35/2

364 18 2
                                    

Obudziła się dość późno jak na nią. Black leżał i przeglądał Proroka Codziennego. Nie było koło niego Jamesa. Rozejrzała się i odpowiedź na swoje pytanie znalazła w swoim łóżku. Chłopak spał z otwartymi ustami i przekrzywionyni okularami. Lils pokręciła jedynie głową i uśmiechnęła się do rozbawionego Syriusza.
-Mówiłem mu, aby został ze mną ale on uparł się na spanie z tobą.
Ruda jedynie prychnęła i zabrała Rogaczowi okulary. Zakładając je gestem dłoni pokazała Łapie aby dał jej gazetę.
Odszukała listę zamordowanych ale wśród nich były tylko nieznane jej nazwiska. Czy teraz tak będzie reagować? Będzie cieszyć się, że zmarł ktoś kto nie jest jej bliski? Może zacznie się już przyzwyczajać i śmierć będzie na porządku dziennym. To straszne!
Rozmyślania przerwał jej jęk przy jej uchu.
Ciarki przeszły po plecach Evans.
Był to przyjemny dreszcz. Ten głos, sam oddech ukochanego sprawiał jej radość. Znaczyło to, że żył i że to wszystko to nie tylko sen.
Po raz pierwszy od tak dawna czuła się szczęśliwa. Ten miesiąc ba te dwa miesiące były jednymi z najlepszych. Zapomniała o tych złych wydarzeniach a skupiła się na najlepszych.
Patrzyła na Jamesa i zdała sobie sprawę, że gdyby ktoś kilka lat temu na przykład trzy powiedział jej, iż będzie z Potterem a przy tym będzie przeszczęśliwa, wyśmiałaby go. Na czwartym i piątym roku dostawała padaczki i płakała z rozbawienia,kiedy Dorcas mówiła jej, że jeszcze kiedyś zostanie Panią Potter. Kto by pomyślał... Meadows powinna mieć wybitny z wróżbiarstwa.
Lekko zachichotała i zamknęła oczy, gdy Rogacz zaczął całować ją po szyi. Lubiła takie momenty, gdy byli blisko. Przypomniało jej się, że oprócz nich w pomieszczeniu jest jeszcze powstrzymujący się od wybuchu śmiechu Syriusz i śpiący ojciec Rogacza. Odwróciła się do niego, chcąc zwrócić mu uwagę ale nie przewidziała tego, iż jej narzeczony przyciągnął ją i mocno zagłębił się w długim pocałunku.
-Yghy-zakasłał ktoś z tyłu.
-Cicho Dorcas! Nie widzisz, że mam tu scenkę z jakiegoś mugolskiego romansidła.
Lily od razu oderwała się i unosząc się lekko rozejrzała się po sali.
Stała tam cała grupka jej przyjaciół, uśmiechających się od ucha do ucha.
-Co się tak szczerzycie? - spytała unosząc jedną brew do góry. Tą minę podejrzała kiedyś u Blacka i jakoś jej się spodobała.
-Jesteście tacy słodcyyyyy-zaczęła gadać przyjaciółka Rudej robiąc głosik małego dziecka.
-Bardzo - odpowiedziała jej Evans z sarkazmem.
-A nie jesteśmy? -pytanie zadał rozczochraniec zanurzając się we włosach dziewczyny.
Ta jedynie prychnęła.
-Jak się czujesz Lils? - tym razem zapytał ją Lunatyk, który podszedł bliżej i wziął sobie krzesło.
-Dobrze, jutro prawdopodobnie wyjdę, muszą mi jedynie zrobić coś z raną na plecach...
-JAKĄ RANĄ?! - wydarli się wszyscy. Dopiero teraz przypomniała sobie, że ukrywała to przed nimi. Ale one jest głupia.
-To nic takiego... Wiecie od zaklęcia ale jest malutka.
Chciała wstać ale James przyciągnął ją z powrotem i wszedł pod kołdrę. Pociągnął jej bluzkę do góry i spojrzał na dziewczynę cały czerwony. Był zły. Każdy to zauważył.
Dorcas podleciała i nie cackała się się z przykrywaniem. Na jej szczęście ruda zdecydowała się na piżamę składającą się ze spodni i bluzki a nie długiej koszuli.
Widząc ślad wydała z siebie głośny jęk, lekko przypominający krzyk. Lilka miała ich dość więc zakryła się i zerwała z łóżka.
-Hola! Wracaj tutaj!-za nią wstał James, który ku nieszczęściu dziewczyny był od niej silniejszy.
Złapał ją i siłą pociągnął z powrotem do łóżka.
Zerknął na całą trójkę przyjaciół dając im znak aby wyszli. Remus wykonał prośbę, ale Syriusz i Dorcas nie ruszyli się.
Potter cały czas patrzył na nich wyczekująco. W końcu Meadows odpuściła i złapała za rękaw Blacka. Zanim jednak opuściła pokój pogroziła palcem mówiąc :
-Jak wrócę chcę wszystko wiedzieć! WSZYSTKO!
I zostawiła ich samych.
-Lils czemu nie powiedziałaś mi o tym, że masz ślad... To nie jest mała ranka tylko krecha na całe plecy! Jeszcze dodatkowo tak strasznie się goi... Boli cię to?
-Nie.. Nie czuję prawie tego w ogóle. Nie chciałam was martwić bo lekarz uznał, że to nic takiego...
-NIC TAKIEGO!
-Tak.. Jutro prawdopodobnie wyjdę... Twój tata już dzisiaj kilka minut temu mógł wrócić do domu. Wszystko będzie w porządku. Nie zostanie ślad... Ale...
-Ale?
-Wczoraj wieczorem... Tak jakoś o 3 kiedy poszliście gdzieś z Łapą to przyszła pielęgniarka i powiedziała, że w moim organizmie doszło do kilku zmian przez co mogę mieć w przyszłości problemy z...
-Z czym? - wypytywał tym razem spokojniej.
-Z zajściem w ciążę... - westchnęła przejeżdżając sobie załączonymi dłońmi po włosach.
Chłopak ponownie uniósł jej materiał i obejrzał dokładnie ranę na plecach ukochanej. Przejechał po niej palcem a słysząc syk z ust Evans zabrał dłoń od razu. Aby zbadać ślad bliżej przytknął do niego usta i a następnie dołożył sobie policzek do skóry.
Poczuł, że dziewczynie jest smutno.
-O co chodzi?
-To jest kolejny powód, który powinien uświadomić Ci, że nie jestem dla ciebie wystarczająco dobra...
-Kolejny? Błagam cię... Nie muszę mieć dziecka.. Chcę być z tobą... Ale nie rozumiem tego wyrazu.. Jakie są wcześniejsze?
-Jeśli by się udało to... Przecież twoja rodzina od wieków jest czystokrwista i...
-Przestań! Co ty mówisz?! Nie interesuję mnie czy to nazwisko ma zostać przy krwi czystej czy też nie! Wiem to egoistyczne ale mam to gdzieś! Posłuchaj! Moi rodzice cię uwielbiają.. Nie jesteśmy jak Blackowie czy Malfoyowie, którzy mają coś do osób innych niż czyści czarodzieje.
Ważne jest to kim jesteś.. A ty jesteś najwspanialszą osobą jaką w życiu spotkałem... No oprócz tego,że przez wszystkie lata złamałaś mi kilka rzeczy ale to nie ważne... Jesteśmy razem i nie obchodzi mnie jakiś status krwi...
Kocham cię...
-Ja ciebie też...
Leżeli wtuleni w siebie jeszcze kilka albo kilkanaście minut. Uwielbiali takie momenty ciszy. Nie była to ta niezręczna tylko ta przyjemna... Wszystko rozumieli za pomocą spojrzeń i siebie...

You are the only one- Lily and James (1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz