Rozdział 3 - Hurricane

786 39 6
                                    

                Mężczyzna podniósł się z krzesła i obrócił w moją stronę. Był bardzo przystojny –szczupły, miał krótkie brązowe włosy i nienaturalnie błękitne oczy, które zdawały się hipnotyzować. Miał na sobie skórzaną kurtkę, szary t-shirt, ciemne wąskie spodnie i czarne workery. Moją uwagę przykuł także wisiorek na jego szyi – triada. Jedyne co mi przypominała to starożytny znak, który odwrócony oznaczał Ziemię, a w takim układzie bodajże powietrze. Pamiętałam to z czasów, gdy w liceum interesowałam się horoskopami i znakami zodiaku.  

Mogłabym przysiąc, że już go gdzieś widziałam. No cóż, skoro był i muzykiem i aktorem, było bardzo prawdopodobne, iż natknęłam się już kiedyś na jego osobę. Był chyba zdezorientowany, bo nie wiedział czy ja jestem fotografem, czy towarzyszący mi mężczyzna w okularach.

- Witam, nazywam się Aaron Hastings i jestem asystentem dyrektora artystycznego. – powiedział, uściskając mu rękę. Obydwoje zachowywali obojętne twarze, chociaż wydawało mi się, że Aaron jest trochę zestresowany. – A to jest nasz fotograf… - No tak, zapomniał jak się nazywam.  Rozumiałam, że wszystko wyszło niespodziewanie, ale mógł zapamiętać chociażby moje imię.

- Leanne Montgomery. – powiedziałam, podając mu dłoń. On uśmiechnął się do mnie tajemniczo i spojrzał na mnie trochę podejrzliwie. Pewnie wyczuł, że jestem tu nowa.

- Jared Leto. Miło mi cię poznać. – odparł nadal przyglądając mi się badawczo.

Aaron zaprosił nas na miejsca, wskazał mi aparat ustawiony na statywie i cicho zapytał, czy umiem się nim obsługiwać, a gdy powiedziałam mu, że tak, zwołał całą ekipę.

Studio było ogromne, czarne tło zostało już wcześniej rozstawione, a wokół młodzi ludzie pomagali przy oświetleniu. Niektórzy z nich byli starsi ode mnie, a wciąż pracowali tam jako asystenci. Pomyślałam, że pewnie byłabym teraz na ich miejscu, gdyby nie przypadek. Patrzyli na mnie zdziwieni, ale gdy tylko Aaron zobaczył ich miny podszedł do nich i wytłumaczył co tu robię. Nie wydawali się być zadowoleni.

Jared usiadł na małym krześle obrotowym bez oparcia i czekał na moje polecenia. Poprosiłam asystentów, żeby skierowali światło bardziej w prawo. Dopiero gdy dotknęłam aparatu zobaczyłam, jak trzęsą mi się ręce ze zdenerwowania. Od tej sesji zależało wszystko.

- Możesz usiąść trochę bardziej na wprost? – zapytałam grzecznie, a on mnie posłuchał.

- Tak dobrze? – zapytał.

- Tak, jest super. – powiedziałam i zrobiłam kilka zdjęć.

Spełniał każda moją prośbę bez żadnych sprzeciwów. Tak samo asystenci. Cieszyłam się, że nie jest żadną nadętą gwiazdą, która ma jakieś ogromne wymagania i dziwne zachcianki. Wstał i zdjął nawet kurtkę, odsłaniając kilka tatuaży – dwie triady pomiędzy łokciami a nadgarstkami, dziwne znaki dużym iksem i napis „Provehito in altum” na obojczyku, cokolwiek to znaczyło.

Świetnie się z nim współpracowało i widać to było na zdjęciach. Aaron przyglądał się wszystkiemu z boku i oglądając zdjęcia na komputerze wydawał się być zadowolony z efektów, ale jakaś kobieta przyszła po niego i wyszedł w jej towarzystwie. Po chwili Jared stanął obok mnie i sam zaczął się przyglądać efektom mojej pracy.

- Wyszły naprawdę genialnie, dobra robota. – powiedział z uśmiechem ubierając kurtkę.

- Dziękuję. – powiedziałam nieśmiało.

- Masz bardzo amerykański akcent. Nie jesteś stąd, prawda? – zapytał wciąż patrząc na pokaz slajdów.

- Nie, jestem ze Stanów. Dokładniej z Luizjany.

[ nuit du rêveur ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz