę do nich...
-CO!
-Powiedzieli, że dadzą Ci spokój... Jeśli to..
-Lilla! Bez ciebie nie ma sensu bym tu był...! Wolałbym dostać Avadą!
Przytuliłam się do niego jedynie... Wiedziałam, że mnie kocha bo cały czas mi to mówi.. To ja rzadko mu to powtarzam...
-Kocham cię
-Ja ciebie też Lils.
I klasycznie jak to my, po tych słowach się pocałowaliśmy. Pamiętam jak z koleżanki z młodszego roku założyły się którą pocałuję pierwszą... Nie wiedziały co zrobić bo żadnej nie tknął...

Dzisiaj był mecz quidditcha. Gryfoni vs Krukoni. Ubrałam się jak zwykle w barwy swojego domu i zeszłam na dół do Dorcas...

Siedziałyśmy na trybunach już kolejną godzinę... Gryffindor wygrywał ale nigdzie nie dało się dostrzec złotego Znicza... James leciał teraz w stronę chmur, gdzie nic nie było widać...
Nie było go minutę i następną.
W końcu pojawił się.. Z kulką w dłoni!
Wszyscy zaczęli wywatować ale ja obserwowałam jedynie aby bezpiecznie zszedł na ziemię. Cały czas uważam, że to sport dla samobójców...
Tak jak myślałam zawsze musi stać się coś złego. Jakiś krukoński pałkarz podleciał do mojego Pottera i od tyłu walnął go w głowę! Miałam ochotę go tam zabić.

Normal pov :
Lily wybiegła na boisko jako jedna z pierwszych i od razu zaczęła zajmować się rannym. Krew bardzo szybko mu leciała przez otwór w głowie.
-Panno Evans trzeba go zabracudo skrzydła szpitalnego! - zaczeła krzyczeć Sprout.
-Uspokój się! Nie widzisz, że dziewczyna wie co robi! - krzyknęła podirytowana McGonagall.
Minęło niecałe 5 minut a chłopak był już poskładany i wszystkie rany zostały opatrzone.
-Trzeba mu dać eliksir nasenny.. Wtedy wszystko szybciej się zagoi.James posłuchaj mnie - zaczęła tłumaczyć ruda kiedy okularnik otworzył oczy - będziesz przeniesiony do Pani Pomfrey i masz żreć leki które Ci daję i pić wszystko! Zrozumiano? - spytała unosząc brwi i groźnie na niego patrząc.
-Tak jest mamo - wymamrotał i uśmiechnął się na co dostał kopa w tyłek od Syriusza.
-Lils gdzie idziesz? - spytał Black.
-Jak gdzie! Idę znaleźć tego idote pałkarza Ravenclawu.
-Idę z tobą!
-Hej! Wszystkio w porządku? Coś cię boli?
-Lily uspokój się, nic mi nie będzie...
Do skrzydła szpitalnego wpadł rozpromieniony Syriusz.
-Evans to było genialne! - wydarł się, za co dostał upomnienie od Pani Pomfrey.
-C.. Co się stało? - spytał podnoszący się James.
-Stary, znaleźliśmy tego chłopaka co cię tak urządził i najpierw złamałem mu nos, ale to pomińmy, jak poszedł po prysznic skubneliśmy ci pelerynę niewidkę i weszliśmy im do szatni. Ruda rzuciła na jego ubrania zaklęcie urojonej przezroczystości, przez co tylko on widział kolory, a według reszty był nagi. Czujesz, że paradował tak przed całą szkołą dopóki Slughorn go nie zgarnął!
Okularnik jedynie uśmiechnął się.
-Panie Potter - rozległ się głos pielęgniarki - może już Pan opuścić skrzydło. Proszę wracać do siebie.
-Dobrze! Dziękuję!

You are the only one- Lily and James (1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz