54

11.7K 351 174
                                    

* Czułam na sobie coś ciężkiego. Nie mogłam oddychać, przygniatało mnie. Nie kontaktowałam, ale czułam, że mam mokre policzki i posklejane rzęsy przez co już totalnie nie widzialam nic.
Było mi zimno.
Po pewnym czasie usłyszałam huk i jakieś krzyki. Nie czułam już nic, złapałam oddech i poczułam ciepło. Potem totalnie odleciałam. *

/               /                          /                  /

A tam nie kto inny jak Parker. Było dość chłodno, więc spojrzałam w dół. Miałam jakies spodenki i koszulke.

o kurwa

Chyba my- kurwa proszę... Mam nadzieję, że nie uprawialiśmy seksu.

Rozejrzałam sie po pokoju w poszukiwaniu ciuchów, ale ich nie widzialam.

Zajebali mi pewnie szmaty.

Także wzięłam telefon, który znalazłam przy łóżku i wyszlam z pokoju.

^^

Zeszłam na dół, potykając sie o ludzi. Wiele z nich spało na podłodze, ściany były ujebane czymś czerwonym-

Czy to krew?

Oho jakas laska z okresem chyba pomyliła chłopaka ze ścianą.

Znalezienie dziewczyn trochę mi zajęło, ale kiedy w końcu mi sie udało, zobaczyłam leżącą Nancy na stole. Natomiast Lucy siedziała na blacie i piła jakis sok.

Okej, zdecydowanie było mocno wczoraj.

- Hej - odkaszlnęłam i podeszłam bliżej.

- Cześć - wyrwałam jej szklanke, wzięłam łyka i oddałam - Aha?

- Wez, mam tak wyjebanego kaca, że nie wytrzymam.. I w ogóle wiesz gdzie moje ciuchy?

Lu spojrzała na mnie z jakimś dziwnym smutkiem w oczach.

- No generalnie wyjebałas sie wczoraj i są gdzieś w praniu pewnie.

- I jak ja mam wrócić do domu?

- Zadzwoń po Maxa - wzruszyła ramionami. - Niech ci przywiezie ciuchy i zabierze do domu.

- To go nie było na imprezie? - zmarszczyłam brwi.

- Nie.

- Czemu?

- Nie wiem. Zapytaj jak przyjedzie - zeskoczyla z blatu. - Ide sie ogarnąć - wyminęła mnie szybko i zniknęła za rogiem.

To było tak bardzo dziwne i nie w jej stylu...

Ale zadzwoniłam po tego kretyna, mówiąc ze ma przywieźć mi ciuchy i zabrać na chate.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Weszłam do domu, od razu ścigając buty. Na progu stała Annette.

- Maddie... - zaczęła.

- Tak wiem, przepraszam, powinnam panią..

- Naucz sie mi mówić po imieniu. - uśmiechnęła sie serdecznie.- Nie mam ci nic za złe, Will mi powiedział, że byłaś razem z nim na imprezie. No, a teraz zapraszam na śniadanie.

Czułam sie dziwinie.. Wszystko mnie bolało i czułam się jakaś.. brudna? Nie wiem jak to opisać.

Poszłam z kobietą do kuchni i zaczęłam jeść, rozmawiając co jakis czas i opowiadając o wczorajszym dniu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No i przyszedł poniedziałek, a do moich urodzin było coraz bliżej.

Chwila to już w ten weekend.

O KURWA.

Założyłam dziś szare dresy i czarna bluze. Pomalowałam tylko brwi i rzęsy i rozczesałam włosy. Wyglądałam jak menel, no cóż, nie mam siły jakoś na nic. Zarzuciłam plecak na ramie, schowałam telefon i zeszłam na dół.

Wbiłam na luzie do kuchni. Niestety był tam tylko Parker, co wsumie, mnie nie zdziwiło.

Nawet nic nie powiedział.

Wzięłam jabłko i oparłam sie o blat.
Nie mówiłam nic, tylko patrzyłam.

- Jak sie czujesz? - zapytał, nie zaszczycając mnie nawet spojrzeniem.

- Od kiedy cie to obchodzi?

- Od pewnego czasu nawet bardzo.

Czemu tu tak ciepło???

chwila please żebym nie-

- Ale zajebałas buraka. - spojrzał na mnie wkoncu i sie lekko zaśmiał.

Ale to bylo troche sztuczne.

- Chciałbyś..

- Dobra chodź - wstał.

- Co? - spojrzałam na chłopaka, chowając jabłko do plecaka.

- Podwiozę cie - zjechał mnie przy okazji wzrokiem od góry do dołu. - Wyjebiscie dobrze wyglądasz we wszystkim, możesz uczyć dziwki z naszej szkoły. Będę czekał przed domem. - i wyszedł, pozostawiając mnie z potężnym lagiem mózgu.

**

- No chyba kurwa ty.. - rozmawialiśmy już na korytarzu o tym kto ma lepsze oceny, oczywiście wyszło, że ja, więc nazwał mnie kujonem.

- Hej - spojrzałam w bok i zobaczyłam Nancy i Lucy.

- Kurwa wkońcu - uśmiechnęłam się, a one to słabo odwzajemniły.

- Musimy pogadać.. - zaczęła Lucy, ale Parker rzucił jej takie spojrzenie, że zamilkła.

Co sie odpierdala przepraszam bardzo?

- Co? Co jest? - patrzyłam na wszystkich.

- Nic, Chciałam pogadać o twoich urodzinach..

- Nie, nie, nie ściemniaj. Will chodzi za mną już trzecią przerwe, nawet do kibla za mną polazł, macie miny jakby ktoś umarł i jeszcze te wasze spojrzenia.. - wkurzyłam się, bo najwidoczniej chcieli cos przede mną ukryć.

Powiedziałam will?

Nieważne.

-Maddie.. - widać było, że Lucy chce mi to powiedzieć.

- Idziemy Clarke - Parker kiwnął głową do Nancy, złapał Lu za nadgarstek i pociągnął za sobą. Po chwili zniknęli mi z pola widzenia.

- O chuja chodzi Nancy?

-Will nie chciał ci tego mówić i nie pozwolił nam tego robić, ale sądzę że to powinnaś wiedzieć..

-Chodźmy w bardziej ustronne miejsce.. - mruknęła po chwili.

Zaprowadziłam ją na drzewo.

- Skąd znasz to miejsce? - usiadła.

- To miejscówka moja i Olivera, ale teraz nie o tym..

- Pamiętaj, że możesz na mnie liczyć. Zawsze i tak samo na Lucy..

- Mów.

Chciałam się już dowiedzieć, ale to co powiedziała dosłownie zwaliło mnie z nóg.

I tak Cię nienawidzę || ZAKONCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz