#Twenty Four

562 12 4
                                    

Sąd Okręgowy w Warszawie. Trwa rozprawa.

- Proszę wstać! Sąd idzie. - po przerwie sędzia wraca na salę wraz z ławnikami.

Na ławie oskarżonych zasiada podkomisarz Łucja Wilk wraz ze swoim obrońcą. Na ławkach w sali zasiadają wszyscy współpracownicy policjantki.

- Wyrokiem sądu okręgowego w Warszawie ,na mocy przepisów prawnych oraz zebranych dowodów uniewinniam oskarżoną Łucję Wilk od zarzucanego jej czynu. Proszę usiąść. - Łucja oddycha z ulgą. Łzy ciekną po jej twarzy , którą chowa w dłoniach - Sąd uniewinnia oskarżoną Łucję Wilk od zarzucanych jej czynów. Chodziło proszę państwa o poważne przestępstwo. Zarzucano policjantce zabójstwo z premedytacją w celu osiągnięcia korzyści majątkowej oraz uplasowania się na wysokiej pozycji na stanowisku służbowym. Po trzy miesięcznym areszcie pytam się pana ,panie prokuratorze: gdzie są te dowody ,które miały pogrążyć Łucję Wilk? Proszę państwa kto inny teraz pójdzie odsiadywać wyrok. Za fałszowanie dowodów i składanie fałszywych w celu pogrążenia oskarżonej osadzeni w areszcie śledczym do wyjaśnienia sprawy zostaną osadzeni tak naprawdę wszyscy współpracownicy oskarżonej. To tyle. Wyrok jest prawomocny.

- Łucja -

W końcu! To o co walczyłam przez trzy miesiące udało się! Wychodzę wolna i nikt ,nigdy więcej nie nazwie mnie mordercą! Zostałam w sali sama , towarzyszyli mi tylko dwaj policjanci, którzy doprowadzili mnie przed sąd. Obaj stali i patrzyli się na mnie krzywo. W końcu postanowiłam też być dla nich taka jacy oni byli dla mnie przez ostatni kwartał - wredna sucz - pomyślałam. Wtedy nie miałam na tyle odwagi aby im się stawiać ,a teraz? Co oni mogą mi już teraz zrobić. Sprzedałam im kąśliwe spojrzenie i uniosłam w górę ręce,na których nadal miałam niezbyt wygodną biżuterię.

- Mi chyba już to potrzebne nie będzie. Nie prawdacie? - obaj zmierzyli mnie wzrokiem od góry do dołu - Długo mam jeszcze czekać, aż któryś łaskawie mnie rozkuje?

- Idź! - większy z policjantów pchnął mniejszego w moją stronę ,ale ten chyba nie zamierzał dać za wygraną,bo zaczęła się między nimi przepychanka jak w przedszkolu.

- Sam se idź! - pokiwałam przecząco głową i potrząsnęłam rękoma.

- Ja dalej tu czekam. - zwróciłam im uwagę ,a większy odpechnął mniejszego i podszedł do mnie. Początkowo myślałam , że między nami będzie jakby to ująć... "przyjazna" relacja przy uwalnianiu ,ale szybko się pomyliłam. Kiedy aby "niby" mnie uwolnić złapał za łańcuszek między kajdankami i pociągnął go w górę poczułam przenikający przez moje nadgarstki ból. Jęknęłam aż z bólu na co ten się tylko uśmiechnął.

- Za co kurwa? - syknęłam ,ale tak żeby tylko on usłyszał.

- Na pożegnanie. W końcu opuszcza nas największą sucz jaką znałem.

- To komplement jak się domyślam? - w tym momencie otworzył się ostatni uścisk jaki miałam na nadgarstku,a ja od razu pośpieszyłam z drugą dłonią aby potrzeć pierwszą.

- Odbieraj to sobie jak tylko chcesz. Żegnaj więc.

- Co jeszcze"Anielski Orszak" mi zaśpiewasz na drogę? - zaśmiał się tylko i poklepał mnie po plecach.

- Nie. Mogę ci zaśpiewać co innego ,ale nie wiem czy ci się to spodoba.

- Daruj sobie. Wystarczająco dużo już tego słyszałam. - powiedziałam unosząc brew.

- A co takiego słyszałaś?

- Wiesz no... Często ci się zdarzało zostawiać mnie samą i proszę...

Historie oparte na kłamstwie || #SWK ||.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz