- Proszę, zgódź się. – siedziałam na biurku w jego gabinecie, a on na obrotowym krześle przy nim. Celowo zasłaniałam mu monitor laptopa, byle tylko mnie nie spławił.
- Wiesz, że nie lubię takich nadętych imprez. – powtarzał już chyba trzeci raz znużonym głosem.
- Tom, proszę cię… Jesteś moją jedyną nadzieją.
Spojrzał mi prosto w oczy i widząc w nich moją desperację, głęboko westchnął.
- No dobra… O której mam przyjechać?
Właściwie sama nie wiedziałam jeszcze gdzie i o której godzinie Ben wyprawia przyjęcie. Ku mojemu zdziwieniu Rebecca także nie miała pojęcia. Kiedy próbowałam się do niego dodzwonić, nie odbierał. Postanowiłam po wykładach pojechać do jego firmy, skoro i tak była niedaleko.
Jego firma wyglądała w środku dokładnie tak, jak się spodziewałam – była zadbana, monochromatyczna i pomimo minimalizmu wystrój musiał sporo kosztować. Podeszłam do białego blatu gdzie siedziała recepcjonistka i wstukiwała coś na klawiaturze komputera.
- Dzień dobry. W czym mogę pani pomóc? – zapytała miło, choć widać było, że jej ton był sztuczny. Obok niej znajdowało się jeszcze jedno stanowisko z komputerem, ale nikogo tam nie było.
- Dzień dobry. – powiedziałam z równie wymuszoną uprzejmością. – Chciałabym się zobaczyć z Benem… to znaczy panem Hall’em.
- Była pani umówiona? – zapytała z dziwną nutą w głosie, której nie potrafiłam rozszyfrować.
- Nie, ale bardzo mi na tym zależy.
Blondynka przewróciła oczami.
- Znowu to samo… - powiedziała do siebie pod nosem, ale i tak usłyszałam. – Tyra, chodź tu na chwilę! – zawołała i dopiero teraz zauważyłam ukryte drzwi za pustym krzesłem, z których wyszła kobieta o śniadej karnacji. Obie miały włosy uczesane w gładki kok.
- Coś się stało? – zapytała i spojrzała na nią, a potem na mnie.
- Pani chce się zobaczyć z panem Hall’em, ale nie była umówiona. Nie chcę znów nieprzyjemnych sytuacji, ty to załatw. – oświadczyła, po czym usiadła do komputera i kontynuowała pracę. Musiał jej ktoś chyba nieźle zajść za skórę.
Druga recepcjonistka chwyciła za telefon i poprosiła mnie, bym poczekała na skórzanych kanapach po drugiej stronie holu, a jeszcze wcześniej zapytała mnie o moje nazwisko.
Po chwili spędzonej na kanapie ciemnoskóra kobieta podeszła do mnie i oświadczyła:
- Pan Hall ma teraz bardzo ważne spotkanie, które kończy się za dziesięć minut. Może chce pani tu poczekać? Pan Hall obiecał panią przyjąć zaraz po jego zakończeniu.
- Dobrze, dziękuję. Poczekam.
- Może życzy sobie pani kawę? – ta recepcjonistka była chyba szczerze uprzejma.
- Jeśli można prosić, to wolałabym wodę.
- Oczywiście, już przynoszę. Niegazowana?
CZYTASZ
[ nuit du rêveur ]
FanfictionLea była zwykłą dziewczyną, od zawsze marzącą o karierze fotografa. Po wyjeździe z rodzinnego Bossier City w Luizjanie i przybyciu do Londynu, rozpoczyna nowe życie, w którym wreszcie może spełnić swoje marzenia. Jednak nie wszystko idzie tak, jak t...