Nie mogłam wrócić do nich i udawać, że nic się nie stało, więc postanowiłam pożegnać się i wyjść.
- Leanne, poczekaj. – zawołał do mnie Ben kiedy byłam już w przedsionku. Zatrzymałam się, bo nie chciałam żeby za mną szedł w jego stanie. – Co jest między wami grane?
Zdziwiłam się, że się domyślił.
- Co? – Jared także wydawał się być zaskoczony. Cofnęłam się do salonu i popatrzyłam na nich.
- Idziecie razem do kuchni, nie ma was dziesięć minut, po czym ty wychodzisz. Może jestem chwilowo niepełnosprawny, ale nie jestem upośledzony umysłowo.
Popatrzyliśmy na siebie z Jaredem. Może i dobrze się stało, bo wreszcie była szansa na to, że wszystko sobie we trójkę wyjaśnimy.
- Ty powiesz czy ja? – zapytał Jared, a ja wzruszyłam ramionami, więc zaczął mówić.
- W dzień twojego wypadku byłem z Leanne na imprezie i się całowaliśmy. – powiedział, a ja nie byłam w stanie patrzeć na Bena. Stałam podparta o ścianę i modliłam się, by wreszcie wszystko się ułożyło między nami. – Między innymi o tym teraz rozmawialiśmy.
Przełamałam się i spojrzałam na Bena. Nie wyglądał na zdziwionego, prawdopodobnie już wcześniej coś podejrzewał, w końcu Jared wprost wypowiedział mu wojnę. Jego milczenie powoli zaczynało mi ciążyć, chciałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam za bardzo co.
- Lea. – zwrócił się do mnie Ben, ale patrzył na żarzący się płomień w kominku. – Jeśli chcesz z nim być, to nie bój się, że między mną a tobą lub mną i Jay’em coś się zmieni. Nie chcę żebyś była za mną z litości, albo nie była pewna czego chcesz.
- Jeśli o mnie chodzi, to mam takie same zdanie. – dodał Jared.
Wiedziałam, że to ten czas, w którym decyduję.
Przypomniałam sobie, że gdy Jared wyszedł w czasie imprezy zaczęłam się zastanawiać, jakby to było gdybym z nim spróbowała. Naprawdę miałam już tę opcję całkowicie przemyślaną, ale późniejsze wydarzenia zaczęły wzbudzać we mnie wątpliwości. Nie chodziło o litość wobec Bena, a raczej o to, że zawsze docenia się to, co się traci.
Poczułam się jak w teleturnieju, gdzie muszę wybrać jedną z odpowiedzi, ale żadna z nich nie jest prawidłowa.
- Myślę, że obydwoje zasługujecie na kogoś lepszego niż ja. – powiedziałam w końcu. Miałam dość już tego wybierania. Możliwe, że nic między nimi by się nie zmieniło, ale wiadome było, iż wszystko i tak będzie niezręczne. Gdybym wybrała Bena to powiedziałby, że to z litości, a gdy Jareda – że to dlatego, by Ben nie myślał, że jest mi go żal.
Każdy z nich był inny. Ben był młody, uparty, a czasem nawet za bardzo chciał dominować. Potrafił jednak być też zabawny i uroczy, ponadto umiał poświęcić się dla drugiej osoby. Jared był znacznie starszy, ale młody duchem – trochę zwariowany, ale też troskliwy i zawsze wiedział, co w danym momencie powiedzieć. Łączyły mnie z nim wspólne pasje i przeszłość, ale jego odmienny tryb życia - sława i ciągłe podróże każdą „normalną” dziewczynę w końcu doprowadziły do szału.
CZYTASZ
[ nuit du rêveur ]
FanfictionLea była zwykłą dziewczyną, od zawsze marzącą o karierze fotografa. Po wyjeździe z rodzinnego Bossier City w Luizjanie i przybyciu do Londynu, rozpoczyna nowe życie, w którym wreszcie może spełnić swoje marzenia. Jednak nie wszystko idzie tak, jak t...