One Shot - Desperate and Broken

280 19 3
                                    

                Przez cały dzień spędzony w Londynie wahałem się, czy pójść na jej przyjęcie urodzinowe. Naprawdę chciałem ją zobaczyć szczęśliwą, ale obawiałem się, jak na to zareaguję. Widząc Leanne z uśmiechem na twarzy było najpiękniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek widziałem i pewnie zobaczę. Jedynym problemem był powód jej radości.

                Dopiero na przyjęciu zdałem sobie sprawę, że intuicja mnie nie myliła i to nie był dobry pomysł. Rebecca zarządziła, by wszyscy stanęli obok stolików i nie odezwali się ani słowem, podczas gdy obok nas grało kilka skrzypaczek. Miałem wrażenie, że wszyscy patrzą się na mnie ze zdziwieniem, ale ostatnimi czasy już przyzwyczaiłem się do takich spojrzeń. Ludzie zerkali w moim kierunku z litością myśląc, że jestem chory. Miało to też swoje plusy, bo większość mnie nie rozpoznawała. Nawet Rebecca przyglądała mi się przez chwilę w zamyśleniu, ale szybko wróciła do swoich obowiązków.

                W końcu Sebastian wprowadził Leanne. Wyglądała cudownie w swojej sukience, a oczy miała zakryte przepaską. Kiedy jej chłopak ją zdjął, Lea obejrzała się dookoła, wodząc wzrokiem po gościach. Uśmiechnąłem się do niej, ale ona była zbyt zawstydzona sytuacją, by to odwzajemnić. Sebastian też wydawał się być spięty, co zaczęło mnie niepokoić.

- Pewnie zastanawiasz się, dlaczego znajdujemy się na dachu w środku zimy.  Otóż właśnie tak się poznaliśmy. Po raz pierwszy zobaczyłem cię na dachu wieżowca podczas sesji w Nowym Jorku i od razu się w tobie zakochałem. – starałem się zachować kamienną twarz, ale jego słowa sprawiły, że poczułem się jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Nie mogłem tego słuchać, ale postanowiłem nie robić przedstawienia i stałem ze skrzyżowanymi rękoma pomiędzy chichoczącym tłumem. Leanne była już cała czerwona, przez chwilę zrobiło mi się jej żal bo wiedziałem, że nie lubiła gdy wszyscy się skupiali tylko na niej. – Od tamtej pory wiedziałem, że kiedyś zadam ci to pytanie, i właśnie przyszła na to pora. – Sebastian przykucnął, a ja mogłem przysiąc, że pobladłem. Poczułem ukłucie w sercu tak silne, że zacząłem się zastanawiać, czy to nie zawał. Leanne spojrzała na mnie tak, jakby oczekiwała mojej opinii, ale widząc jak zaciskam zęby i moje spojrzenie jednoznacznie sprzeciwia się temu pomysłowi, odwróciła wzrok. – Leanne Montgomery, czy zostaniesz moją żoną?

Wszyscy z wyjątkiem mnie byli podekscytowani i uśmiechali się nerwowo. Jej rodzice spojrzeli na mnie z satysfakcją, że dała sobie ze mną spokój, a oni wygrali. Ben stał obok mnie i posłał mi spojrzenie pełne współczucia. Jedyne, co łączyło mnie z tym tłumem, to wyczekiwanie jej odpowiedzi. Zacząłem się zastanawiać jakby to było, gdyby odmówiła na oczach wszystkich. Niechętnie przyznałem przed sobą, że ucieszyłbym się z tego, choć ta myśl sprawiała, że czułem się podle. Chciałem jej szczęścia, ale teraz, gdy oczami wyobraźni zobaczyłem ją na ślubnym kobiercu ze mną jako gościa, a nie pana młodego nie byłem już pewien, czy aby na pewno szczerze życzyłem jej wszystkiego najlepszego z Sebastianem.

Wpatrywałem się w pudełko z pierścionkiem, a potem zacząłem wyobrażać sobie, że to ja stoję na miejscu Sebastiana. Tak naprawdę było blisko, bym się jej oświadczył. Zanim sprawa z Shannonem wyszła na jaw, co jakiś czas bywałem u jubilera szukając odpowiedniego pierścionka. Nigdy nie pomyślałbym, że ktoś mnie wyprzedzi.

Leanne wahała się przez dłuższy moment, a moje serce biło szybko i głośno. Nie mogłem powstrzymać się przed powtarzaniem w myślach „nie rób tego, nie rób tego…”.

- Tak. – odpowiedziała, a ja zamknąłem na moment oczy, jakbym mógł dzięki temu udawać, że odpowiedź była inna.

Sebastian ucieszył się, a Lea założyła złoty pierścionek na palec i wpadła mu w ramiona, po czym zaczęli się całować. Mimowolnie odwróciłem wzrok i zacząłem sztuczno się uśmiechać i klaskać, tak jak wszyscy. Jack zniknął gdzieś ze swoją dziewczyną, a Ben poklepał mnie po ramieniu. Goście zaczęli podchodzić do nowo zaręczonych i wręczać im gratulacje. Nie chciałem się pchać między nich, więc spokojnie stałem przy stoliku i wziąłem kieliszek szampana od kelnera. Wypiłem go jednym duszkiem i odstawiłem na tacę.

[ nuit du rêveur ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz