- Kiedy ma zostać ścięty? - zapytał jeden strażnik drugiego - Dziś wieczorem?
- Ta... - rzucił tylko jednym pogardliwym spojrzeniem na więźnia spętanego mocno aż do krwi węzłami, przykutego do ściany grubymi łańcuchami. - W końcu, mam dość sterczenia tutaj, jeszcze naprawdę życie mi miłe. - dodał znacznie ciszej. - Podobno samym spojrzeniem zabił Lutera. - wzdrygnął się. - Powinni mu gały wydłubać...
- Nieee! Nasz władca zarządził żeby widzieli co im się dzieje. - zaśmiał się. - Żywotne są te pomioty szatana. - splunął w stronę celi prosto na twarz więźnia, gęsta cuchnąca ślina spłynęła po czarnej brodzie mężczyzny.
- Powinni ich wszystkich wyłapać i wybić co do jednego żeby się to nie pleniło. Pamiętasz Petera? - westchnął jakby mówił o czymś najbardziej ohydnym na świecie - Dzieciak mu się urodził. Szczęśliwy był jak mało co. W końcu pierworodny! A tu nagle okazuje się ze ten bachor to jest jak te szatany! Śmiał się taki to zabaweczki wokoło niego latały, ryczał to okna pękały.
- A tak! Mówił coś ostatnio właśnie w karczmie ze się żonki pozbył.
- Tego samego dnia co zobaczył te całe czary skręcił szczeniakowi kark. - dodał jakby z nutą podziwu. - Żona w ryk ze dziecko jej zabił, ale wiadomo ze jak bachor magiczny, on nie magiczny to baba musiała być ta kurwa lucyfera. To ja za kłaki do władcy zabrał i jeszcze tego samego dnia łapy jej obcięli, trochę się chłopaki zabawili i ciach o głowę po wszystkim.
- A taka się wydawała porządna, bogobojna i ładniutka w dodatku. - zaśmiał się i pokręcił głową.
- Cicho ktoś idzie! - powiedział jeden i stanął na baczność, drugi zaraz też poprawił pozycje.
Do lochów wszedł wysoki młody mężczyzna w szacie księdza, dłuższymi czarnymi prostymi włosami.
- Witam, spocznijcie. - powiedział spokojnie i odchylił głowę - Dostał dziś jeść? - zapytał strażników.
- Tak. Odmawia jednak przyjmowania posiłków Ojcze Snape.
- Pozwólcie ze z nim porozmawiam. Każdy więzień ma prawo do ostatniego posiłku i pojednania się z bogiem przed śmiercią. - uśmiechnął się krzywo.
- Ale to czarownik - syknął strażnik.
- To nie ma znaczenia. Być może nawet oni są w stanie odnaleźć wybawienie godząc się z Boskimi prawami. Co nie zmienia faktu że jedynym wybawieniem dla ich duszy jest śmierć. - dodał jeszcze i podszedł bliżej krat. - Długo już tak siedzi?
- Tydzień. Nie zmienił nawet pozycji. Myśleliśmy ze zdechł ale oddycha.
- Rozumiem, wejdź tam i ściągnij mu knebel. Chcę z nim porozmawiać. Takie jest moje zadanie jako duszpasterza. - dodał z irytacją.
Strażnik z widocznym lękiem wykonał zadanie, wszedł do celi i obszedł mężczyznę w około. Rozwiązał brudną szmatę która robiła za knebel i szybko uciekł zabierając ze sobą towarzysza by uniknąć klątwy jaką mógłby na nich rzucić.
Wiezień zakaszlał kilka razy biorąc większy oddech. Uniósł opuszczoną do tej pory głowę. Oczy miał nadal zawiązane ale zdało się ze doskonale wie w która stronę patrzeć.
- Syriuszu... - zaczął ksiądz ale przerwał mu pełny rozbawienia i szaleństwa śmiech.
- Severusie. - dodał po salwie śmiechu więzień.
- Nie śmiał bym się na twoim miejscu. - westchnął - Dziś wrócisz do miejsca z którego przybyłeś.
Kolejna fala śmiechu rozeszła się po całych lochach.
CZYTASZ
Gdy płoną kwiaty [WOLFSTAR (Syriusz x Remus) - Harry Potter - AU]
FanficPewien niezwykły czarnoksiężnik powiedział bardzo ważne słowa podczas jeszcze ważniejszego zgromadzenia - "Magia rozkwita tylko w wyjątkowych duszach". W tych czasach wyjątkowość duszy to wyrok śmierci. Codzienny strach i łzy przeplatane determin...