Orion Black od zawsze był oceniany z góry. Problem ten miała cała jego rodzina. Przecież skoro Black, to musi być przebiegły, zaradny, bogaty, nienawidzić wszystkich, którzy nie są czystej krwi, wredni i sztywni. Wszyscy z domu Salazara chcieli się z nim przyjaźnić. Przecież to Black! Przyjaźnić się z nim to zaszczyt. Chłopak od razu wiedział, że to tylko przez nazwisko, a on chciał prawdziwych przyjaciół. Takich, którzy nie będą zwracać uwagi na jego status majątkowy i nazwisko. Wtedy właśnie spotkał Christophera Robinsona. Załapali szybko wspólny język, a z biegiem czasu zaczęli się traktować jak bracia. Orion wiedział, że jego Chris nie jest jak reszta, on był inny. Zaufał mu całkowicie. Black nie miał problemu z tym, że jego dziewczyna jest mugolaczką, w przeciwieństwie do Walbugry, która wręcz zabroniła im się spotykać. Oczywiście jej nie posłuchał, wmówił jej że zakończyli swoją przyjaźń, a w rzeczywistości ciągle się spotykali, a przez tyle lat nadal to trwało.
Wmawiał jej, że ma dużo do pracy, a ona być może w to wierzyła, prawda była taka, że chodziło jej tylko o pieniądze. Kiedyś ją kochał, ale czy ona jego? Jego uczucie się wypaliło, a jej uczucia wcale nie było. Przez myśl przemknęły mu Sasha i Audrey, oby dwie były mu bliskie, do czasu kiedy pobrał się z Walburgą, wtedy to prysło. Sasha pracowała za granicą, a Audrey w Hogwarcie jako pielęgniarka. Teraz zdał sobie sprawę, że to wszystko się zepsuło przez jego żonę. Zepsuły się jego kontakty z przyjaciółmi, a co najgorsze - synami.
Siedział czekając, aż matka dziewczyny wróci z Aurorą, która miała o wszystkim im opowiedzieć. Miał ogromną nadzieję, że chociaż trochę wyciągnęła od któregoś z nich.
– Orionie, chcesz kawy? – zapytał Chris, który krzątał się po kuchni, mężczyzna pokręcił głową. Kawa była za słaba.
– Poproszę coś mocniejszego. Merlinie, czuję się jakbym miał zjeść na zawał, wydaję się, że to nic takiego, aczkolwiek mi naprawdę na tym zależy. Przez tyle lat to ignorowałem, chcę to naprawić. Wiem, że może być za późno, ale... chcę wiedzieć co o tym wszystkim myślą.
Robinson podał mu kieliszek ognistej, a sam drugi trzymał w ręce. Usiadł koło niego, a po chwili za jednym razem wypili jeden kieliszek.
– Najważniejsze, że żałujesz. Może ci wybaczą?
– Wolę myśleć realnie, niż się nastawiać, a później przeżywać to jeszcze bardziej. – westchnął.
Tymczasem na peronie dziewięć i trzy czwarte ogromna gromada dzieciaków żegnała się z przyjaciółmi i witała z rodzicami.
– Na pewno się zobaczymy. – mruknęła Lily, która przytulała się z Aurorą. – Nawet nie waż się mówić, że nie możesz. Namówię rodziców, żebyś przyjechała do mnie.
– Mhm, już to widzę. – wywróciła oczami szatynka, odsuwając się od dziewczyny. – To niemożliwe, że to będzie nasz ostatni rok.
– Musimy rozbić jeszcze raz tyle kawałów, żeby nas zapamiętali. – powiedział Syriusz, który dosłownie pojawił się znikąd. – Evans, wiem że mnie nie lubisz, ale chodź się przytulić na pożegnanie. – mruknął rozkładając ręce, rudowłosa uniosła brwi.
– Coś kombinujesz. Mów.
– Potter tu idzie i chcę zrobić mu na złość. Szybkie tuli tuli i możesz zmykać. – Aurora zaśmiała się z miny przyjaciółki, która miała poważny dylemat. Koniec końców szybko przytuliła Syriusza i jeszcze raz Aurorę, po czym rzuciła krótkim pa i odbiegła widząc jak James zaczyna się zbliżać. Zszokowany okularnik pojawił się chwilę później
– Czy ona cię przytuliła? Ciebie? Czy mojej Lilci się osoby pomyliły?
– Otóż nie, zwyczajnie mnie przytuliła. – Syriusz uśmiechnął się szeroko, co jeszcze bardziej wprawiło Pottera w złość. Aurora zaczęła błądzić wzrokiem po peronie w celu odszukania swojej mamy, w oczy rzucił się jej Regulus ze swoją matką. Nie było z nimi ojca, ponieważ siedzial on u Aurory w domu. Walburga mówiła coś do Regulusa, który z obojętną miną na wszystko przytakiwał. W końcu wzrokiem odnalazła swoją mamę, dlatego pożegnała się z chłopaki i ruszyła w stronę rodzicielki.
– Cześć. – przytuliła się z mamą na przywitanie. – Wujek już jest?
– Tak. Chodźmy stąd jak najszybciej, bo nie wytrzymam już dłużej tego krytycznego wzrok Walburgy. A co jak co, ale Regulus to przystojny jest nie powiem, Syriusz zresztą też, widać geny Oriona, bo Walburga za ładna nie jest.
Dziewczyna zaśmiała się kręcąc głową, tęskniła za nią, nawet jeżeli tego nie pokazywała. Chwilę później znajdowały się już przed ich domem. Aurora uśmiechnęła się szeroko i wparowała do domu krzycząc głośne cześć, szybko zdjęła buty i niemal biegiem ruszyła do salonu, gdzie siedzieli Orion z jej ojcem. Od razu mocno przytuliła Chrisa, a zaraz później Oriona.
– Merlinie, ja nie pomyślałabym, że tak się za wami stęsknię. – przyznała kręcąc głową.
– My za tobą też. A teraz lepiej opowiadaj, bo wujek nam zaraz na zawał zjedzie.
Aurora zaczęła opowiadać wszystko, zeszło im na to dobre dwie godziny, przez pewien moment poczuła się źle. Cały czas po głowie chodziło jej pytanie, czy aby na pewno powinna im to mówić. Ufała swoim rodzicom, wujkowi również, robiła to wszystko, żeby każdy był szczęśliwy, byli ponownie rodziną. Mina Oriona nie wyrażała nic, słuchał ją w całkowitym skupieniu analizując każde zdanie. Aurora miała nadzieję, że nie przeoczyła czegoś ważnego. Kiedy skończyła mówić w salonie nastała cisza.
- Dziękuję ci Auroro. Ja również przemyślałem wiele spraw, które mogą ci pomóc. Masz jeszcze rok oraz wakacje na wyciągnięcie od nich czegoś istotnego. Ja też mam również rok na podjęcie decyzji. - westchnął Orion, nalewając sobie do kieliszka alkoholu.
- Mianowcie? Co to za decyzja?
- Wyprowadzenie się od Walburgy.
CZYTASZ
Look at your star ☆ Regulus Arkturus Black
FanfictionAurora to wiecznie roześmiana Gryfonka, mająca wspaniałych przyjaciół, dwójkę kochających rodziców oraz ojca chrzestnego - najlepszego przyjaciela jej taty, który przychodzi do nich pewnego dnia i prosi dziewczynę o pomoc. Aurora zgadza się mu pom...