32

1.9K 130 46
                                    


– Jak ci poszło?

– Do dupy. 

Ciepły wiatr delikatnie muskał ich twarze, kiedy oni siedzieli  pod drzewem i przeżywali napisane Owutemy. Według Aurory egzaminy były jednym wielkim żartem, nie oczekiwała, że któryś napisała na ''Powyżej Oczekiwań''.  James zaśmiał się pod nosem, po czym poprawił okulary. 

– Rora, nie mów tak. – mruknął Remus, któremu nie spodobała się odpowiedź przyjaciółki na pytanie Lily. Szatynka odezwała się pierwszy raz od wyjścia z sali, ponieważ była w takim szoku, że nie potrafiła nic wydusić. Miała tylko nadzieję, że Regulusowi poszło lepiej i będą mieli za co żyć. 

– Lunio, co ty się tak spinasz? Przynajmniej jest szczera. Mi nie poszło jakoś źle. – odezwał się Syriusz, który przyglądał się swoim paznokciom. 

– Może dlatego, że ci pomagałem? – zauważył Lupin, unosząc jedną brew w górę.

– Cóż, nie poprosiłaś mnie o pomoc. – burknęła Lily, poprawiając swoje rude włosy. Na jej kolanach leżała Robinson, która śmiała się sama do siebie. Wyglądała trochę jak psychopatka, jednak nie potrafiła się powstrzymać.

– Wszystko dobrze? – zapytał Peter, widząc jej stan. Dziewczyna tylko ukryła twarz w rękach i zaczęła kręcić głową. Myślała, że nie może pójść jej gorzej niż Syriuszowi, a jednak...

Wyłączyła się na chwilę, nawet nie zakodowała kiedy przyszedł Regulus. Stwierdziła w myślach, że jej matka ją wydziedziczy. Zastanawiała się, dlaczego nie mogła być taka mądra jak ona. Przecież to powinno iść genetycznie...

Koniec siódmej klasy zbliżał się niezwykle szybko, a ona nie wyobrażała sobie innego życia. Przez tyle lat budowała więź z tyloma ludźmi, uczyła się nowych rzeczy, poznawała siebie, a teraz miała opuścić to miejsce i już nigdy do niego nie wrócić. Za murami szkoły wojna wisiała w powietrzu, a Regulus dalej nie wiedział co robić. Ona dobrze wiedziała, że chce stanąć po stronie Dumbledore'a i walczyć ramię w ramię ze swoim przyjaciółmi. Natomiast Regulus... No właśnie, co z nim? Chciała z nim wiązać przyszłość, ale nawet nie wiedziała, czy nie będzie musiała walczyć przeciwko niemu... Black będzie musiał wybierać, nie było innej opcji.

Zdjęła ręce z twarzy i spojrzała prosto w oczy swojemu ukochanemu. Widziała w nich tak wiele, ale też tak mało. Chłopak coś do niej mówił, ale słyszała jego słowa jak przez mgłę. Podniosła się z kolan Lily i usiadła koło niej. Powoli zaczęła studiować twarze jej najbliższych oraz przypominać sobie ich wspólne chwile. 

Remus Lupin był jej aniołem stróżem. Razem z Lily potrafili dotrzymać tajemnicy, nie osądzając jej przy tym. Był "mózgiem" Huncowtów oraz jej prawdziwą deską ratunkową. Dzięki jego tajemnicy, Huncwoci stali się drużyną nie do pokonania. 

Syriusz Black natomiast był jak jej starszy brat. Każdy chłopak, który się do niej zbliżał musiał najpierw pogadać ze Syriuszem, inaczej nie byłoby za ciekawie. Potrafił wybaczyć jej wszystko, chociaż wiedziała ile go to kosztowało.

James Potter według Aurory był kimś więcej niż tylko Jamesem Potterem. Pod wizerunkiem chłopaka, który robił kawały wszystkim oraz był chodzącą gwiazdą Qudditcha, był także najbardziej oddanym człowiekiem jakiego znała. Kiedy coś albo kogoś kochał, walczył o niego do końca. 

Peter Pettigrew za to był osobą, która zawsze potrafiła poratować cię miłym słowem w zły dzień. Chociaż trochę niezdarnie i niechętnie, ale zawsze częstował wszystkich swoim jedzeniem. Wiedziała, że mogła mu ufać, bo tak jak reszta też był jej przyjacielem. 

– Aurora, to trochę chore jak się nam tak przyglądasz. – powiedziała Evans, która od jakiegoś czasu potrząsała jej ramieniem. 

Oraz Lily Evans, najlepsza przyjaciółka, która gdyby umarła, umarłaby też ona. Kochała ich wszystkich równo, ale z dziewczyną czuła niesamowicie silną wieź, nawet jeżeli wydawała ona się innym trochę przerażająca. Mogły się kłócić tysiąc razy dziennie, ale zawsze mogły na siebie liczyć. 

– Po prostu... Nie chce kończyć tego rozdziału. Kiedyś chciałam być dorosła, a teraz? Jedyne czego pragnę, to wrócić na pierwszy rok. Przy okazji może bym więcej uważała i napisała te egzaminy jak przystało. 

– Wow, odezwałaś się. Już myśleliśmy, żeby się zawieźć do pielęgniarki. – oznajmił James, który bez przerwy podrzucał złotego znicza. Syriusz zdzielił go w łeb, na co okularnik jęknął.

– Ja też nie. Dobrze mi tu, chociaż pozbyłbym się paru osób. – burknął, patrząc na czarnowłosego chłopaka, czytającego książkę kilkanaście metrów od nich. Aurora przewróciła oczami, jednak w duchu przyznała mu rację. 

– Myślicie, że zginiemy? – zapytał Peter, który był przerażony samą wizją opuszczenia bezpiecznych murów szkoły. 

– Glizdek, co ty gadasz. My? Jeszcze pokonamy tych wszystkich śmierciożerców. Nie zostanie ani jeden, przyrzekam ci to. Poza tym co złego może nam się stać, kiedy będziemy się trzymać razem? – odpowiedział Black, trochę zdenerwowany pytaniem Petera. 

– Życzę powodzenia. – sarknął Regulus, wiedząc jak ogromna armia jest Voldemorta. Syriusz spojrzał na niego spod byka, a Ślizgon wzruszył ramionami. 

Aurora zaśmiała się pod nosem, po czym pocałowała Regulusa w policzek. Mogła przekomarzać się z Regulusem godzinami, jednak nie mogła patrzeć jak robił to z innymi. 

– A ja myślę, że powinniśmy zrobić największą imprezę wszech czasów! – wykrzyknął nagle James, który postanowił przerwać ten smutny temat.

Nagle wszyscy się ożywili. Zaczęli planować, szykować, cieszyć się, a przede wszystkim starali się zapomnieć o nadchodzącej wojnie, która już zaczynała zbierać swoje żniwa oraz siać ziarno śmierci w ich gronie. 

Został tylko epilog :(

Look at your star ☆ Regulus Arkturus BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz