Rozdział 36🍔

1K 27 56
                                    

Per. Natalii

Leżąc w szpitalu w białym pomieszczeniu się obudziłam z długiej śpiączki. Uderzyło mnie blade światło lamp na sali. Chłód jaki tu panował jest mrożący kości. Popatrzyłam na moja lewą rękę. Podpięta była do kroplówki. Moje ciało było zdrętwiałe. Nie mogłam się ruszyć. Otworzyłam powieki i zobaczyłam... Martę... Mixera... Mateusza i jego dziewczynę Weronikę, a mój chłopak siedział tuz przy mnie. Friz był mi taki wierny, jak nikt inny. Jego różowe włosy dodały temu miejscu koloru.

- Kobita się obudziła! - wykrzyczał jak dziecko. - Obudziłaś się po trzech miesiącach. Tęskniłem, kocham cię...

- Ja ciebie też. Wiecie co mi się śniło? Że jestem z Mateuszem, a Marta i Wera są moimi bff.  - powiedziałam, następnie lekarze przewieźli mnie na inną salę. Czemu ja tu trafiłam? Już nie pamiętam. Zrobili mi jeszcze inne badania. Powiedzieli nam, że jeszcze nigdy nie widzieli osoby, która podczas tej choroby w tak krótkim czasie wygrała ze śpiączką. Jestem ubrana w jakieś szpitalne ciuchy. Wzięłam w dłoń telefon, na którym otworzyłam skrzynkę inne, zawalona tekstami jak się czujesz i co ci się stało? Nagrałam q&a na Instagramie i opowiedziałam o całym tym zdarzeniu. Ludzie byli ciekawi czemu tu się znajdowałam w obecnej sytuacji, która panowała w moim życiu. Bo wiem, Mateusz i Wera się wprowadzili do domu Ekipy i jest 10 osób na chacie Ja, Karol, Majk, Krzychu, Wera, Marta, Mixer, Mateusz, Wujek Łuki i Kasia. Chcieliśmy, żeby Alvin z nami zamieszkał, ale odmówił z powodu tego, że ma psa. Rozumiem to, bo jestem typową psiarą, ale koty też lofciam. Przyszedł do mnie Karol. Usiadł przy mnie i zapał mnie za dłoń. Nie odzywał się, pocałował najpierw mnie w czoło, a po chwili w usta. Zaczął delikatnie gładzić kciukiem, przybliżył się i mnie przytulił mówiąc krótkie: przepraszam.

- Karol o co chodzi chłop? - uśmiechnął się smutno.

- Dowiedziałem się, że twoja najlepsza przyjaciółka... Nie żyje... Przykro mi bobas... Nawet nie wiesz jak... - powiedział, zaciskając za każdym słowem co raz mocniej moją dłoń.

- Pat... Pat... Patrycja?! - zaczęłam płakać. To nie może być prawda.

- Przykro mi bobas... Zerwał z nią chłopak i się...- spuścił głowę.

- Nie wierzę.. To nie mogła być ona. Pokazywała, że jest twarda, że nic ją nie zrani...

- Może i była twarda, ale na zewnątrz. W środku jednak coś pękło. - zaczął gładzić mnie po udzie. Łzy naleciały mi do oczu. Co mogłam zrobić? Nie zapadać w śpiączkę... Była by przy mnie i było by wszystko dobrze. Była dla mnie jak siostra, ale już nie wróci. To okropne, jakie życie jest paskudne i daje ci w dupę. Zanim się oglądniesz pora umierać. Życie jest jak przystanek, który kiedyś się skończy. Ona wybrała takie rozwiązanie. Każdy w gwiazdach ma to zapisane jak umrze. Teraz zostało mi być sobą, aby była dumna.  (auto. Poruszam ten temat dość często w swoim opowiadaniu. Piszę tu o tym, że czasami nie zwracamy uwagi na problemy naszego rodzeństwa, czy przyjaciół. Tak często młodzi ludzie popełniają samobójstwo. Więc mówicie, uświadamiającię o tym inne osoby. Dziękuję)

- Kobita... Nie płacz proszę, bo ja się popłaczę. - powiedział przez śmiech udając śmiech.

- Bardzo śmieszne. A była tu chociaż raz?

- Nie. Był tylko jej chłopak, a no tak i jeszcze jej brat. Przyszedł nam powiedzieć o Pati. Może zmienimy temat?

- No okey... A wogóle czemu tu jestem? - zapytałam, cały czas trzymając Karola za rękę.

- Miałaś atak tej swojej głupiej choroby, której nazwy nie umiem wymówić. Twój przyjaciel Mixer, był przeciwko temu, że jeśli się obudzisz to ktoś od razu do ciebie przyjdzie.

- Czemu? A jest tu? - zapytałam patrząc mu w oczęta.

- Tak z Martą. Czeka, aż może wejść do ciebie. Nat czujesz coś do niego?

- Nie, kocham tylko mojego chłopa w różowych włosach.

- Też cię kocham kobita. - porozmawialiśmy jeszcze chwilę i się oddalił w stronę wyjścia. Kocham go bezgranicznie. Jesteśmy już ze sobą dwa lata. Nie ufam Mateuszowi, jest to przyjaciel Karola.

- Hej Miki. - powiedziałam do Mikołaja, ucieszona jego wizytą.

- Hej Nat. Jak się czujesz? Bałem się. Brakowało naszych rozmów na trampolinie.

- Lapiej, nie zgadniesz co.

- No co? - zapytał ściągając z głowy kaptur.

- Mogę wyjść ze szpitala pod warunkiem, że jeśli do dwudziestu czterech godzin nie będę miała kolejnego ataku.

- Ciszę  się Nat. Wiesz już o Pati? Prawda?

- Tak Karol mi opowiedział. Dlaczego nic nie zrobiłam? Wydawała się twarda. To moja wina, że tam jest. Że  jej tu nie ma z nami. To moja wina...

- To nie twoja wina Nat. Mnie też to boli, bo w końcu to też była moja bff.

- Nawet nie mogłam jej pożegnać... Czuje się jak najgorsza przyjaciółka.

- Natalia, nie denerwuj się, bo znowu będziesz mieć atak.

- No dobrze...- Mixer poszedł. Odwiedził mnie znów Karol. Chciał mnie pocałować, ale coś mu przeszkodziło..

Hejka! It's a prank bro!

Ten rozdział był taki. Say what's?!

Jak się podobał?

P.S piszcie w komentarzach co myślicie o rozdziale 😘😘😘😘🖤

Przez Przypadek || Tromba I Reszta. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz