1

1.7K 49 28
                                    

Lily Evans zaczynała właśnie ostatni rok w Hogwarcie. Już za kilka minut miała przejść przez peron 9 3/4. Niestety na King Cross musiała przyjechać sama. Przez wszystkie lata nauki rodzice ją wspierali i byli dumni z tego, że jest wyjątkowa. Dopiero w te wakacje jej matce coś strzeliło. Zaczęła się tak jakby jej bać. Kiedy była w pobliżu reagowała jak Petunia-uciekając lub ignorując ją.
Dziewczyna wzięła głęboki wdech po czym przebiegła wraz z bagażem przez ścianę.
Znajdowała się na swoim ukochanym peronie. To tu się wszystko zaczęło. To właśnie tu pierwszego dnia spotkała swoje przyjaciółki - Dorcas Meadows oraz Alicje Carter.
Wzrokiem szukała ich, jednak nigdzie nie mogła dziewczyn odszukać. Skierowała się, więc do pociągu z nadzieją, że znajdzie wolny przedział i tam na nie poczeka.
Na jej szczęście udało się zająć miejsca na samym końcu ekspresu. Wyjeła nową książkę, lecz nie dane było jej długie siedzenie w samotności. Drzwi otworzyły się z hukiem, a do środka wpadła Dorcas. Lily uśmiechnęła się bardzo szeroko na jej widok. Podleciała i zaczęła się tulić do przyjaciółki.
-Gdzie Alicja?-mrukneła do jej ucha ruda.
-Poszła z Frankiem do jego znajomych.
Po chwili opadły na siedzenia. Zaczęły się śmiać i poczuły jak pociąg rusza. Drzwi przedziału ponownie się otworzyły. W wejściu stała najgorsza czwórka rozrabiaków - Huncwoci.
Syriusz, James, Remus I Peter byli znani w całym Hogwarcie że swoich żartów. Lily lubiła ich, jednak jako prefekt często musiała ich pouczać i odejmować punkty. Z całej paczki jej najlepszym przyjacielem był Lupin. Jako jedyny był rozsądny i tak samo jak jej, zależało mu na ocenach.
-Witajcie piękne dziewoje! - teatralnie ukłonił się Black.
Po sekundzie wybuchł śmiechem, który był tak zaraźliwy, że chwilkę później cały przedział się trząsł.
-Ach, żartowałem. A teraz na poważnie, podnieście się i przytulcie najprzystojniejszego ucznia Hogwatu!
Dziewczyny wstały I wykonały hmm.. Prośbę? A może i żądanie Syriusza.
Lily utuliła jeszcze Remusa I przywitała się z Peterem. Na koniec czekało ją najgorsze... James.
-Hej Potter-mrukneła pod nosem i dopiero teraz zobaczyła plakietke prefekta naczelnego. Że co! Kto normalny nominował by jego na to stanowisko - Gratulacje-klepneła go lekko po ramieniu.
Chłopak podniósł brwi, rzucając pytające spojrzenie. Dziewczyna pokazała palcem na taką samą odznakę jaką miał on.
Pokiwał głową - Dzięki.
Pierwsze kilkanaście minut minęło w ciszy. Lily dziwiła się, że ten debil Potter nie wyskoczył do niej ze swoim klasycznym pytaniem.
-A ty co Rogacz, nie zapytasz się - tu odkaszlnął-,, Evans umówisz się? - Syriusz zaczął się śmiać.
-Łapa ile ty masz lat? Nie jesteśmy już w piątej klasie. - odpowiedział krótko rozczochraniec ciągle patrząc się w okno.
Ruda uniosła brwi i lekko się uśmiechnęła. Przyznała, że odetchnęła z ulgą. Być może chociaż ten rok będzie normalny.

James oderwał wzrok od krajobrazów i kątem oka przyjrzał się Evansównej. Jej wcześniejsze rude włosy, zagęściły się i zmieniły kolor na kasztanowy. Piegi nie zajmowały już całej twarzy, a jedynie występowały na nosie i odrobinie policzków. Oczy nie zmieniły się nic. Cały czas były piękne i zielone. Miały kształt migdałów. Nie chciał się nikomu przyznać, ale od piątego roku jego ulubionym kolorem był szmaragdowy a kamieniem-minerał o tym właśnie odcieniu. Była ona jedyna, u której mógł takie oczy zaobserwować. Chciałby teraz podejść i ją przytulić, jednak wolał poczekać.
Zrozumiał, że Lily jest dziewczyną, która poszukuje kogoś kto się nią zaopiekuję, będzie troskliwy i nie będzie idiotą. Całe wakacje starał się opanować te cechy. Pomagały mu w tym wydarzenia trwające w tym okresie - Wojna, Vodlemort, morderstwa. To wszystko miało wpływ na jego życie.
Nie pamiętał ile czasu przyglądał się dziewczynie ale odczuł, że gwałtownie zahamowali. Rozejrzał się przez szybę i zobaczył, że dotarli na stację. Powoli zdjął swój kufer z góry, podając bagaż Evans.
-Dziękuję - szepnęła dziewczyna, odbierając swoje rzeczy.
-Nie ma za co - powiedział coś wreszcie od początku jazdy. Uśmiechnął się lekko. Po raz pierwszy mu za cokolwiek podziękowała.
To, że zmienił swoje zachowanie na lekko poważniejsze nie zmieniło faktu, iż planował z Huncwotami jakiś kawał.
Dojeżdzając pod szkołę na twarzy Lily pojawił się ogromny uśmiech.
-Lepiej nie jedz nic, dopóki cię nie poinformujemy - szepnął ktoś wtedy kierowała się do Wielkiej Sali. Wszędzie rozpoznała by te perfumy. Lekko cytrusowy z małą nutką czekolady i świeżości. Kiedy James wyprzedził ją, zaciągneła się zapachem w powietrzu.
Widział in jej reakcje i mimo tego, że dziewczyna nie zauważyła tego chłopak uśmiechnął się aż kąciki oczu mu się pomarszczyły.

Po ceremonii przydziału na stole pojawiło się pełno potraw. Dorcas chciała się rwać do jedzenia, jednak widząc spojrzenie Huncwotów, Lily uniemożliwiła jej to. Lekko klepneła ją po dłoniach przez co wypadł jej widelec.
-Ej!
-Nie dotykaj narazie niczego. Spójrz tylko na tą czwórkę. Widać, że coś zrobili.
Dziewczyna szybko odłożyła kawałek kurczaka, który chciała nałożyć na talerz. W pewnej sekundzie kilka osób zrobiło się fioletowych. Napoje wystrzeliły w powietrze, a owoce podskakiwały w górę. Huncwoci wybuchneli śmiechem, a Meadows i Evans do nich dołączyły.
Professor McGonagall stała się czerwona i chciała podbiec do stołu Gryffindoru, jednak dyrektor ją zatrzymał. Sam się z tego śmiał.
W pewnym momencie wszystko ustało jednak na ziemi pojawił się lód.
-Super, jak ja mam teraz iść do dormitorium! Jeszcze pierwszoroczni!
-Chodź pomogę Ci wyjść - Potter podał jej dłoń - i zgarniemy przy okazji młodych.
Lily zaskoczona była zachowaniem James'a ale zgodziła się aby jej pomógł.
-Dziękuję
-Drugi raz już mi to dzisiaj mówisz - odpowiedział dodając swój huncwocki uśmiech.
Kiedy wyszli z sali, a za nimi szła banda dzieci Lily wyjeła swoją różdżke i odmroziła drogę prowadzącą do pokojów Gryfonów.
-Czemu nie zrobiłaś tego na wielkiej sali - zapytał ją towarzysz.
-Nie chciałam psuć wam tego hmmm,, pomysłu "?
Uniósł brwi ze zdziwienia i odszedł, kiedy pierwszoroczni poszli do swoich sypialni.
Lily chwilę jeszcze sprawdzała, czy aby na pewno nikt się nie ukrył i chciała już wchodzić po schodach ale usłyszała głośne rozmowy.
-Coś mi się wydaje, że podejście Evans do mnie zmieniło się! Wydaje się inna. Nie drze się ciągle i wiesz, że nie odmroziła podłogi mimo, iż znała zaklęcie! Podobno nie chciała psuć lodowiska, ale wydaje mi się, że to był pretekst abym jej pomógł!-krzyczał na cały pokój wspólny Potter.
-Ta już bierzcie ślub! - powiedział z sarkazmem i prychnął Syriusz.
Lily nie wiedziała czemu ale jej brzuch jakby skurczył się. Szybko weszła do dormitorium żeńskiego i rzuciła się na swoje łóżko.
Zastanawiała się, czemu tak zareagowała. Dopiero po chwili zrozumiała, że to co mówił James było prawdą. Nie wszystko ale większość. Naprawdę nie odmroziła lodowiska aby nie psuć im tego! A to, że nie umie poruszać się na lodzie to nie jej wina! Ale racja, jej uczucia się zmieniły. Coś przyciągało ją w stronę chłopaka. Jakaś niewidzialna siła.

You are the only one- Lily and James (1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz