20

2.1K 152 17
                                    


Mimo, że było jeszcze kalendarzowe lato, pogoda była niczym jak na końcu jesieni, a początku zimy. Ciągle padało, a uczniowie nie chodzili już tak często na błonia jak przed wakacjami. Piątka huncwotów stała przy klasie, w której lada chwila mieli mieć pierwsze zajęcia eliksirów w ostatniej klasie. Tak jak szaro było na dworze, tak samo szaro wyglądały twarze uczniów, którzy nie przywykli jeszcze do wczesnego wstawania po długim wolnym. Syriusz Black, mimo swojego mizernego wyglądu starał się poderwać młodszą o dwa lata Puchonkę, która akurat przechodziła korytarzem. Biedna zdawała sobie sprawę, że nie będzie kimś wyjątkowym dla chłopaka, aczkolwiek nie mogła oprzeć się jego urokowi.

– Łapo, proszę cię. Jest pierwszy dzień szkoły, czy ty nie możesz się chociaż raz opanować? – zapytał Remus, który ciągle przyglądał się zachowaniu swojego przyjaciela. Nie rozumiał co te wszystkie dziewczyny w nim widziały, zresztą, wszyscy którzy znali go bliżej nad tym się zastanawiali.

– Lunatyku, a ja cię proszę, żebyś wyluzował. Całe wakacje nikogo nie miałem, więc teraz muszę nadrobić. – odparł czarnowłosy ukazując swój szeroki uśmiech, tuż obok niego nagle rozległo się głośne wzdychnięcie.

– Raczej, musisz zaspokoić swoje potrzeby. – mruknęła Aurora odrzucając swoje włosy do tyłu. – Tylko myślę, że ona jest tyćkę za młoda.

– Jest młodsza tylko dwa lata.

– Od ciebie trzy, debilu. – prychnął James, który dotąd nie odzywał się, ponieważ wpatrywał się w Lily Evans. – Ja w to nie wierze, nadal w to nie wierze, że udało mi się normalnie porozmawiać bez '' Spadaj, Potter''!

– Ale ty też nie powiedziałeś "Hej Evans! Umówisz się ze mną?". – zauważył Peter.

Aurora westchnęła, to był dopiero pierwszy dzień zajęć, a ona już miała dosyć i chciała wakacje. Jakoś nie odczuwała tego, że była najstarszym rocznikiem w szkole, chociaż i tak była popularna i od zawsze marzyła, w końcu być na siódmym roku i mieć całą władzę na młodszymi. Kiedy jednak do tego doszło, nie odczuwała żadnej różnicy. Oparła się o ścianę, zamknęła oczy, w jej głowie zaczęły wytwarzać się różne obrazy, na przykład łóżka.

– Zapraszam do klasy. – usłyszała głos Slughorna, stłumiła w sobie jęk i jak na ścięcie usiadła w swojej ławce. Powtarzała sobie w myślach: "To tylko dwie godziny, dasz rade. To wcale nie tak dużo jak ci się wydaje".

Zerknęła na rudowłosą, która w przeciwieństwie do niej wyglądała jakby miała zaraz ze szczęścia się popłakać. Rozumiała jej miłość do przedmiotu, ale sądziła, że niektóre jej zachowania powinny zostać zbadane. Kiedy i Ślizgoni zajęli swoje miejsca, profesor zaczął lekcje. Aurora i tak go nie słuchała, ponieważ to co mówił było dla niej jak z kosmosu. Nie miała wielkich problemów z nauką, natomiast kiedy nie miała dnia, to za nic w świecie nic do głowy jej nie przychodziło. Czując dźgnięcie podskoczyła, po czy obróciła się w stronę Remusa, który siedział centralnie za nią.

– Robimy eliksir na następnej lekcji razem? – zapytał szeptem. Szatynka spojrzała na niego zaskoczona.

– Co? Jaki eliksir?

Remus spojrzał na nią z niedowierzaniem.

– Żartujesz? Czy ty w ogóle słuchałaś? – zapytał z pretensją wyczuwalną w głosie. Dziewczyna uśmiechnęła się niewinnie.

– A wyglądam jakbym słuchała? Poza tym, z chęcią zrobię z tobą ten eliksir.

Slughorn odchrząknął zwracając przy tym uwagę Remusa i Aurory.

– Panienko Robinson, Panie Lupin, mogę wiedzieć co jest takie ważne do uzgodnienia teraz, a nie po lekcji?

Jak na zawołanie oczy wszystkich w klasie zwróciły się w ich kierunku. Jedyni wyglądali na ciekawych, drudzy (ślizgoni) uśmiechali się złośliwie, a trzeci śmiali się pod nosem. Huncwoci byli już do tego przyzwyczajeni, więc nic sobie z tej uwagi nie zrobili.

– To związane z lekcją. Remus się mnie pytał czy robimy razem eliksir, widzi prosfesor? To nic takiego. – odpowiedziała szatynka obróciwszy się w stronę nauczyciela, który machnął ręką i prowadził lekcje dalej. Wszyscy wrócili do swoich czynności, jednak od czasu do czasu zerkali na Lupina i Robinson.

Regulus nie chciał na nich patrzeć, robił to mimowolnie, nie wiedząc dlaczego. Przecież już się do siebie nie odzywali, jednak chłopak musiał mieć pewność, że nie rzucili sobie żadnego spojrzenia. Nigdy się tak nie czuł, było to dla niego nowe, dziwne. Przecież to nie jego interes z kim rozmawia, przecież było wiadomo, że oni wszyscy się tylko przyjaźnią, a jednak jakaś jego część była zazdrosna. Oczywiście jego spojrzenie nie umknęło uwadze Severusa.

– Co ty na nich tak zerkasz? – zapytał nie wytrzymując, Black spojrzał na niego zdezorientowany, gdyż został wyrwany ze swoich zamyśleń.

– A tobie co się ubzdurało? Przecież w ogóle na nich nie patrzę.

– W takim razie co robisz? Bo nie wydaje mi się, żebyś mi pomagał. – warknął Snape, wrzucając kolejne składniki do kociołka. To nie tak, że Severus Snape potrzebował pomocy. Broń Merlinie! Był świetny i najlepszy z eliksirów w całej szkole, aczkolwiek zdenerwował się nic nie robieniem swojego kolegi, który dostanie wybitną ocenę za gapienie się na Gryfonów.

– Zwyczajnie się zamyśliłem. – prychnął Ślizgon wywracając oczami. Rzeczywiście tak było. Zastanawiał się czy dziewczyna powie komuś co usłyszała w pociągu. Nie była to błahostka, a poważna rzecz. Postarał się skupić i niedługo później eliksir został skończony, jakby inaczej zrobili go pierwsi i dobrze, więc dostali wybitną ocenę. Regulus po skończonych zajęciach sprytnie napisał kartkę dziewczynie, żeby spotkała się z nim na opuszczonym piętrze, gdyż musiał z nią porozmawiać.

Look at your star ☆ Regulus Arkturus BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz