Od samobójstwa Mike minęły już dwa tygodnie. Oliver jest teraz w Kanadzie, gdzie mieszka jego babcia. Nie chodzi do szkoły i przebywa pod stałą opieką psychologa. Niektórzy z nas chodzą do pani pedagog. Ja byłam tam tylko dwa razy, bo mama mnie do tego zmusiła. Przez to wszystko miało nie być balu, ale rodzina Mike'a nalegała, aby był, bo Mike napewno nie chciał by żeby go odwołano. Dyrektor postanowił, że uczcimy tam jego pamięć i przesunął termin.
Bal zaczyna się za sześć godzin.
Jest koło godziny dziesiątej. Siedzę w pokoju z Lucy, która została u mnie na noc. Wróciłyśmy właśnie z galerii, gdzie kupiłyśmy sobie sukienki. Oczywiście na ostatnią chwilę.
Zaczęłyśmy się już powoli przygotowywać. Lucy idzie na bal z Max'em, Nanc z Liamem (przeprosiła Alex'a i trochę porozmawiali, ale on zrozumiał, bo sam chciał iść z Lisą)
No, a ja z Niallem. Należy do drużyny koszykarskiej, no i parę dni temu mnie zaprosił. Nie miałam z kim iść, więc się zgodziłam. Jest całkiem spoko.Byłyśmy gotowe pół godziny przed czasem. Ja miałam na sobie czerwoną, kloszowaną sukienkę. Podobała mi się, bo miała koronkowe rękawy. Makijaż miałam taki trochę mocniejszy niż na codzień, a oczy i usta pomalowałam w kolorze czerwonym . Włosy miałam jak zwykle rozpuszczone, tylko, że je polokowałam.
Lucy natomiast miała pudrową sukienkę ze złotymi wstawkami. Włosy miała także rozpuszczone, tylko, że ona je pokarbowała.
Zeszłyśmy na dół. Mama zrobiła nam parę zdjęć. Kiedy zszedł Max zrobiła jemu i Lucy zdjęcie.
- No Maddie, teraz ty - powiedziała - Ustań z bratem do zdjęcia.
- Z tym karaluchem?
- Morda szczurze..
- Wiem, że uwielbiacie zwierzaki, ale proszę ustańcie. To wasz bal - mruknęła zirytowana. Po krótkim sporze zrobiła nam te zdjęcie.
Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi, ubrałam szybko kurtkę i buty - zabierając po drodze torebkę - i wyszłam przed dom gdzie czekał już Niall.
Dobrze nam się rozmawiało, dlatego droga zleciała mi bardzo szybko. Dotarliśmy do szkoły po około piętnastu minutach. Padał śnieg, więc miałam parę płatków we włosach.
Zostawiłam rzeczy w szafce i weszliśmy na salę. Wszytko było naprawdę ładnie ustrojone. Balony, lampki, konfetti itd. Było też miejsce do zrobienia zdjęć. Srebrna kurtyna i balony- rok - napełnione helem. Mimo cudownego wystroju, wyczuwało się tą napiętą atmosferę. Niektóre dziewczyny siedziały smutne, inne płakały. Nawet chłopacy było przybyci. Oczywiście nie wszyscy. Niektórzy się już bawili. Nigdzie na stole nie było alkoholu, ale znając chłopaków, przynieśli tu przeróżne szampany, piwa itp...Oczywiście trochę byłam już upita, bo chłopcy się podzielili tym co przynieśli. W każdym razie wyszłam na korytarz przed sale, gdzie nie było nikogo.
Zaczęłam szukać w torebce telefonu, kiedy nagle zgasło światlo. Przeklnęłam pod nosem, przerywając czynność. Odwróciłam się. Na sali też było ciemno, a z drugiego końca korytarza ktoś się zbliżał. Ustałam pod ścianą, czekając aż przywrócą prąd. Nie szukałam już komórki, bo nic nie widzialam, więc po co się starać.
Sylwetka była coraz bliżej. Ruszyłam chwiejnym krokiem w stronę sali, kiedy ktoś mnie szybkim ruchem odwrócił i wpił się w moje usta. Byłam zaskoczona, no bo ułóżmy fakty. Jest około dziewiątej wieczorem, stoję sama na ciemnym korytarzu i jakiś koleś - czuć męskie perfumy - mnie całuje. Nie wiem nawet kto to.
Zanim jednak zdążyłam zareagować, chłopak się ode mnie odsunął i wyszedł na dwór przez najbliższe drzwi.
Po jakiejś minucie światło się zapaliło, ale ja nadal stałam jak sparaliżowana.O co kurwa chodzi?
****
Mimo że dużo wczoraj nie piłam i tak miałam lekkiego kaca. Za tydzień zaczynały się ferie co mnie cieszyło, bo zbliżał się wielkimi krokami mój wyjazd do Grecji. Nie stresowałam się sesją. Mimo iż miałam dopiero cztery sesje, przyzwyczaiłam się. Kylie bardzo dobrze mnie "prowadzi" przez co się szybko rozwijam.
Około piętnastej postanowiłam zejść na dół, na obiad. Nie chciałam go jeść, ale odmówjłam mamie już śniadania i kanapek, więc byłoby to trochę podejrzane gdybym nie zeszła.- Jak się czujesz? - to było pierwsze pytanie skierowane do mnie, gdy weszłam do kuchni.
- w miarę. Gdzie Max? - zapytałam siadając do stołu, podczas gdy moja mama podała mi talerz.
- Poszedł do Lucy - usiadła naprzeciwko.
- Słuchaj.. - zawahała się - może wybierzesz się do pani pedagog?
- Mamo.. Znowu zaczynasz - westchnęłam.
- Chce żebyś..
- Nic mi nie jest naprawdę - stwierdzilam, ale moja rodzicielka nie wyglądała na przekonaną, więc ciągnęłam - Mike był mi dość bliski, bo był z Olim, ale to wszystko. Nie było między nami żadnej więzi, czy coś. Nie mogę też się nazwać jego przyjaciółką, bardziej dobrą koleżanką. Jego śmierć wstrząsnęła mną to fakt. Poprostu nie umiem sobie wyobrazić, że jeszcze parę dni przed tym się śmiał. To wszystko.
- Nadal sądzę, że powinnaś - zaczęła.
- Nie. Podjęłam już decyzję - przerwałam jej stanowczo.
Rozmawialiśmy później o jakiś pierdołach, jedząc obiad - który potem i tak zwróciłam, bo czułam się jakbym przytyła pięć kilogramów.
Dzwoniłam też do Nancy aby jej powiedzieć co się wczoraj wydarzyło.Nadal nie wiem kto to był.
CZYTASZ
I tak Cię nienawidzę || ZAKONCZONE
Romance"- Po co tu przyszedłeś? - zapytałam - Czemu Ci aż tak bardzo zależy, żebym się nie pocięła, zaćpała czy skoczyła z pierdolonego mostu? - Bo.. - O co Ci, kurwa, chodzi Parker?" ~~° Druga część "I tak Cię nienawidze" - > "Od zawsze i na zawsze"...