- Jared, co ty tutaj robisz? – zapytałam retorycznie z pretensją w głosie. Byłam zmęczona i marzyłam tylko o tym, by wreszcie znaleźć się w domu. Moje zdanie na temat naszego związku się nie zmieniło.
- Przyszedłem cię jeszcze raz przeprosić. – odparł desperacko i starał się mnie zatrzymać w bramie, pomimo że chciałam iść do wejścia do budynku.
- Okłamałeś mnie. – rzuciłam trochę zbyt głośno, ale miałam nadzieję, że żaden z sąsiadów nie oglądał naszej kłótni przez okno. – Żadne kwiaty tego zmienią, tak samo twoje przeprosiny.
Znów ruszyłam przed siebie, a on lekko szarpnął mnie za rękę. Odruchowo obróciłam się w jego stronę.
- Daj mi jeszcze jedną szansę. – powiedział trzymając w ręku bukiet lilii. Widząc jego minę miałam wrażenie, że jest szczery i naprawdę mnie kocha, ale przypominając sobie co zrobił, wszystkie moje wątpliwości znikały. – Możemy zacząć od nowa.
- Nie możemy. – rzekłam z całą stanowczością. – Nie sądzę, bym potrafiła ci znów zaufać, a taki związek nie ma sensu.
Widziałam, że z trudem udaje mu się zebrać myśli. W końcu jednak spojrzał na mnie z nadzieją mieszającą się ze smutkiem i powiedział:
- Jeśli taka jest twoja decyzja, nie zmuszę cię byś mnie kochała. – wszystko ledwo przechodziło mu przez gardło. - Chcę tylko żebyś mi zdawała sobie sprawę, że gdy wrócisz z Nowego Jorku, mnie tu już nie będzie.
Poczułam, że w moich oczach wzbierają się łzy. Wiedziałam, że to ostatnia szansa, by zdecydować co dalej. Dotknęłam wierzchem dłoni jego policzek, a on złapał mnie za nadgarstek.
- Kocham cię. – powiedziałam, a słony strumyk spłynął po moim policzku. Jared patrzył na mnie zaszklonymi błękitnymi oczyma wielkimi jak spodki. – Ale nie jestem w stanie ci wybaczyć, to koniec. Zapomnij o mnie. – pocałowałam go w policzek i pobiegłam w stronę drzwi wejściowych, chociaż wszystko we mnie krzyczało, bym została.
Nie obejrzałam się w tył, a on nie ruszył za mną. Zatrzasnęłam drzwi do klatki i stanęłam do nich plecami płacząc tak mocno, że aż się dusiłam. Z mieszkania na dole wyszła starsza kobieta i spojrzała na mnie zmartwiona. Spytała mnie o coś, pewnie czy wszystko w porządku, nie słuchałam. Wytarłam twarz rękawem płaszcza i pobiegłam na górę.
Siedziałam na schodach jeszcze z dobre dziesięć minut, bo nie chciałam w takim stanie wchodzić do domu. Nie chciałam by rodzice się o mnie martwili. W końcu zebrałam się w sobie i pobiegłam do pokoju, starając się niepostrzeżenie przejść przez korytarz. Gdy zamknęłam drzwi, natychmiast rzuciłam się na łóżko i starałam się poduszkami stłumić szloch.
Najwyraźniej nie byłam tak cicha jak mi się wydawało. Do pokoju zakradła się moja mama i usiadła na skraju łóżka. Spojrzałam na nią z trudem i rzuciłam się jej na szyję. Poczułam, że muszę się komuś wypłakać.
- Widziałam przez okno co się stało. – powiedziała głaszcząc mnie po głowie. – Tak będzie lepiej.
Nie zrozumiałam do końca o co jej chodziło, ale nie to zajmowało teraz moje myśli. Myślałam tylko o tym, co powiedziałam Jaredowi i co to tak naprawdę oznacza. Nigdy go już nie zobaczę, choć tak naprawdę będzie wszędzie – w telewizji, na billboardach, w radiu… Nigdy się od niego nie uwolnię, a jednocześnie nie będzie już mój. Zdawałam sobie jednak sprawę, że gdybym postąpiła inaczej, to i tak nasz związek długo by nie przetrwał, ale nie zmieniało to faktu, że pozwoliłam odejść komuś, na kim tak bardzo mi zależało.
CZYTASZ
[ nuit du rêveur ]
FanfictionLea była zwykłą dziewczyną, od zawsze marzącą o karierze fotografa. Po wyjeździe z rodzinnego Bossier City w Luizjanie i przybyciu do Londynu, rozpoczyna nowe życie, w którym wreszcie może spełnić swoje marzenia. Jednak nie wszystko idzie tak, jak t...