44

373 17 0
                                    

James pov :
Poczułem, że się porusza. Jak tak na nią patrzyłem, zdałem sobie sprawę jakie mam szczęście i, że muszę chronić tą istotę... Jeszcze cztery lata temu nie potrafiłbym powiedzieć, że czyjeś szczęście będzie dla mnie ważniejsze niż moje własne... Dopiero pod koniec trzeciego roku zrozumiałem, że nie chodzi tylko o zakład, w którym miałem ją poderwać... Wiem dziwne to, że trzynastolatek może takie rzeczy stwierdzić ale ja wiedziałem... Wiedziałem, że to z nią chcę być...
-Dzień dobry - powiedziałem, kiedy zobaczyłem, że otworzyła te jedyne w swoim rodzaju zielone oczy. Jednak po jej minie wywnioskowałem,że wcale nie jest dobrze...
-Cześć... I dziękuję...
-Za co? - zdziwiłem się i to bardzo... - czym sobie zasłużyłem na takie przywitanie z rana od Rudej furii?.
W odpowiedzi...najpewniej za nazwanie jej rudą furią trzepnęła mnie po głowie i mocniej rozczochrała moje włosy.
-Za to, że mimo naszej wczorajszej kłótni przyszedłeś do mnie... Kiedy miałam koszmar...
-Zawsze będę przychodził... Nawet po największej na świecie sprzeczce...
W tamtym momencie mógłbym przysiądz, że nie ma nic bardziej słodszego niż Panna Evans, która z samego rana oblewa się rumieńcem. Jakby czytając moje myśli, szybko ukryła swoją twarz w poduszcę i leżała tak jeszcze przez kilka minut.
-Teraz przyszła pora abym cię przeprosił... - zacząłem chociaż nie wiedziałem co dalej powiedzieć... Przeważnie gadałem to co myślałem, jednak przy tej dziewczynie odejmowało mi mowę.
Od razu oderwała głowę od zagłówka i spojrzała na mnie z zaciekawieniem.
-Nie masz za co... To ja niektóre rzeczy wyolbrzymiam i...
Nienawidziłem, że brała na siebie winę kogoś... W sumie to za to ją kochałem... Jak komuś niewinnemu działa się krzywda reagowała bezinteresownie ale jeśli ktoś sobie zasłużył była konsekwentna. Tylko ja i przyjaciele dostrzegliśmy, że pod tą skorupą wrednych ripost i próby odizolowania się od wszystkich skrywa się wrażliwa i wcześniej zraniona - przez siostrę, przyjaciela i nie oszukujmy się... Przeze mnie dziewczyna.
-Nie żartuj nawet! To ja zacząłem zagadywać do tej dziewczyny chociaż nie powinienem... Wiesz zaczęło się od tego, że Łapa chciał wyrwać jakąś bo jest zazdrosny o tego całego Coultera i jakoś to wyszło... A tak w ogóle to skąd miałaś ten list? - podniosłem ze stolika niebieską kopertę.
-Położyłeś ją na pościeli po czym kładąc się pod nią zrzuciłeś go na ziemię...
-Jestem głupi...
-Taaakkk. - zaśmiała się na to.
-Ale też nie powinienem tak reagować na Daniela ale po prostu jak oznajmiłaś, że wracasz z nim tutaj to no... No przyznam się chciałem go tam zabić...
Patrzyła na mnie z jedną brwią uniesioną do góry.
-No i... - kontynuowałem- Podeszłem do Caroline wtedy kiedy wracałaś z Danielem.. I dała mi ten list.
-Jesteś idiotą, że...
-Wiem. Wiem!
-Że... - Nie dała sobie przerwać - uwierzyłeś, że wracam z nim...
-A nie!?
-Nie... Po drodzę doszła do nas Theresa, dziewczyna Daniela i ja oraz Dorcas poszliśmy jeszcze na spacer czubku!
Zatkało mnie. Czyli jednak nie wracała z nim sam na sam.
-Będziesz na mnie zła za to, że go wziąłem?
-Nie... Czemu miałabym być?
-Nie wiem... O i nie pójdę z nią na to spotkanie. Nawet nie miałem takiego zamiaru.
-Dlaczego?
Co za głupie pytanie... Poszedł bym z jakąś laską na randkę ryzykując straceniem najważniejszej dla mnie osoby... Czasem mam wrażenie, że ona jest głupia...
-A po co? - rozłożyłem ręce, po czym rozerwałem kopertę i chciałem czytać list od Caroline ale został mi zabrany przez rudą istotę która okryta była trzema warstwami kołdry, mimo, że był maj i gorąco.
-Siemanko! Ja na chwilkę! Przyszłem się napić i wracam spać! - rzucił Syriusz schodząc ze schodów i ruszając w stronę lodówki.
-Mi też weź! - krzyknęła z góry Dorcas.
Łapa jedynie pokręcił głową i wziął z sobą całą butelkę soku pomarańczowego. Coś się stało między tą dwójką... Przecież oni nie rozmawiają a jak już to Black palnął by jakimś głupim tekstem, zamiast przynosić jej coś z kuchni.
-A tak w ogóle to co się tu dzieję?-spytał z lekkim jak to my nazwaliśmy... Kretyńskim uśmiechem.
-Chciałem przeczytać list - w tym momencie Lilka zaczęła się z czegoś śmiać a mój najlepszy przyjaciel dostawił sobie butelkę do ust - ale rudy demon zabrał mi go!
Evans jedynie pokazała mi środkowy palec po czym zaczęła czytać na głos :
-,, Oh Jimmy... Moim marzeniem było to abyś na mnie spojrzał... Moim marzeniem jesteś ty!
Po tym nie to, że Syriusz wypluł sok to zaczął się śmiać. Lilka wytarła łzy, a z góry słychać było dziki chichot Dorcas.
-Oh Jimmy... Jak ty jesteś marzeniem numer jeden u wszystkich dziewczyn w Hogwarcie to...
-Nie wszystkich! - krzyknęła jednocześnie Liluś ze swoją przyjaciółką, która, mimo że była piętro wyżej wszystko słyszała...
-To ci współczuję - dokończył mój,, brat" i wszedł po schodach, trzaskając za sobą mocno drzwiami.
-Co jest twoim marzeniem numer jeden?-spytałem kiedy byliśmy już sami.
-Abyś odpowiedział szczerze na moje pytanie...
-Lubię spełniać marzenia więc mów...
Ciekawiło mnie to... I to bardzo...
-Czy jeśli mógłbyś cofnąć się do Balu Bożonarodzeniowego i nigdy mi się nie oświadczyć zrobiłbyś to?
Co to za pytanie! Skąd ona je bierze!?
-Nie... Podoba mi się to co mamy teraz... Dlaczego miałbym chcieć cofnąć to co zrobiłem?.
Położyłem się na boku, jedną ręką podtrzymując głowę. Lilka przyjęła tą samą pozycję.
-Posłuchaj... Wcześniej nie byłam taka denerwująca, irytująca i przedrażliwiona... Teraz widzisz jak się zachowuję i nie miałabym ci za złe gdybyś chciał być z kim normalniejszym...
Zagotowało się we mnie... Czy ona myśli, że przez jej okresowe humory mam ochotę iść do innej.
-Wiesz... Zachowujesz się przeważnie normalnie, ale ten tydzień w miesiącu mi nie przeszkadza...
-Skąd wiedziałeś, że...
-Kalendarz...
-Co!?
-Mam kalendarz, gdzie wyliczamy Lunatykowi pełnię, zapisuję ważne wydarzenia i mam zapisane takie rzeczy.
-Czy ty prowadzisz mój kalendarzyk?-spytała z uniesionymi brwiami i lekkim uśmiechem z zaskoczenia.
-Taaaak...
Czekałem na jej rekację. Wiem, że takie rzeczy są dość prywatne ale Heloł za około dwa miesiące ma zostać moją żoną!
-Po co? - spytała w końcu śmiejąc się.
-Żeby wiedzieć...
-Okkkejj...No cóż... Będziesz mnie informował, kiedy mój czas nadchodzi, bo przyznam Ci szczerze, że ja kompletnie o tym zapominam.
ŻE CO?! Nie jest kompletnie zła! Po prostu odwróciła się na plecy i patrzy przed siebie!

Lily pov:
-A gdybyś mógł zmienić w swoim życiu jedną rzecz to... Co by to było?
-Nie dopuściłbym to kilku sytuacji...
Zrozumiałam o co mu chodziło.
-A ty? - zadał mi to pytanie nie oczekiwanie.
-Dałabym ci szansę wcześniej.
Po jego minie widziałam, że takiej odpowiedzi się nie spodziewał. Przecież to oczywiste! Dobra Lilka... Musisz wyluzować...

James pov.
Czyli jednak... Czyli mi wybaczyła! Oh yes!.
Ślizgoni właśnie wychodzą. Ciekawe dokąd o 4 rano! Ale dobra...mniejsza o to... Jutro wracamy, ponieważ z wczorajszego powodu i śmierciożerców musimy być bezpieczniejśi. Dzisiaj jest dzień balu czy czegoś w tym stylu. Mówią, że to dyskoteka, oraz aby ubrać się wygodnie...

You are the only one- Lily and James (1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz