57

11.7K 359 53
                                    

-Skąd to masz? - podszedł szybko i wyrwał mi pamiętnik zanim zdarzyłam cokolwiek zrobić. - To kurwa nie możliwe... To jest jej pamiętnik... Skąd go masz?!

- Znalazłam.. Ja.. Sobie dopiero o nim przypomniałam i..

-Gdzie go kurwa Znalazłas?!

-Wtedy po imprezie, wyszlam z jej pokoju pamiętasz? No wtedy weszlam tam do łazienki, nie wiedziałam jeszcze, że to jej pokój... Był schowany za kafelkiem w ścianie.

- I go przeczytałaś?

- No chciałam tylko..

-Idiotko! Przeciez to może być dowód na Luke'a!

- Dopiero sobie o nim przypomniałam! - wstałam. - Mialam ci dac od razu po znalezieniu, ale oczywiście musiałeś sie awanturowac, że weszlam do tego pokoju, chociaż  nawet nie mam pojęcia skad sie tam znalazłam!

- To teraz moja wina tak?!

- Moze zamiast drzeć pizde, to przeczytaj! - krzyknęłam już wkurwiona do granic możliwości. Nie odpowiedział nic, tylko wyszedl. Zrobiłam to samo.

**

Siedziałam już w pokoju, w domu Parkerów. Patrzyłam sobie w okno na ulicę.. Nie płakałam, nie wiem byłam az tak bardzo wypruta z uczuc? Albo moze przechodze ból inaczej... Nie mam pojęcia. Tylko siedziałam i myślałam, ale wkoncu przerwal mi dzwonek do drzwi.

Wkoncu, gdy usłyszałam, że drzwi do mojego pokoju sie otwierają, odwrocilam sie.

I prawie spadlam z parapetu.

- O mój Boże.. - nie dowierzałam.

- No witam witam! - Oliver sie uśmiechnął.

Wstałam i podbiegłam do niego, od razu przytulając.

- Japierdole chłopie... - odsunęłam sie od chłopaka. - Nie bylo cie prawie cztery miesiące, jak mogłeś!

- Słuchaj, ale juz wróciłem jak nowo narodzony. - uśmiechnął się. I naprawdę w jego oczach było widać szczęście.

Usiadlam na łóżku, chłopak zrobił to samo.

- Myślałam, że juz nie wrócisz.. I sie w ogóle nie odzywałeś!

- No słuchaj.. Miałem wrócić już na Twoje urodziny, nie odzywałem się, bo wyjebałem telefon.. Wiesz nie robiło mi dobrze wracanie do wspomnień.

- Jasne rozumiem. Ale już lepiej?

-  Chyba... Czuje się już w miare okej i chyba będe tutaj kontynuował terapię.. A skoro juz o tym mowa, ty nie myślałaś o tym?

- Po co mi terapia? - zapytałam, opierając sie o ściane.

- Po to.. - podsunął mój rękaw. - Odwiąż bandaż.

- Oparzyłam sie.

Tak naprawdę? Godzine temu sie cięłam.

- Odwin go.

- No okej.. - zrobiłam to co chciał. Od razu ukazała sie moja cudowna, pochlastana w krwi ręka.

- Po to, że wróciłaś do tego, do narkotyków i stała ci się.. ogromna krzywda.

- Skąd ty to kurwa wiesz.. - zawiazalam bandaz spowrotem i zsunęłam rękaw bluzy.

- Bo miałem stały kontakt z Lucy i.. Parker powiedział mi o dragach.

- A to chuj..

- Przestań - przewrócił oczami. - Martwi się... Właśnie. Co jest między wami?

- A co ma być.. - speszylam sie.

Och jeez, załóż tą maske szmaty.

Nie musisz.

Zamknij ryj.

- No widzisz nawet się peszysz.. Zmieniłaś sie Morgan - zaakcentował ostatnie słowo, przez co uderzyłam go w ramie. - A to bolało.

- Nie zakochałam sie w nim przestań.

- Nawet tego nie sugerowałem... Japierdziele dobra opowiadaj wszystko!

- No nie ma o czym...

- Nie denerwuj mnie. Wyraźnie cos sie zmieniło i chce wiedzieć wszystko. Wszystko. - dał nacisk na to słowo.

- Ugh okej.. - zaczęłam. Opowiedziałam mu dosłownie wszystko, nawet to czego nie wiedziała Nancy czy Lucy. Doszłam wkoncu po jakichs dwóch godzinach plotkowania o wszystkim, do tego najgorszego. Powiedziałam mu to co przekazał mi Will i o naszej kłótni.
On opowiedział mi większość co działo sie u niego i jak wyglądają terapie.

-... no to wcale nie jest takie złe. Najpierw chodziłem do tego psychologa, ale on pomaga, tylko na krótką mete. Zacząłem wkoncu chodzić do psychiatry, później takie spotkania grupowe, rozumiesz? No, ale myślę, że gdybyś chciała to możesz zacząć od psychologa, w każdym razie mi pomagały te terapie grupowe, bo lubie przebywać z ludźmi i było mi swobodniej.

- Okej Baker nie rozpędzaj sie. Przede wszystkim nawet jeszcze nie powiedziałam czy ide na jakąkolwiek terapie.

- Jeszcze.. A jak sie czujesz z tym wszystkim?

- Nie wiem.. Dziwnie. - wzruszyłam ramionami.

Oliver został oczywiście na noc. Rozmawialiśmy bardzo długo, poszliśmy spać dopiero nad świtem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Obudziłam się koło dziesiątej. Wczorajszy dzień spędziłam z Oliverem i Lucy. Nadal nie chodziłam do szkoły, naszczęście Annette tego nie komentowała.
Myślałam o wszystkim co sie stało. Wkurzało mnie to, że nawet nie moge miec spokoju w pokoju, bo nawet po tej kłótni Parker pilnował abym nie cpala. Potrzebowałam jakiegoś miejsca, w którym będę mogła przebywać i robić co chce. I nagle mnie olśniło..
Kiedyś Collins organizowal imprezy w takim domku, przy lesie.. Ale Will o tym wie. On i jego ekipka nigdy nie przegapili imprezy, kilka razy tam wpadali. Chyba ta chatka jest już opuszczona..

Wstałam i podeszłam do szafy. Wyciagnelam jakieś dresy, bluze i zabrałam telefon oraz dragi, po czym wyszlam.

Wbiłam jeszcze szybko do łazienki się przebrać i gdy już byłam w miare ogarnięta, zbiegłam na dół.
Wciągnęłam buty, juz mialam wychodzić, ale oczywiscie ktoś mnie zatrzymał.

- Gdzie idziesz? - odwrocilam się, zmierzajac Parkera wzrokiem.

what the fuck

On ma ubrane dokładnie to samo co ja... Szare dresy i czarna bluza.

- Widzisz, dopełniamy sie ubraniami.

- Mhm.. - sięgnęłam po swoje klucze od samochodu.

- Wybierasz sie gdzies?

- A nie widać?

- Gdzie? - oparł sie o ściane.

- Nie twoja sprawa.

- Moja, bo nie mam pewności czy czegoś nie odpierdolisz - przewrócił oczami.

- Nie potrzebuje niańki - burknęłam.

- Tak? Właśnie widzę..

- Jak tak bardzo chcesz wiedziec, to jade do Nancy.

- Kłamiesz..

- Chuja wiesz.

- Nancy dopiero co stąd wyszła, pojechała do agencji mamy.

Kurwa ale sie wjebalam.

- W każdym razie to nie twoja sprawa - powiedziałam zdezorientowana i szybko wyszlam.

I tak Cię nienawidzę || ZAKONCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz