Prolog

44.5K 707 976
                                    

- Co jest z nim, do chuja, nie tak? - byłam zła. Nie, ja byłam wręcz wkurwiona. Ten idiota wylał na mnie sok "przypadkiem". Mówię oczywiście o tym padalcu. Will. Mój największy wróg. Idiota. Debil. Chuj. Jeszcze raz idiota. Mówiłam już, że chuj? Przez niego mam, do kurwy, same problemy! Odkąd mu się cos ubzdurało, kilka lat temu, ciągle mnie prowokował, wyzywał i poprostu drażnił. Oczywiście, nie pozostawałam mu dłużna, bo nie jestem tym typem osoby, a już napewno, nie dałabym sobą pomiatać, komus takiemu jak William Parker, który ledwo umie dodać, dwa do dwóch. Dyrektor ma juz nas po dziurki w nosie i szczerze jestem zdziwiona, iż jeszcze nas z tej budy, nie wyjebał.

- Spokojnie - mruknęła moja przyjaciółka Lucy.

- Jak mam być spokojna?! - warknęłam, zaciskając dłonie w pięsci, na co usłyszałam, tylko westchnięcie dziewczyny. Lucy miała juz takze dość, ciągłych spin, pomiędzy mną, a tym kretynem, jak właściwie każdy z naszego otoczenia.
Spojrzałam na przyjaciółkę, która ledwo powstrzymywała się od wybuchu. Wyglądała na grzeczną i ułożoną dziewczynę, z dobrego domu, ale nawet nie wiecie jak bardzo, można się na tym przejechać. Lubiła imprezować, kochała alkohol, a jej rodzice często mieli jej dość. Właściwie to jej mama. Jej rodzina, byla niegdyś jedną z ważniejszych, ponieważ jej ojciec, był kims ważnym w urzędzie, tego popierdolonego miasteczka. Jednak pomiędzy nim, a ciocią Alice, nie układało się zbyt dobrze i niecały rok temu, rozwiedli się, co niezbyt dobrze wpłynęło na Lucy. Mimo wszystko była oczkiem w głowie swoich rodziców. I pomimo mieszkania z mamą, to wciaz miala dobry kontakt z tatą, który mieszkał w centrum Nowego Jorku, więc często się z nim widywała.

Obie byłyśmy pojebane, na swój własny sposób, więc może dlatego będąc w podstawówce, szarpnęłam ją za jej warkoczyki, na co ona rzucila we mnie kredką. Takim sposobem trafiłyśmy już drugiego dnia, na rozmowę z wychowawcą i przyjaźniłyśmy się az do dzisiaj.
Jeżeli chodzi o wygląd, to jesteśmy zupełnie inne. Ja jestem dość wysoka, bo mam metr siedemdziesiąt oraz szczupła, co jest dość dziwne, bo jedzenie to moja miłość, hobby i życie. Myślę, że wszystko idzie mi w dupe i cycki, którymi natura obdarowała mnie dość konkretnie.
Mam niebieskie oczy, długie czarne włosy, które są naturalnie kręcone oraz nieskazitelną cerę. Niby idealnie, ale wyglądałam przeciętnie. Mam też septuma, ale czasami go wyciągam, bo dodaje mi takiego sukowatego wyrazu twarzy, że az strach.
Natomiast Lucy jest niska, ale także szczupła. Tak jak ja, ma ładne kobiece kształty, tylko z jej niższym wzrostem, wygląda to dość lepiej. Ma cienkie, blond włosy, które sięgają jej ledwo do piersi. Zielone oczy i piegi, za którymi lata większość chłopaków w naszym liceum oraz zawsze wykonany idealnie makijaż i dobrany outfit. Ja co do tego, nie miałam cierpliwości.

- To nie schodzi - powiedziałam, próbując zetrzeć plame z bluzki.

-Masz coś na przebranie? - zapytała.

- W szafce chyba..

- No to rusz się.

Po minucie byłyśmy już przy mojej szafce. Z jednej strony miałam szczęście, bo był tam top, ale z drugiej był listopad i prawdopodobnie się rozchoruje.
Ugh jak ja nienawidzę Parkera!!
Chciałam, tylko zjeść w spokoju swoje frytki, a on podszedł do mnie z tym cwanym usmieszkiem i wylał na mnie sok pomarańczowy, tylko dlatego, że odstraszyłam mu rano panienkę, którą zapewne chciał wyruchac w kiblu. Chuj.

Wróciłyśmy do łazienki, a ja się tam przebrałam, wyzywając chłopaka od najgorszych.

****

Na poprawę humoru, moja ulubiona lekcja: matematyka. Wyczujcie ten sarkazm. Po chwili drzwi otworzyły się z hukiem, a w nich ustał ten palant. Miał roztrzepane włosy i pogiętą bluzkę co oznacza, że przed chwilą zaliczył jakąś laske. Idiota. Siedzi za mną, ale tym razem gorzej dla niego.

I tak Cię nienawidzę || ZAKONCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz