Rozdział 17 - A Modern Myth

390 22 0
                                    

                W ostatniej chwili zauważył mnie Shannon i szturchnął brata łokciem. Jared odwrócił się i spojrzał na mnie zaskoczony tym widokiem. Biegłam jeszcze szybciej, starając się popchnąć jak najmniejszą ilość ludzi.

                Rzuciłam się mu na szyję, gdy tylko dobiegłam wreszcie do celu. Objął mnie mocno, jakby już nigdy miał mnie nie wypuścić.

                - Nie zostawiaj mnie w ten sposób. – wyszeptałam mu do ucha, wciąż obejmując jego szyję. Czułam na sobie spojrzenia ludzi, ale miałam to gdzieś. Chyba nawet gdzieś błysnął flesz. 

                - Nigdy. – zapewnił mnie i spojrzał głęboko w oczy.

                - Kłamałam. Nie chciałam wybrać Bena, tylko ciebie. – plątał mi się język, ale chyba zrozumiał moje słowa, bo się uśmiechnął.

                Najwyraźniej tak samo jak ja nie przejmował się innymi, bo na środku lotniska pocałował mnie prosto w usta. Chciałam zatrzymać czas i zapamiętać dokładnie tę chwilę: moja dłoń na jego policzku, on obejmujący mnie w pasie i całujący tak, że rozpływałam się w powietrzu.

                - Muszą państwo już wchodzić. – poganiał ich pracownik lotniska.

                - Rozmyśliliśmy się. – odpowiedział mu Shannon patrząc na nas z lekkim uśmiechem.

                - Dlaczego chciałeś mnie zostawić bez słowa? – zapytałam z wyrzutem, wciąż będąc do niego przyrośnięta.

                Niepewnie spojrzał mi w oczy i powiedział smutno:

                - Bo kiedy ostatnim razem się żegnaliśmy, nie widziałem cię dziewiętnaście lat.

                Jeszcze raz go pocałowałam, tym razem szybciej i delikatniej.

                Bracia wzięli z powrotem swoje walizki i szliśmy w stronę wyjścia, kiedy Jared chwycił mnie za rękę i uśmiechnął się do mnie, a ja zrobiłam to samo. Mnóstwo ludzi gapiło się na mnie, niektórzy z widoczną nienawiścią, inni nie krępowali się by robić nam zdjęcia. Jednak kiedy podejmowałam tę decyzję, liczyłam się z jej konsekwencjami.

                Nie chciałam by Ben dowiedział się o moim wyborze z gazet, ale równie beznadziejne było powiadomienie go o tym przez telefon. Postanowiłam, że powiem to osobiście gdy nadarzy się okazja, może do tamtej pory niczego nie przeczyta na ten temat.

                - Wciąż nie mogę uwierzyć, że chcieliście tak po prostu wyjechać. – powiedziałam, gdy siedzieliśmy już w moim samochodzie i jechałam w stronę centrum, jak mi kazali.

                - Tak naprawdę do końca liczyłem, że jednak zdecydujesz na moją korzyść. – Shannon musiał o wszystkim wiedzieć, bo nie wydawał się być zaskoczony jego słowami.

                Jechałam wzdłuż Oxford Street, lecz kiedy przejechaliśmy koło wielkiego łuku, a po lewej widziałam znajomy Hyde Park,  nagle Jared powiedział, abym skręciła w prawo.

                - Po co jedziemy do Marylebone? – zapytałam, widząc pierwszy raz tę okolicę, a jej nazwę zdradzały jedynie znaki drogowe.

                - Zobaczysz. Na następnym zakręcie w lewo.

                Kierował mną tak jeszcze chwilę, a ja skręcałam to w lewo, to w prawo. Ciągnęły się tu długie rzędy kamienic o różnym wyglądzie – raz były białe i nowe, za chwilę stare i dwukolorowe, a na końcu nowoczesne.

[ nuit du rêveur ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz