15

606 24 8
                                    

Lily leżała na łóżku i patrzyła się w ciemność.
W pewnym momencie drzwi do pokoju otworzyły się i stanęła w nich Pani Potter.
Usiadła obok Evansównej.
-Słyszałam co się stało... James jest bardzo zły, a Syriusz.. No co no nie umie trzymać języka za zębami.
Ruda słysząc to zaśmiała się.
-Dziękuję.. Za zaproszenie mnie tutaj... Wie pani w tym miesiącu straciłam matkę..
-O merlinie! Tak mi przykro. Można wiedzieć dlaczego?
-Voldemort.
Kobieta westchnęła i objęła ramieniem dziewczynę.
-Masz może jakieś rodzeństwo?
-Tak.. Siostrę. Jednak ona nie chce mnie znać. Jestem I byłam jedyną czarownicą w rodzinie. Wszyscy od zawsze mieli mnie za dziwadło. Odsuneli się ode mnie. Głównie właśnie moja siostra. Na pogrzebie powiedziała mi, że nie mam po co wracać do domu. Dlatego dziękuję jeszcze raz.
-Och kochanie nie ma za co! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tobie i Jamesowi się udało. Od piątej klasy rok w rok ględzi jaka to jesteś wspaniała. Gdybyś widziała jak mu się oczy świecą kiedy o tobie mówi.
Obydwie się zaśmiały.
-Przepraszam, że o to zapytam ale czy nie przeszkadza Pani to, że jestem no... No szlamą?
-Nie mów nawet takich rzeczy! Czarodziej to czarodziej. Nie ważne jakich ma przodków. Ważne kim jest. Ja nie wiem co się dzieje teraz! Wszystko kręci się wokół czystości krwi. A ty? Jesteś najlepszą osobą dla mojego syna. Inteligentna, miła, uprzejma, empatyczna. Może Ci się wydać, że tylko tak mówię,przecież cię nie znam ale uwierz mi co wakacje mam wykład od tych dwóch idiotów co zrobiłaś, gdzie byłaś, jakie oceny zdobyłaś.
Lily ponownie zachichotała.
Do pokoju wszedł James.
Kiedy je zobaczył lekko się zmieszał.
-Ja już pójdę - oznajmiła Euphemia głaszcząc Evans po plecach.
-Dobranoc!
Zamknęła za sobą drzwi, a jej miejsce obok Rudej zajął okularnik.
-Jak się czujesz?
-Już dobrze - oparła głowę o jego ramię - twoja mama jest naprawdę wspaniałą kobietą!
Zaśmiał się.
-Wiem... Ale jak z nią pomieszkasz te 17 lat zobaczysz, że w niektórych momentach zmienia się w diabła!
-Nie wierzę - stwierdziła Gryfonka.
Poszła wziąć prysznic, zaś jej chłopak który zrobił to wcześniej leżał już pod kołdrą.
Ułożyła się obok niego i kładąc głowę na jego torsie usneła.

Następnego ranka dziewczyna kierowała się do łazienki kiedy usłyszała rozmowę jej chłopaka z jego przyjacielem.
-Stary, w końcu kiedy z nią zerwiesz? Przecież ten zakład stracił ważność w 3 klasie! Dałeś mi już pieniądze więc po co to ciagniesz?
Lily chciała wyjść i pokazać swoją obecność. Chciała wygarnąć im co o nich sądzi ale...
-Syriusz ja ją kocham! Nie chodzi o żaden pieprzony zakład! Zakochałem się! Tak! Kocham ją bardziej niż kogokolwiek innego! I nie zostawię jej nigdy! Chyba, że sama będzie tego chciała! Myślałem, że zrozumiałeś, iż za nią szaleję. Masz rację na początku od 2 do 3 roku chodziło tylko o to by ją zdobyć, ale teraz chodzi o coś więcej. Ja chcę z nią być! Nie mogę bez niej oddychać!
-zmieniłeś się - były to dwa słowa, które Black wypowiedział nie z wyrzutem ale z dumą i szczęściem.
Evans zadowolona, że jej ukochany odwzajemnia jej uczucie poszła doprowadzić się do przyzwoitego stanu
Po przebraniu się zeszła na dół.
-Hej kochanie pomożesz mi? - zapytała Euphemia.
-Tak, pewnie.
Obie ruszyły do kuchni. Na stole leżało kilkanaście lub kilkadziesiąt talerzy z jedzeniem. Ruda zaniemówiła.
Pani Potter widząc jej reakcję wyjaśniła :
-Ty nawet nie wyobrażasz sobie ile potrafią pochłonąć James, Syriusz i Fleamont. Ja nie wiem gdzie oni to mieszczą!
Gryfonka zaśmiała się i zaczęła wynosić potrawy do pokoju dziennego.
Śniadanie zjedzone było w spokoju, rozmawiali o pracy Pana Pottera który był aurorem. Później jego syn zaczął opowiadać o quidditchu. Mama chłopaka nie myliła się. Z ogromnych ilości jedzenia zostały znikome resztki. Wraz z właścicielką domu wyniosła i włożyła wszystkie naczynia do zlewu.
Dzisiaj mieli się udać na pokatną na małe zakupy.
Lily koniecznie chciała zajść do esów floresów co nie wzbudziło zbyt dużej ekscytacji u chłopaków. Od razu po zakupieniu kilkunastu książek biegiem ruszyli do sklepu z miotłami.Oczywiście James musiał kupić najlepszą z najnowszymi dodatkami jakże by inaczej.
Później Black i Potter spotkali Remusa, który wraz z Rogaczem poszedł gdzieś w bardzo pilnej sprawie, zostawiając Evansówne z Hogwarckim Casanovą. Łazili we dwójkę bez celu, aż natknęli się na Dorcas, która przy rozczarowaniu Syriusza zaciągneła ich do sklepów z ubraniami.
Ku zdziwieniu wszystkich dwójka Huncwotów znalazła ich bez problemu. Nie chcieli nikomu wyjawić gdzie i po co byli, więc pozostali nie naciskali.
Po przeteleportowaniu się do Doliny Godryka zobaczyli małe dzieci poprzebierane i zbierające cukierki.
-Ale to jest bez sens! Równie dobrze mogą je sobie wyczarować! - narzekał Potter.
-Oh daj spokój! Wiesz jaka to jest świetna zabawa. Właśnie takie dzieci mają z tego ubaw. Mogą się przebrać i wraz ze znajomymi straszyć innych!
-Evans, Evans...
-Co?
-Nic, już nic. Wracamy do domu. Łapa! Gdzie ty do jasnej cholery jesteś!
-Tutaj! - krzyknął ktoś z miejsca gdzie było pusto.
-Jebnąłeś mi pelerynę prawda?
-Dokładnie!
Wszyscy zaczęli się śmiać i Black zdjął z siebie insygnium. Gdy go zobaczyli dwójka ponownie wybuchneła śmiechem. Był cały brudny w czekoladzie! Całe policzki, usta a nawet nos. Wyglądał komicznie.
Gdy weszli do domu państwa Potter, gospodarze siedzieli i oglądali telewizję, czyli pozostali w takim stanie w jakim młodzież ich zostawiła.
Wchodząc do sypialni Jamesa Lily zobaczyła listy na poduszce.
2 były do jej chłopaka a dwa pozostałe dla niej.
-hmm to ja cie może zostawię, aby ci nie przeszkadzać - powiedział drapiąc się po karku okularnik, który widząc ukochaną z listami czuł się zdezorientowany.
-Możesz zostać. Zobaczymy razem co to i od kogo.
Kiedy tylko wypowiedziała te słowa Rogacz wskoczył na łóżko i położył się. Rzucił też swoje listy nie przejmując się co w nich jest.
Ruda odszukała adresatów i głośno przełknęła ślinę.
-Od kogo?
-Są od Severusa i Liama
-Te gnidy do ciebie napisały! - zbulwersował się Potter po czym wstał i zmienił pozycję na siedzącą.
Usiadł za swoją dziewczyną i obydwoje zaczęli czytać list od Snape'a.
Droga Lily,
Wiem jak wyglądają nasze kontakty teraz. Ty jesteś z tym idiotą Potterem, a ja jestem sługą jedynego i prawdziwego Pana. Mimo to chciałbym abyśmy czasem porozmawiali... Nawet jako znajomi. Zrozumiem jeśli nie będziesz chciała mieć ze mną doczynienia, ale chcę abyś wiedziała, że dla ciebie mogę zrezygnować z bycia śmierciożercą. Czy jeśli zostawię Czarnego Pana ty zostawisz Pottera i będziesz ze mną? Jeśli tak odpisz, jeśli nie zapomnij o tym liście.
Sev.
Lily wyrzuciła list do kosza i prychneła. Czuła na sobie wzrok Jamesa który był jakby lekko przerażony.
-Co on sobie wyobraża! Nawet jakby nigdy nie został śmierciożercą nie moglibyśmy być razem był dla mnie jak brat i podkreślam tu czas przeszły! Jeszcze aby sugerować, żebym cię zostawiła. Szczyt chamstwa!
Ponownie odwróciła się w stronę listów i sięgnęła po ten od kuzyna swojego chłopaka. Po jej ostatnich słowach Rogacz położył dłonie na jej biodrach a głowę oparł o plecy. Nie przeszkadzało to jej.
Lilyanno,
Chciałbym cię przeprosić za twoje zachowanie, ale jesteś naprawdę piękną osobą. Ja zaś jestem typem niecierpliwka, więc nic dziwnego, że zrobiłem to co zrobiłem. Przeprosiłbym cię osobiście ale Euphemia i Fleamont nie chcieli wpuścić mnie do domu. Jeśli chcesz się ze mną spotkać przyjdź proszę do dziurawego kotła jutro popołudniu.
Liam.
Ponownie ruda prychneła a jej chłopak wyrwał jej wiadomość z rąk.
-Chcesz tam iść?
Pokręciła głową.
-To dobrze. Nie puściłbym cię i tak na spotkanie z tym potworem.
Nagle do sypialni wparował Syriusz trzymający w dłoni czarodziejskie karty do gry.
-To co! Jest tak nudno! Walimy kilka rundek!?
Pokiwali ochotniczo głową i zabrali się do rozrywki.
Kilka dni minęły w kompletnym spokoju. Uczniowie wrócili do Hogwartu. Dziś był pierwszy dzień zajęć.
Lily właśnie wracała wraz z Dorcas do dormitorium, gdy zobaczyła Jamesa całującego się z jakąś krukonką.
Zamarła. Cały czas jej powtarzał jaka to jest dla niego ważna! Mówił jak to ją kocha! A tu! Liżę się z jakąś lafiryndą. Podeszła do niego i strzeliła go w twarz. Nie chciała aby było to tak mocno.
-Ej! - oderwał się od Ravenclawki i zobaczył rudą.. Coś mu nie pasowało.Ponownie spojrzał na dziewczynę którą całował i znowu wrócił wzrokiem do Gryfonki. Ta płakała.
Chłopak nie wiedział co się dzieje.
Stracił przytomność jednak Evans odeszła nie pomagając mu. Za bardzo zabolało ją to co zobaczyła. Wpadła jak burza do pokoju wspólnego.
-Hej Lilka co się stało? - krzyknął Syriusz widząc jej twarz.
-Twój przyjaciel właśnie przelizał się z jakąś laską, a kiedy dostał w ryj udawał idiotę! - odpowiedziała za przyjaciółkę Dorcas.
-Nie to niemożliwe! On za bardzo ją kocha - zaczął bronić kumpla Black.
-A jednak! - były to ostatnie słowa Rudej, które usłyszał, ponieważ wybiegł jak poparzony zza obrazu Grubej Damy.
Znalazł go na mapie Huncwotów. Ruszył w tą stronę. Okularnik siedział i śmiał się w najlepsze.
Nagle dostał pięścią w twarz.
-Sy.. Łapa! Co to było!
-Wiesz, że właśnie kilka minut temu straciłeś Lily!
-Kogo? Auć!
Dostał bólu głowy tak mocnego, że musiał napić się wody. Gdy chciał wypić zawartość kubka, jego przyjaciel wywalił go na ziemię.
-Nic stąd nie będziesz już pił! Idziesz ze mną! Jak to nie pamiętasz kim jest Lilka!
-Nie znam żadnej Lilli!
Dziewczyna siedziała na kanapie w pokoju wspólnym. Cały czas była roztrzęsiona. Kiedy Black wpadł trzymając Rogacza za kołnierz chciała wyjść ale powstrzymały ją ręce szkolnego Casanovy.
-Coś mu się stało!
-Ta jasne! Po prostu całował się z tą krukonką! To się stało!
-Ale Lils on nie pamięta kim jesteś!
Ruda odwróciła się o spojrzała wprost w jego oczy. Jak to nie pamiętał kim była!
Usiadła obok okularnika i chamsko krzyknęła :
-Wiesz jak się nazywam! Tylko nie udawaj debila!
-J.. Ja cię widzę po raz pierwszy.
Evans otworzyła szeroko oczy. Nachyliła się nad nim i otworzyła mu usta. Nikt nie wiedział o co chodzi.
-Cholera! Że nie pomyślałam o tym wcześniej! Ma zabarwiony język więc jest pod wpływem amortencji!.
Podała mu dziwną ciecz. James cały czas patrzył się przed siebie.
-Hej! Teraz pamiętasz cokolwiek!?
Pokręcił głową. Wszyscy spojrzeli się po sobie przerażeni.
Lily ujęła go za ramiona i krzyczała.
-James! Musisz pamiętać! To niemożliwe! Musisz coś pamiętać!
Łzy znowu napłynęły jej do oczu.
Remus odciągnął ją i szepnął do ucha coś o jakimś pomieszaniu eliksiru miłości z zapomnienia.
Dziewczyna postanowiła spróbować i tego sposobu. Będzie próbowała wszystkiego.
Zaczęła warzyć*coś w kotle.
Okularnik cały czas krzyczał, że chce do jakiejś Any. Nie wiedział, że mówiąc to sprawiał ogromny ból swojej prawdziwej ukochanej.
-Korzeń mandragory, odrobina pyłu z rogu jednorożca oraz kilka kropel... - zaczęła wymieniać.
Rzuciła zaklęcie przyspieszające, aby nie musieć odczekiwać 72 godzin.
Rzuciła fiolke z płynem Syriuszowi i weszła na górę do swojego dormitorium.
Wszyscy spojrzeli na nią pytająco.
-Nie mogę słuchać jak woła tamtą...
W sypialni leżąc na łóżku cały czas słyszała krzyki z dołu :
,, Ana! Ana mnie uratuje! Kocham ją! Muszę ją znaleźć! Gdzie ona jest! "
Wbiła twarz mocniej w poduszkę.
Po kilku minutach hałasy ucichły.
Minęło w ciszy wiele czasu. Słuchać jedynie było jakiś krzyk, wyzwiska i bicie ściany.
Do pokoju wpadła Meadows. Widząc swoją przyjaciółkę w takim stanie zostawiła ją samą.
Drzwi do pokoju znowu się otworzyły. Tym razem był to ktoś inny.
-Lily j ja przepraszam...
-Za co! ZA TO, ŻE DOSTAŁEŚ ELIKSIKREM CZY ZA TO, ŻE PRZELIZAŁEŚ SIĘ Z TAMTĄ! PRZEZ TO WYDARZENIE NIE MOGĘ NA CIEBIE PATRZEĆ! JEDNOCZEŚNIE CHCE CIĘ NIENAWIDZIĆ I KOCHAĆ! JEST MI CIĘ ŻAL ALE I MAM OCHOTĘ CIĘ ZABIĆ!
Ruszyła do wyjścia jednak jego ręce ją powstrzymały.
-Nawet nie wiesz jak się teraz czuję. Jestem na siebie zły. Przez moją nieuwagę wszystko straciłem. Wybaczysz mi?
-CO MAM CI WYBACZYĆ! OKREŚL SIĘ!
-To co zrobiłem. To, że pod wpływem amortencji pocałowałem inną i to, że cię tym zraniłem...
-Nie wiem... Muszę odetchnąć i pomyśleć.
Wybiegła z pokoju zostawiając chłopaka samego. Cały czas gdy na niego zerkała pojawiał się jego obraz z krukonką.
Zaczęła ponownie płakać. Wyszła na Błonia aby złapać trochę świeżego powietrza. Nie zdawała sobie sprawy, że nie tylko ona cierpi.
-Łapo jaki ja byłem głupi! Przecież zawsze sprawdzałem co dają mi inni w kielichu. A teraz, akurat w takim momencie mojego życia musiało dojść do wpadki!
-Byłeś debilem i nim jesteś!
-Jak to JESTEM!
-Ja na twoim miejscu, teraz póki wyszła zrobiłbym coś. Nie wiem zanieś jej jakieś kwiatki do pokoju czy też wasze wspólne zdjęcia! To dziewczyna! ONE TAKIE RZECZY LUBIĄ!
-A co jeśli ona powie mi, że mnie już nie chce..
-Nie użalaj się tylko rób coś! Posłuchaj Lily cię kocha i wiem, że nie mogłaby przeżyć bez ciebie dwóch dni! Ani ty bez niej! Jesteście dla siebie stworzeni i tyle! Musi ci wybaczyć!
-WCALE NIE MUSI! ale masz rację... Muszę coś zrobić.
Po godzinie ruda wróciła do swojego dormitorium. Była zdziwiona i to bardzo kiedy na jej łóżku leżało kilka bukietów Lili a obok nich poukładane zdjęcia jej i Jamesa. Dorcas leżąc u siebie obserwowała reakcję przyjaciółki.
Łzy stanęły w oczach gryfonki, kiedy zobaczyła wspólną fotografię na Błoniach Hogwartu. Albo u Potterów w domu...
Serce jej się krajało na myśl o tym, że być może przez jakiś głupi eliksir straciła to na czym jej najbardziej zależało. Zeszła do pokoju wspólnego, gdzie siedział okularnik.
Miał oczy czerwone popuchnięte z płaczu. Lily podbiegła do niego i się wtuliła. Na poczatku był zdziwiony.
Spojrzał na nią pytająco.
-Pieprzyć jakąś tam amortencje!
Chłopak pocałował ją mocno a ta odwzajemniła pocałunek.
-Lily...
-Hmm?
-Kocham cię.
-Ja ciebie też.
Zaśmiali się i ponownie zagłebili w całusach.

Warzyć NIE WAŻYĆ! NP. WARZENIE PIWA - NIE Chodzi tu o masę!

You are the only one- Lily and James (1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz