Rozdział 25 - Oblivion

398 24 2
                                    

                On najwyraźniej też mnie zauważył, bo wyglądał jakby został przyłapany na gorącym uczynku. Kiedy tylko Jared skończył swoją piosenkę, przeprosiłam go na chwilę i ruszyłam w stronę tarasu.

                - Cześć Lea, nie spodziewałem się ciebie tutaj. – powiedział zakłopotany spoglądając na rudowłosą kobietę stojącą obok niego, wciąż obejmowaną jego ramieniem. Była średniego wzrostu, wyglądała na miłą i była całkiem ładna, a na prawym policzku miała małą bliznę, choć nie była aż tak zauważalna. Miała szare, przenikliwe oczy i naturalny makijaż, wyglądała na całkiem skromną, ale wydawało mi się że jest o wiele starsza od Jacka.

                - Cześć Jack, ja też się tego nie spodziewałam. – odparłam dwuznacznie i z sarkazmem, ale dziewczyna chyba tego nie zauważyła, w przeciwieństwie do Jacka.

                - To jest Amber. – przedstawił mi ją. – A to Leanne. – powiedział do dziewczyny i uścisnęliśmy sobie dłonie.

                Amber spojrzała na mnie w taki sposób, jakby pospiesznie chciała znaleźć się jak najdalej nas. Pomyślałam, że pewnie wzięła mnie za obecną lub byłą Jacka. Po krótkiej ciszy powiedziała nagle, że idzie do środka po kurtkę, ponieważ jest jej zimno. We mnie krew tak się gotowała, iż nie czułam chłodu panującego na zewnątrz. Gdy tylko dziewczyna opuściła taras, wzięłam Jacka pod ramię i przeprowadziłam w bardziej ustronne miejsce, między wysokimi drzewkami.

                - Rebecca wie? – zapytałam go upewniwszy się, że nikt za nami nie poszedł i mogłam spokojnie mówić głośniej.

                Pomimo ciemności widziałam, że Jackowi jest głupio i gdyby nie zbieg okoliczności, nigdy nie dowiedziałabym się o jego nowym romansie.

                - Rebecca nie jest już moją dziewczyną i nic nie muszę jej mówić. – odparł siląc się na obojętność, ale widziałam, że stara się przez to ukryć prawdziwe emocje. – Obiecałem ci, że jej nie zostawię i będę się z nią przyjaźnił, ale to wszystko co mogę dla niej zrobić.

                Może i miał rację, ale mógł powiedzieć to Rebece, a nie dawać jej złudne nadzieje.

                - Okej. Po prostu dziwi mnie, że tak szybko znalazłeś sobie pocieszenie. – wiedziałam, że nie powinnam się wtrącać, ale zawsze robiłam wszystko w obronie mojej rodziny i tym razem także nie zamierzałam się powstrzymywać.

                Jack zaczynał się coraz bardziej denerwować.

                - Dobrze to ujęłaś, „pocieszeniem”. Dzięki Amber chociaż  przez chwilę nie myślę o Rebece i o tym, co zrobiła. Muszę o niej zapomnieć i póki co, to jest najlepszy sposób jaki znalazłem. Rozumiem, że jest twoją kuzynką i będziesz po jej stronie, ale postaw się w mojej sytuacji. Gdyby Jared, powiedzmy cię zdradził czy jakoś oszukał, wybaczyłabyś mu?

                To była zupełnie inna sytuacja. Z Jaredem znałam się od niedawna, dlatego zupełnie inaczej bym na to spojrzała. Oni byli już ze sobą bardziej zżyci, ale w gruncie rzeczy nie zmieniało to mojej odpowiedzi, ponieważ byłam pewna swoich uczuć do Jareda.

                - Myślę, że bym mu wybaczyła. – odparłam, a Jack parsknął prześmiewczo.

                - Nie wybaczyłabyś. Zostawiłaś Bena przez jego jeden głupi błąd, a potrafiłabyś odpuścić coś takiego Jaredowi?

                Zaskoczył mnie swoim stwierdzeniem. Starałam się nie myśleć o Benie, bo to tylko mnie dołowało, ale tak naprawdę kilka razy złapałam się na tym, że zaczynałam zastanawiać się, co u niego. Nie sądziłam jednak, iż Jack wie o wszystkim, co wydarzyło się na balu.

[ nuit du rêveur ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz