38

13.3K 396 224
                                    

Dopiero około godziny osiemnastej wsiedliśmy do samochodów i ruszyliśmy za miasto.

Jakoś dwie godziny temu zadzwoniłam do mamy i powiedziałam, że miałam trening i Nancy zaproponowała mi iż mogę spać u niej.
Mama zgodziła się, bo i tak musi zostać na noc w pracy.

Jechałam oczywiście z Willem i Nancy, którą tym razem udało mi się przekonać, aby z nami jechała.

Po jakoś godzinie dojechaliśmy na miejsce. Z racji, że był luty, było już ciemno. Wyszliśmy z samochodu. Szpital był mega duży, a w koło nie było żadnej lampy. Ten widok mnie trochę przerażał.
Podeszliśmy bliżej i dopiero teraz mogłam zauważyć, że wiele okien było wybitych, niektóre zabito deskami.

Parker - z tego co się dowiedziałam - już tutaj był, więc on prowadził.
Weszliśmy do środka. Był taki krótki korytarzyk, który prowadził chyba do recepcji.

- No.. Myślę, że tu będzie spoko - odezwał się wkońcu Will.

- Chcesz rozpalać ognisko w środku? - zapytałam zdziwiona.

- Luz, inni robili to samo - wskazał ręką na czarne ślady na ziemi, zapewne po popiele.

Reszta już zdjęła plecaki, a chłopcy wytrzasnęli skądś cztery ławki.
Dwie taki dłuższe i dwie dość krótkie.

Kiedy Próbowali zrobić to ognisko, ja zaciągnęłam dziewczyny w kąt.

- Nie podoba mi się tu - szepnęłam.

- Nic dziwnego. Co chciałaś ujrzeć luksusowy hotel? - mruknęła Nancy.

- Nie chodzi o wygląd. Bardziej o ten klimat.. Przeraża mnie i czuje, że ktoś nas obserwuje.

- Nakręciłaś się.. Chodźcie - Lucy pociągnęła nas w stronę chłopaków, którym - na całe szczęście, bo było tu cholernie zimno - udało się rozpalić ognisko.
Mimo tego, wyciągnęłam z plecaka czarną bluzę z kapturem, którą dostałam niegdyś na urodziny od Olivera.

Wszyscy już się jakoś rozsiedli, a ja zastanawiałam się jak usiąść.
Na najdłuższej ławce siedzieli Max i Lucy. Na krótkiej Nancy i na tej drugiej Will i Liam.

- Po co tyle ławek? - spytałam, a oni unieśli na mnie wzrok - No po co jest ta wielka ławka na przykład?

- Zaraz przyjedzie jeszcze parę osób - oznajmił Max.
Chciałam coś powiedzieć, ale wtedy Nancy szarpnęła mnie za rękaw.

- Siadaj i nie dramatyzuj.

Kompletnie nie podobał mi się pomysł spędzenia tutaj nocy. Po co dałam się w ogóle namówić na coś takiego? I po chuj poszłam na wagary skoro dopiero pod wieczór tutaj przyjechaliśmy? Na dodatek ciągle czułam się obserwowana, co doprowadzało mnie do jeszcze większego wkurwienia, nie tylko na nich, ale i na samą siebie.

****

Zbliżała się trzecia w nocy. Jakoś około pierwszej odjechały te osoby, które tam przyjechały. Chuj wie. Chyba Josh, Zack, jakieś napompowane blondynki..
W każdym razie leżałam sobie teraz w śpiworze pomiędzy Nancy, a Max'em. Nie byliśmy pijani. Chłopcy wypili, tylko po jakieś trzy piwa. No ja też tyle wypiłam, bo potrzebowałam się wyluzować, ale to tylko pogorszyło sytuację. Stres plus alkoholol, to zła mieszanka. Teraz czuję sie jakby rozsadzało mi łeb.

Max, Liam i Will siedzieli na jednej z ławek i rozmawiali o czymś zażarcie.
Nancy z kimś pisała, a ja i Lu przeglądałyśmy social media czasem rozmawiając.
Mieliśmy taką sposobność, bo dziewczyna kilkanaście minut temu, wślizgnęła się do śpiwora mojego brata.

- Jest tu jakakolwiek łazienka? - zapytałam ją.

- Nie mam pojęcia.. Ja weszłam do jakiegoś pokoju, obok. Nie chciało mi się szukać.. Tez czuje się obserwowana. Nie wiem czy to ty wszczepiłaś mi ten niepokój czy co, ale więcej tutaj nie wracam.

- Zbliża się trzecia - spojrzałam na wyświetlacz telefonu.

- Godzina duchów - zaśmiała się blondynka, ale mi wcale do śmiechu nie było.

Ostatnią rzeczą jaką chciałabym zrobić, to iść samej do kibla w opuszczonym psychiatryku o trzeciej w nocy.

- Chuj z tym pójdę jak się trochę rozjaśni.

Wkońcu wybiła trzecia, a mój niepokój coraz bardziej wzrastał.
Nagle coś huknęło, a ja się błyskawicznie poderwałam. Dziewczyny spojrzały na mnie ze strachem, a chłopcy wypatrywali powodu tego huku.
Nagle zaczęła skądś lecieć muzyka. Nie taka zwykła muzyka. Taka typowa horrorowa muzyczka. Znacie to uczucie, kiedy spóźnicie się na matematykę, a ta jedza was nie lubi? Ja się czuje teraz jeszcze gorzej niż za pierwszym razem kiedy taka sytuacja miała miejsce.

Gdzieś bardzo blisko nas też coś.. nie wiem, waliło? To może być dobre określenie?

- Liam zostań z dziewczynami - powiedział Parker, wstając.

- Gdzie idziesz? - zapytał Nancy, podnosząc się do pozycji siedzącej.

- Sprawdzić co się tutaj odpierdala.

- Ide z Tobą - mruknął Max.

Ruszyli, po chwili znikając nam z oczu.

- Świetnie.. Zajebiście. Tyle macie z tych waszych pomysłów. Wstawajcie, trzeba się spakować - oznajmiłam.

- Co?

- Niewiadomo co się dzieje, a ja chce być gotowa do ucieczki. To - skończyłam. Dziewczyny też się podniosły.

Spakowałam śpiwór, poduszki i koc. Znalazłam tez reklamówkę, w której były resztki jakiegoś jedzenia. Zgarnęłam wszystko co leżało na ziemi i włożyłam to do tej torby.

- Trzeba ugasić ognisko, nie uważasz? - skierowałam się do Liama.

- Ta.. - odchrząknął - Daj mi wodę.

- A to nie trze.. - zaczęłam.

- Daj mi kurwa wode - warknął. Był gorzej zdenerwowany ode mnie, a sory to ja tu jestem dziewczyną.
Dałam mu butelkę, a on zabrał się za gaszenie ogniska.
Po około pięciu minutach, gdy skończył, przybiegli chłopcy.

- Zbierajcie się, szybko - wydyszał Max, zgarniając plecak. Parker założył swój i spojrzał na nas.

- Nie wiem, gdzie jest inne wyjście, ale to którym tu przyszliśmy zabito deskami.

- Słucham? - zapytała Nancy.

- Te trzaski, hałasy.. To robił ktoś kto zabijał właśnie drzwi deskami. Nie wyjdziemy stąd, przez nie - odparł Will.

- Mówiłam.. mówiłam, że to kurwa zły pomysł. Jest trzecia w nocy, a jakieś duchy.. - zaczęłam, zakładając plecak.

- Jakie duchy Morgan? Myślisz, że duchy włączyły radio? Myślisz, że duchy w ogóle trzymałyby młot, a co lepsze odcięły nam w taki sposób wyjście? - warknął Parker.

- Nie tylko ty tutaj jesteś.. - ktoś podglosil muzykę. Kurwa pierdolona mać.

- Zwijamy się - odezwał się Liam.


I tak Cię nienawidzę || ZAKONCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz