Nigdy jeszcze nie widziałam Shannona w takim stanie. Na jego twarzy można było dostrzec całą paletę nastrojów – gniew, smutek, rozpacz, poczucie winy i Bóg wie co jeszcze. Chyba zarówno ja, jak i Jared myśleliśmy, że mu ulży gdy znajdzie się ktoś, kto zawinił zamiast niego. On jednak pokręcił głową z niedowierzaniem, jakby nie chciał dopuścić takiej możliwości.
- Nie musisz próbować mnie wybielić przed Leanne wymyślając takie historie. – powiedział w końcu, czym całkowicie zbił mnie z tropu. Jared również spojrzał na niego zaskoczony. Jego wyznanie wydawało mi się szczere, ale teraz sama nie wiedziałam, czy powinnam wierzyć mojemu chłopakowi.
- Nie kłamię i nie próbuję cię wybielić. Tak było naprawdę. - Jared patrzył bratu prosto w oczy jakby chciał tym udowodnić swoją prawdomówność, ale Shannon wciąż pozostawał nieugięty. Ja nie potrafiłam już nawet skupić się na powodzie tej dyskusji, za bardzo zaaprobowałam się ich zachowaniem.
- Przestań. Wiem, że zawsze starałeś się zrobić wszystko, żeby pozbawić mnie wyrzutów sumienia. Nie musisz wymyślać, że kochałeś Gen, że cię pocałowała, albo że to ty powiedziałeś jej gdzie byłem tamtego dnia. To i tak mi nie pomoże.
Widziałam, jak Jaredowi puszczają nerwy. Jeszcze nigdy nie widziałam, by tak szybko tracił nad sobą panowanie. Widocznie w kontaktach z bratem nie oszczędzał w środkach. Przeszedł obok stolika i stanął na wprost niego, przybierając wkurzoną minę.
- NIE WYMYŚLIŁEM TEGO. – rzucił podkreślając każdy wyraz, by zabrzmiał bardziej stanowczo. – Uwierz mi lub nie, ale nie tylko ty miałeś prawo się w niej zakochać. Tak samo nie tylko ty masz teraz prawo do poczucia winy. Nie powiedziałem ci o tym, że mnie pocałowała żebyś ją znienawidził. Wiem, że cokolwiek by się nie stało ty nigdy byś tego nie zrobił.
- Więc po co to powiedziałeś? – wycedził przez zęby Shannon, zaczynając wierzyć w jego słowa. Ja tylko modliłam się, by nie zaczęli się bić.
- Bo uznałem, że ty i Leanne macie prawo wiedzieć. Przez takie właśnie sekrety wszyscy się ze sobą pokłóciliśmy i nie chciałem, by to się powtórzyło.
Kiedy zobaczyłam wyraz twarzy Shannona, zmiękło mi serce. Nie potrafiłam już patrzeć na niego w ten sam sposób. Widziałam, jak wszystkie wspomnienia w nim odżyły, choć tak naprawdę żyły w nim cały ten czas, niezależnie co by się wydarzyło. Nie potrafił ich wymazać, choć podejrzewam, że nawet gdyby miał wybór, nie chciałby zapomnieć. Z pewnością zabolała go świadomość, że jego rodzony brat zakochał się w miłości jego życia. I choć według Jareda Genevieve go nie kochała, to jednak go pocałowała. Może Jared liczył, że po tylu latach nie wstrząśnie to jego bratem tak bardzo, jak wstrząsnęłoby kilkanaście lat temu. Jednakże po jego reakcji widziałam, że tak nie było. Poczuł się oszukany i wcale nie ulżyło mu, że nie jest jedynym winnym.
- Nie musiałeś nic mówić. – odparł w końcu starszy z braci, zaciskając pięści z gniewu. Zauważyłam w nim coś innego. Wyobraziłam go sobie jako chłopaka, którego znała moja siostra. Wiecznie rozgniewanego i roztargnionego, nie potrafiącego radzić sobie z emocjami i zachowaniami. Teraz łatwiej było mi zrozumieć, dlaczego Genevieve tak usilnie starała się mu pomóc. Widziała, że tego właśnie potrzebował, choć paradoksalnie zmienił się dopiero wtedy, gdy mu jej zabrakło. – To i tak nic nie zmieni. Nie zwróci jej życia i nie sprawi, że poczuję się lepiej. I tak największym winnym jestem tu ja, a idąc twoją logiką można by uznać także Gen za winną, bo cię nie posłuchała i do mnie przyszła.
CZYTASZ
[ nuit du rêveur ]
FanfictionLea była zwykłą dziewczyną, od zawsze marzącą o karierze fotografa. Po wyjeździe z rodzinnego Bossier City w Luizjanie i przybyciu do Londynu, rozpoczyna nowe życie, w którym wreszcie może spełnić swoje marzenia. Jednak nie wszystko idzie tak, jak t...