25

2K 147 51
                                    


                                               W czasie uczty każdy jak nigdy był w swoim świecie. Nikt ze sobą nie rozmawiał ani nie uśmiechał. W proroku codziennym ogłoszono nową listę ofiar, których było aż trzydzieści jeden. Dotychczas wielu uczniów nie przejmowało się zbliżającą wojną, ponieważ w murach Hogwartu czuli się bezpiecznie, jednakże każdy nowy wpis o morderstwach coraz bardziej powodował strach i niepokój. Niektóre osoby zaczęły tracić mamę, tatę, brata, siostrę czy dziadków, a oni nie zdawali sobie sprawy jak okrutnie zostali zabici. Sama Aurora zaczęła się obawiać, za każdym razem kiedy otwierała gazetę, modliła się żeby nie było tam jej nazwiska. Przymknęła oczy słysząc płacz w stoliku Puchonów. To nie był pierwszy raz. 

– Nie sądzicie, że trzeba coś z tym zrobić? – zapytał James przerywając cisze między przyjaciółmi. 

– Co ty chcesz zrobić, Potter? Nic nie możemy zrobić. Za kilka miesięcy wychodzimy z tej szkoły, wtedy może coś zacząć działać. – odparła Lily, okularnik westchnął i pokiwał głową. Wszyscy dobrze wiedzieli, że rudowłosa jak zwykle miała racje. 

Aurora powędrowała wzrokiem do stołu Ślizgonów, szukała wzrokiem Regulusa. Nie umiała przeżyć tego, że był jednym z nich. Również zabijał, torturował. Dobrze wiedziała, iż on tego nie chciał, dlatego była w stanie mu wybaczyć, ale Syriusz? Gdyby się dowiedział znienawidziłby go jeszcze bardziej. Poczuła ogromną ochotę rozpłakania się. Nie dlatego, że kogoś straciła, a dlatego, że już nie miała siły. Od kilku tygodni w życiu towarzyszyło jej ciągłe zmęczenie, często po zajęciach szła na drzemkę i kompletnie nie wiedziała co się z nią działo. Czuła się wrakiem człowieka, a przede wszystkim dobijała ją monotonia. Złapała z nim kontakt wzrokowy i gdyby nie Syriusz, zatonęłaby w jego zielonych oczach. 

– Hej, Rora. Dobrze się czujesz? Wyglądasz strasznie blado. – mruknął chłopak potrząsając jej ramieniem, szatynka momentalnie odwróciła wzrok i wysiliła się na uśmiech. 

– Tak, po prostu zamyśliłam się... Tyle osób ginie, boimy się o swoich bliskich. Wojna wisi w powietrzu, a niektórzy nie wiedząc po której stanąć stronie. – westchnęła, grzebała widelcem w daniu, jednak ani razu nie wsadziła go do buzi. Odechciało jej się nawet jeść. 

–  Większość Ślizgonów już jest po stronie Sami-Wiecie-Kogo. Mają doszczętnie wyprane mózgi. Pewnie niektórzy z nich nawet nie mieli wyboru, zostało to im narzucone przez rodziców. – stwierdził Remus odrywając się na chwilę od podręcznika z eliksirów. Dziewczyna przegryzła wargę i pokiwała głową, czasami miała wrażenie, że Lupin wie wszystko. Kiedy Regulus wstał od stołu, miała ochotę wyjść razem z nim. Chciała być koło niego. 

– Nie mieli wyboru? Zawsze jest wybór, oni są po prostu tchórzami. – warknął czarnowłosy. 

– Dlatego są Ślizgonami. Nie są odważni, ale nie są też tchórzami. Musisz zrozumieć, że Slytherin wcale nie jest gorszym domem. Nie wszyscy są tam tacy sami. – powiedziała zaciskając dłonie w pięści, miała serdecznie dosyć słuchania obelg Syriusza na dom Salazara. Nie miał tam kontaktu z żadną osobą, więc nie powinien się wypowiadać. 

– A rozmawiałaś kiedyś z jakimś Ślizgonem normalnie? 

– W przeciwieństwie do ciebie rozmawiałam! Nawet się z nim śmiałam! – krzyknęła zdenerwowana, Syriusz uniósł brwi w górę. Mogła dostrzec również zaniepokojone spojrzenie Remusa.

– Ach, tak? Może poznamy imię tego wyróżniającego się węża? – zapytał jadowicie, dziewczyna zaśmiała się bez krzty humoru. Nie chciała dłużej z nim dyskutować, ponieważ wiedziała, że zaraz powie o jedno słowo za dużo. 

– Myślę, że znasz go bardzo dobrze, ponieważ hm.. wychowywaliście się razem. A teraz pozwól, że się oddale, bo mam do załatwienia jeszcze kilka spraw. – odpowiedziała, po czym wyszła z sali zostawiając wszystkich osłupiałych. Nie planowała tego, to wyszło z siebie. Biegiem ruszyła na piętro, gdzie zawsze spotykała się z Regulusem. Po drodze zaczęły płynąć jej łzy.

Kim on dla niej był? Nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Kim on był, że pokłóciła się ze swoim najlepszym przyjacielem? Kim on był, że zaczęła go bronić? Kim on był, że tak mącił jej w głowie? Przecież to nie tak miało być. Orion miał już dobre relacje z synem, więc równie dobrze mogłaby zakończyć swoją relację z Regulusem. Ale nie potrafiła. Ona jej po prostu chciała, nawet jeżeli chłopak był jaki był, widziała że przed nią naprawdę się otworzył. Nie miał na sobie tej cholernej maski. Powinien trafić na prawdziwą osobę, która go nie zrani, kiedy wyzna prawdę o sobie. Kim ona była? Na to pytanie także nie znała odpowiedzi. Zaczęła się gubić w natłoku kłamstw i dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że czas wyznać prawdę. Bolesną dla wszystkich. 

Kiedy zobaczyła czarnowłosego chłopaka siedzącego na parapecie, wytarła łzy, chociaż wiedziała, że zaraz poleci ich jeszcze więcej. 

– Regulusie... Ja muszę ci coś powiedzieć... – zaczęła łamiącym się głosem, Black wbił wzrok w podłogę i zaśmiał się nerwowo.

– Właściwie, to ja też muszę ci coś powiedzieć. Proszę nie przerywaj mi, bo zbieram się na to od czterech dni. Kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy, w życiu bym nie pomyślał, że staniesz się dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Na początku traktowałem cię z dystansem, trochę tobą gardziłem, wiesz? Jesteś przecież Gryfonką, dodatkowo jesteś półkrwi oraz przyjaźnisz się z moim znienawidzonym bratem. Nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego ci zaufałem. Po prostu czułem, że jesteś tego warta. Nie wiem co nas łączy, a co dopiero łączyć nas będzie teraz. Widzimy się kilka razy w miesiącu, kiedy tylko naprawdę tego potrzebujemy. Stałaś się dla mnie wszystkim i jeżeli miłość polega na oddaniu całego siebie drugiej osobie, myślenie o nim non stop, zdawaniu sobie sprawy z wad drugiej osoby i pokochaniu ich, to tak. Zakochałem się w tobie, Auroro Robinson. 

Chłopak patrzył na reakcję dziewczyny. W głowie odtwarzał sobie różne scenariusze jakby zareagowała. Gdyby się śmiała, gdyby krzyczała, gdyby odwzajemniła jego uczucia. Aczkolwiek nie spodziewał się, że Aurora upadnie na kolana i zacznie zanosić się płaczem. 

Płaczem, którego nie potrafiła opanować, bo zdała sobie sprawę ze swoich uczuć. Płaczem, który wyrażał ból, ponieważ właśnie poczuła jak łamie jej się serce. Płaczem, który był szczery, bo tylko on był w niej prawdziwy.


Look at your star ☆ Regulus Arkturus BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz