Rozdział 10 - The Race

501 26 1
                                    

                Jared wybuchnął śmiechem. Chyba nikt w naszym towarzystwie się tego nie spodziewał – nawet Shannon spojrzał na niego bykiem. Bena najwyraźniej rozjuszyło to zachowanie, ale starał się trzymać nerwy na wodzy, zresztą tak jak ja. Nie miałam zamiaru ukrywać się za kapeluszami i ciemnymi okularami, bo jacyś paparazzi będą mnie śledzić, dlatego tym bardziej nie wydawało mi się, że jego śmiech nie był na miejscu.

                - Bawi cię to? – zapytałam szorstko, przez co trochę spoważniał. Wciąż jednak miał uśmiech na twarzy.

                - Po prostu śmieszy mnie, jak każdą niewinną sytuację oni odbierają jako coś poważnego. - Nie wiem czemu, ale trochę zabolało mnie to, co powiedział. Jakby to, że mnie pocałował było tylko grą i nie miało większego znaczenia, jedynie chciał się pobawić. Zobaczył chyba, że mnie to uraziło, bo szybko sprostował: - Mogli od razu napisać, że ukrywamy się od wielu lat i pobraliśmy się już dawno w Vegas. Jedyne co mnie bawi to ich bujna wyobraźnia.

                Ben milczał przez cały czas, a z jego twarzy nic nie dało się odczytać. Poprosił Jareda na rozmowę na osobności, co wywołało we mnie mieszane uczucia.

                - Z tego nie będzie nic dobrego. – powiedział do mnie Shannon odprowadzając brata wzrokiem, kiedy z Benem znikali w tłumie. Kiedy zobaczył, że nie nadążam za jego myślami dodał: - Jared bywa wybuchowy, zresztą Ben też. Boję się myśleć, co z tego wyniknie, ale mam nadzieję że będą pamiętać, gdzie są. – był podenerwowany i martwił się o brata.

                - Nie możesz iść za nimi? Sprawdzić, czy wszystko okej… - zaczęłam się obawiać, czy nie zrobią czegoś głupiego. Nie chciałam żeby coś stało się w towarzystwie mojej szefowej i współpracowników, a tym bardziej żeby oni mieli ze sobą na pieńku z mojego powodu.

                - Chcieli być sami. Jay może i jest moim młodszym bratem, ale jest dorosły. Nie mogę stale go pilnować. On i Ben są przyjaciółmi od prawie czterech lat, na pewno wyjaśnią to po ludzku. – odparł bez przekonania.

                Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Powiedziałam, że idę do toalety – na początku Shannon nie uwierzył i myślał, że chcę wyjść, potem jednak dał spokój i obiecał popilnować mojego drinka. Po drodze zaczepił mnie Tom pytając o Rebekę, jednak powiedziałam mu, że nigdzie jej nie widziałam. Dodarłam w końcu do drzwi ze znakiem toalet. Korytarz był długi i w pewnym momencie skręcał w prawo, a na jego końcu usłyszałam stłumione krzyki.. Podeszłam jak najbliżej krawędzi i spojrzałam ukradkiem – to Jared i Ben o coś się kłócili pod drzwiami dla personelu.

                - Myślałem, że się przyjaźnimy. – rzucił oskarżycielsko Ben.

                - A tak nie jest? – obydwoje byli zdenerwowani.

                - Przyjaciołom nie robi się takich świństw. Przyznaj szczerze – pocałowałeś ją czy ona ciebie? – zapytał Ben podniesionym głosem. Jeszcze nigdy nie widziałam ich tak nabuzowanych.

                Jared wahał się chwilę z odpowiedzią.

                - To ja pocałowałem ją. Ona mnie odepchnęła. – ulżyło mi, że powiedział prawdę. Gdyby tego nie zrobił, między nami wszystko byłoby skończone.

                Czułam się głupio ich podsłuchując, ale to było silniejsze ode mnie.

                - Nie wiem dlaczego do cholery to zrobiłeś? Nagle po tylu latach przypomniałeś sobie o niej, i jak gdyby nigdy nic się do niej przystawiasz.

[ nuit du rêveur ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz