Wieczór spędziłam z poznanym przy pracy grafikiem w barze na parterze Empire. Nie było tu za dużo gości, a ci którzy przyszli siedzieli jak najbliżej barmana. My usiedliśmy na końcu długiego blatu by mieć trochę prywatności.
Zdawałam sobie sprawę, że mój towarzysz ze mną flirtował. Kilka miesięcy temu pewnie byłabym wniebowzięta, iż ktoś taki jak on się mną zainteresował. Był przystojny, ciemnoblond włosy i niebiesko-zielone oczy. Dokładnie odpowiadał amerykańskiemu kanonowi piękna, z tą swoją męską szczęką i wyraźnie zarysowanymi kościami policzkowymi. W dodatku miał seksowny głos, nowojorski akcent i chłopięcy uśmiech. Wszystko byłoby idealne, gdybym wciąż nie miała przed oczami innego faceta – starszego, z błękitnymi oczami oraz równie zabójczym uśmiechem i głosem.
Zdradził mi, że Alexander to tylko jego przezwisko, które się tak przyjęło, że zaczął już odruchowo się tak przedstawiać. Ktoś na ulicy go tak kiedyś nazwał myląc go ze swoim znajomym i jego przyjaciele postanowili tak na niego mówić. Naprawdę miał na imię Sebastian, co pasowało mi do niego o wiele bardziej.
- Widziałem, że zainteresował cię ten koncertowy plakat. Masz ochotę pójść? – zapytał pijąc whisky z colą, która tak bardzo kojarzyła mi się z Jaredem. Znów musiałam udawać obojętność, co przychodziło mi coraz łatwiej.
- Sama nie wiem, znam tylko kilka ich piosenek. – skłamałam. Miałam w domu wszystkie ich płyty i znałam na pamięć każdy utwór, a od naszego rozstania nie było dnia, bym nie słuchała ich do poduszki i płakała. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak bardzo złym pomysłem byłoby pójście na ten koncert, w dodatku z Sebastianem.
- To tak jak ja. – zaśmiał się niczego nieświadomy mężczyzna. – Ale chyba to nie przeszkoda?
Musiałam się z tego jakoś inteligentnie wyplątać.
- Chyba nie ma już biletów, to jutro.
- Zawsze się znajdzie ktoś, kto sprzedaje pod halą na ostatnią chwilę. – Boże, on naprawdę myślał, że to mój największy problem. – Chodź, może być fajnie.
Cholera. Nie było już innego wyjścia.
- Może masz rację. Czemu nie.
Postanowiłam się zgodzić, bo wiedziałam, że gdybym tam nie poszła to później bym tego żałowała. Nie uważałam, aby pomógł mi jego widok, ale chciałam zobaczyć go uśmiechniętego i świetnie bawiącego się na koncercie, co mogło mi faktycznie przynieść ulgę. Zamierzałam oczywiście pozostać w ukryciu, nie przepychać się do przodu i oglądać wszystko z bezpiecznej odległości wtapiając się w tłum.
Gdy byłam już w hotelowym łóżku wyobrażałam sobie ten koncert. Jedyne, czego się obawiałam to moja reakcja na jego głos. Skoro słuchanie go przez słuchawki było dla mnie takie bolesne, to co dopiero gdy go usłyszę na żywo… No i oczywiście co zrobię, gdy ujrzę jego twarz, roześmianą i jego, bawiącego się z tłumem? A co się stanie, gdy ktoś mnie rozpozna? Im więcej nad tym myślałam, tym bardziej chciałam się z tego wyplątać.
Tego dnia na szczęście nie było nic do zrobienia, ponieważ cały poranek i popołudnie padał deszcz, a zaplanowaliśmy zdjęcia plenerowe, do których potrzebna była dobra pogoda. Zdecydowano więc zrobić je później, przez co mój pobyt w Nowym Jorku wydłużył się już o jeden dzień, co nie specjalnie mi przeszkadzało.
CZYTASZ
[ nuit du rêveur ]
FanfictionLea była zwykłą dziewczyną, od zawsze marzącą o karierze fotografa. Po wyjeździe z rodzinnego Bossier City w Luizjanie i przybyciu do Londynu, rozpoczyna nowe życie, w którym wreszcie może spełnić swoje marzenia. Jednak nie wszystko idzie tak, jak t...