Siedzieli w skrzydle szpitalnym, gdzie zdenerwowana Audrey nad nimi ciągle chodziła. Mieli poważne problemy, ponieważ nie dosyć, że ich kawał się nie udał to jeszcze pojedynkowali się ze Ślizgonami. Nawet nie chcieli myśleć jakie będą tego konsekwencje. Rainflower podeszła do Aurory, która miała tylko rozcięty łuk brwiowy.
– Czy wy możecie stać się w końcu odpowiedzialni? Jesteście ostatnim rocznikiem, a ciągle wywijacie jakieś numery, Auroro. To powinno się skończyć. Nie ma dnia, w którym nie widziałabym twoich kolegów poranionych! Zapanuj nad nimi, masz przecież rozum. – mruknęła pielęgniarka patrząc jej prosto w oczy, dziewczyna poczuła się winna, pomimo że nie chciała tego pojedynku i ogólnie wszystkiego co się wydarzyło.
– Myślisz, że nie próbowałam? To ciężkie, znasz ich. Starałam się ich powstrzymać, ale wyszło jak zawsze...
Audrey spojrzała na nią zmartwiona, traktowała Aurorę jak swoje własne dziecko i wiedziała kiedy kłamała, a kiedy mówiła prawdę. Słyszała smutek w jej głosie, co tylko ją przybiło jeszcze bardziej. Złapała za jej ramię i uśmiechnęła się pocieszająco.
– Wiem. Boisz się konsekwencji?
– My wszyscy. To nie jest nasza pierwsza bójka. – sapnęła rozdrażniona, wypiła eliksir, który podała jej pielęgniarka i mogła już opuścić skrzydło szpitalne, jednak postanowiła sprawdzić co u Jamesa i Syriusza. Peter i Remus wyszli z tego cało.
Aurora zastanawiała się jak to możliwe, że Potter miał podbite oko. Nie uchwyciła momentu, w którym użyłby ktoś rąk, a nie różdżki.
– Co tam, Łosiu? Boli cię mocno? – zapytała wskazując na zabandażowaną rękę, chłopak drugą poprawił swoje okulary i pokręcił głową.
– Mnie? Żartujesz sobie? Nic mnie nie boli. – odpowiedział pewnym siebie głosem i w ramach udowodnienia swoich słów ruszył obitą ręką, po czym syknął z bólu. – No dobra, trochę boli. Żałuję tylko, że nie było Smarka. Czułby się chociaż lepiej, bo go bolałoby bardziej.
Dziewczyna spojrzała na niego zrezygnowana. Poklepała go po ramieniu z pobłażliwym uśmiechem, rzuciła szybkim "cześć" i podeszła do Syriusza, który wpatrywał się w ścianę. Chłopak miał zabandażowaną głowę, ponieważ uderzył się w ścianę. Wiedziała, że było mu ciężko. Pojedynkował się z własnym bratem i praktycznie przegrał.
– Jak się czujesz, Łapo? – zapytała siadając koło niego i kładąc ręką na ramie. Nawet się na nią nie spojrzał, tylko uśmiechnął delikatnie.
– Dobrze, zaraz będę wychodzić, tylko Audrey poda mi ostatni eliksir. A ty? Nieźle załatwiłaś Notta. – zaśmiał się pod nosem, natomiast dziewczyna westchnęła pod nosem. Nie była z tego dumna.
– Też zaraz idę. A jak się czujesz, no wiesz... psychicznie?
Czarnowłosy w końcu obrócił głowę w jej stronę, jego oczy były tak zimne, że odczuła wrażenie, iż zbliża się zima. Zacisnął usta w cienką linię.
– Świetnie. Ekstra. Możesz już iść. – burknął. – Idzie Audrey, do zobaczenia później – dodał spławiając ją. Przymknęła oczy, jednak nie chciała się z nim kłócić. Czasem lepiej pobyć samemu. Została jej jeszcze jedna osoba do sprawdzenia. Cieszyła się, że wszyscy Ślizgoni mieli pozasłaniane zasłony. Z tego co wiedziała, Regulusowi nic nie była, aczkolwiek chciała się upewnić. Odsłoniła zasłonę i zobaczyła chłopaka patrzącego w podłogę. Czuła się jakby ponownie przyszła do Syriusza.
– Ekhem. – odchrząknęła, chcąc zwrócić na siebie uwagę. – Jak się czujesz?
– A co cię to interesuje? Idź sprawdź co u twoich przyjaciół. – prychnął zdenerwowany, Aurora przewróciła oczami. Miała nadzieję, że opryskliwy humor znikł, jednak się myliła.
– Już byłam. A teraz jestem u ciebie. Wszystko w porządku?
– Tak, mam tylko kilka zadrapań. A co z tobą? Bo z Nott'em niezbyt ciekawie.
Aurora westchnęła. Z wszystkich poszkodowanych najgorzej wyszedł James i Nott. Ona nie chciała zrobić mu krzywdy, sam zaczął.
– Właśnie wychodzę. Za chwilę pewnie wparuje tutaj Slughorn i McGonagall. Jesteś gotowy na wyrok? – zapytał uśmiechając się delikatnie, Regulus skrzywił się i podparł z tyłu rękami.
– Domyślam się go... I pierwszy raz w życiu chciałbym nie mieć racji.
Aurora zaśmiała się cicho, kiedy usłyszała jak drzwi do Skrzydła Szpitalnego otwierają się. Później usłyszała głos opiekunki domu Gryffindoru. Wszyscy, którzy brali udział w walce ustawili się w rzędzie przed nią. Szatynka widząc spojrzenia swoich kolegów, na to że wyszła z Regulusem wywróciła oczami.
– Czy wy jesteście normalni?! To jest wasz trzeci pojedynek w tym roku szkolnym, a jest dopiero koniec września! Nie mówiąc już ile mieliście pojedynków w poprzednich latach. – westchnęła profesor McGonagall. – Razem z profesorem Slughornem zdecydowaliśmy, że wcześniejsze kary były zbyt łagodne. Żeby was czegoś nauczyć odejmujemy każdemu po pięćdziesiąt punktów, do grudnia będziecie czyścić łazienki i zabraniam wam do końca tego roku brać udział w meczach Qudditcha. Zero treningów, i nawet nie możecie na nie przychodzić oraz nie możecie także przychodzić na mecze.
Od razu po tych słowach zaczął robić się zamęt. Chłopcy wyglądali tak, jakby powiedziała im, że zaraz zostaną poprowadzeni na egzekucję. Wiedziała, że narozrabiali, ale żeby aż tak? Wiedziała, iż będzie musiała pomyśleć nad czymś co udobrucha McGonagall, ponieważ James nie będzie już tym samym Jamesem.
– Pani profesor... – podjęła się próby, jednak kobieta nawet jej nie usłyszała, gdyż chłopacy przekrzykiwali się wzajemnie. Kobieta zdenerwowany uciszyła ich.
– Jeżeli jeszcze raz dowiem się, że się pojedynkowaliście, to kara będzie jeszcze bardziej surowsza. W styczniu damy wam znać co dalej. A teraz wszyscy oprócz Potter'a i Nott'a idą szorować łazienkę.
Aurora tylko zerknęła na Jamesa, który był blady jak ściana i już wiedziała, że to będą bardzo trudne miesiące.
CZYTASZ
Look at your star ☆ Regulus Arkturus Black
FanfictionAurora to wiecznie roześmiana Gryfonka, mająca wspaniałych przyjaciół, dwójkę kochających rodziców oraz ojca chrzestnego - najlepszego przyjaciela jej taty, który przychodzi do nich pewnego dnia i prosi dziewczynę o pomoc. Aurora zgadza się mu pom...