Rozdział 40 - It Can't Be You

323 20 2
                                    

                Stałam przed nim i starałam się odczytać jego emocje. Wyglądał na skruszonego, choć to ja powinnam mieć taki wyraz twarzy. Nie uśmiechał się jak zwykle to robił, co jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło. Wiedziałam, że nie znajdę dobrego wytłumaczenia na to, że całą noc byłam poza domem i nie odbierałam od niego telefonów.

                - Leanne… - zaczął i zrobił krok do przodu, a ja przełknęłam ślinę. – Proszę cię, nie gniewaj się na mnie… Wiem, że nawaliłem, ale…

                Stałam jak wryta. Nie wiedziałam, co to wszystko ma oznaczać. Postanowiłam milczeć, byleby nie chlapnąć nic głupiego, co mogłoby mnie pogrążyć.

                - Skąd wiesz, że się na ciebie gniewam? – zapytałam w końcu by przełamać ciszę, a on patrzył na mnie błagalnie.

                - Nie odbierałaś. Chciałem powiedzieć, że nie wrócę na noc bo mam dużo pracy. Domyślam się, że i tak czekałaś na mnie z kolacją i byłaś bardzo zła, że nie wracam, dlatego nie odebrałaś ani jednego połączenia. Przepraszam, Lea. Naprawdę to już ostatni raz.

                Powinnam poczuć ulgę, że nic się nie wydało. Ale wcale się tak nie stało. Właściwie poczułam się jeszcze gorzej, bo nie dość, że to ja wyrządziłam Sebastianowi straszną krzywdę zdradzając go, to jeszcze on czuł się winny i mnie przepraszał. To ja powinnam błagać go na kolanach o wybaczenie i do wszystkiego się przyznać, ale nie potrafiłam tego zrobić. Widziałam jego skruchę i wiedziałam, iż ja nawet w jednym procencie nie będę wyglądać tak szczerze. Wszystko przez to, że nie żałowałam nocy spędzonej z Jaredem, choć bardzo bym chciała.

                - No dobrze, wierzę ci. Już mi przeszło. – odparłam a on natychmiast się rozpogodził i mnie objął. Jeszcze nigdy nie czułam się tak podle, jeszcze nigdy nie miałam też ochoty go odepchnąć. Zaczęłam się zastanawiać, czego właściwie chcę w życiu.

                Obiecał spędzić ze mną popołudnie. Zjedliśmy lunch na mieście, pospacerowaliśmy trochę i pochodziliśmy po sklepach. Nie czułam się znudzona, wręcz przeciwnie, wreszcie poczułam się normalnie, jakby wszystko szło w dobrą stronę. Chłodne powietrze sprawiało, że na dworze czuło się wciąż obecną zimę, ale topniejący śnieg dawał nadzieję na wczesne przyjście wiosny. Gorąca kawa ogrzewała moją zmarzniętą dłoń, a drugą trzymałam rękę Sebastiana. Wszystko szło pięknie, przestałam już nawet myśleć o Jaredzie, no przynajmniej częściowo.

                Kiedy usłyszałam dzwonek komórki mojego narzeczonego wiedziałam już, że sielanka się skończyła. Sebastian przeprosił mnie i powiedział, że tym razem wróci na noc. Chciał odwieźć mnie do domu, ale skłamałam i oznajmiłam mu, że jeszcze pochodzę po sklepach. Zostawił mnie na środku Catherine Street, a sam pobiegł złapać taksówkę.

                Weszłam do pierwszej lepszej kawiarni i usiadłam w środku, wpatrując się w ulicę po drugiej stronie szyby. W końcu kelnerka przyszła przyjąć ode mnie zamówienie, więc wybrałam pierwszą lepszą gorącą czekoladę z menu. Wyjęłam komórkę i bezmyślnie wbiłam wzrok w ekran, a za każdym razem gdy gasł, wciskałam przycisk by znów się zapalił. Moja tapeta ze zdjęciem przedstawiającym uśmiechniętego Sebastiana zaczynała wzbudzać we mnie mieszane uczucia. Wreszcie zdobyłam się na odblokowanie telefonu. Mój palec zawisł nad ikonką białej słuchawki na zielonym tle, która miała przekierować mnie do połączeń. Wiedziałam, że kiedy już zdecyduję się w nią kliknąć, to od razu wybiorę numer Jareda. W końcu ekran sam zgasł, a ja nie zamierzałam znów stawać przed taką decyzją.

[ nuit du rêveur ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz