24

14.3K 413 50
                                    

Wstałam dość wypoczęta, z dobrym humorem mimo że poszłyśmy z Nanc spać o około piątej, a jest jedenasta. Oczywiście mój humor od razu się zepsuł, gdy przypomniałam sobie kto jest w moim domu.
Kiedy się w miarę ogarnęłyśmy, wyszłyśmy  z pokoju. Szłam pierwsza i od razu, usłyszałam irytujący głos mojej kuzynki, która tłumaczyła coś mojej mamie. Po powiedzeniu krótkiego dzień dobry, poszłyśmy z Willer do kuchni. Moja ciotka mruczała coś pod nosem, jakie to  jesteśmy niekulturalne, bo powinniśmy z nimi zjeść, ale miałam to w dupie. Za dwa dni są święta i nie pozwolę, żeby popsuli mi świąteczny klimacik.

- Lucy pyta, czy chcemy się spotkać - odezwała się Nancy, podnosząc wzrok znad telefonu.

-Spoko - mruknęłam - Masz na górze rzeczy no nie? - zapytałam, a ona pokiwała głową.

-To idź po nie i weź mi przy okazji torebkę, bo chce się z tąd wyrwać.

-Uwierz, że ja też - odpowiedziała, wybiegając z kuchni. Ruszyłam do salonu.

-Mamo, wychodzimy - powiedziałam do Elizabeth.

- Bez śniadania?

-Zjemy na mieście..

- A gdzie idziesz? - zapytała blondynka, patrząc na mnie.

- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła - burknęłam - Wrócę wieczorem - spojrzałam na mamę, która kiwnęła głową. Ciotka coś mówiła, ale to już było raczej tak, ze jednym uchem mi wlatywało, a drugim wylatywalo. Kiedy usłyszałam kroki Nancy, weszłam spowrotem na korytarz i ubrałam czarną kurtkę, czapkę i kozaki. Ogólnie dziś miałam na sobie zwykłe jeansy i bluzę, sięgającą mi do pępka. Kiedy byłyśmy już gotowe, wyszłyśmy.

- Gdzie chce się spotkać? - zadałam pytanie.

- W kawiarni, niedaleko szkoły..

-Jest ich dużo...

- Jeśli byś mi nie przerwała, dowiedziała byś się jakiej - odparła chamsko Willer, wsiadając do samochodu. Chwilę później i ja do niego weszłam.

- O co Ci chodzi? Okres masz czy jak..

-Poprostu wszystko mnie już wkurwia - złapała się za głowę, gdy odpaliłam samochód i ruszyłam - Matka ciągle ma do mnie pretensje, każe mi wyjechać na całe ferie do Niemiec, bo mam mieć tam jakieś sesję, ale ja nie mam ochoty. Do tego wczoraj Malik do mnie znowu napisał - powiedziała.

- Malik?

-Chciał żebym z nim była i coś tam pierdolił, że z Lucy był, tylko dlatego aby się do mnie zbliżyć.

-Co za świnia - warknęłam, czując jak złość mnie wypełnia.

- Właśnie, Cafe late chocolate to nazwa kawiarni.

-Zawsze mnie dziwiła ta nazwa - mruknęłam.

****

Kiedy dojechałyśmy w umówione miejsce, było krótko po dwunastej. Lu siedziała przy jednym ze stolików, więc dosiadłyśmy się. W kawiarni panował świąteczny klimacik, co mnie ucieszyło, bo chwilę po zamówieniu przez nas gorących czekolad, zaczął padać śnieg.

- Jak się czujesz? - zapytałam.

- Normalnie. Właściwie to u Livcia uświadomiłam sobie, że byłam w Zayn'ie bardziej zauroczona niż zakochana. Poprostu dziwiło mnie to, że nie bardzo bolał mnie fakt, że mnie zdradził czy coś, a Oliver pomógł mi to zrozumieć.

-Fajnie jest mieć przyjaciela geja - uśmiechnęła się brunetka, siedząca obok mnie.

- Macie już jakieś prezenty? - zmieniła temat Lucy.

- Musze dać cos Parkerowi.. - mruknęłam, zaczynając wszystko tłumaczyć mojej przyjaciółce.

Kiedy trochę pogadałyśmy, wyszłyśmy z kawiarni. Ciągle padało, dlatego poprosiłam, żeby dziewczyny zrobiły mi zdjęcie. Było około czternastej i chciały iść na zakupy, więc się zgodziłam, bo właściwie nie wiem co założyć na wigilie.

- Jak laski, macie kogoś na oku? - odezwała się Lucy, kiedy szłyśmy  w stronę galerii. Jest ona w centrum, ale mamy jakoś piętnaście minut drogi, pieszo. Oczywiście gdyby nie śnieg, dziewczyny nie zgodziłyby  się iść.

- Co?

- Przecież niedługo baal!

- Ja ide z Alex'em - powiedziała Nancy.

- A ja sama - mruknęłam.

- Bal jest w styczniu, a ty stajesz się coraz bardziej rozpoznawalna, więc i tak będziesz miała partnera..

-Nie chce iść z osobą, która mnie zaprosiła, bo jestem sławna - przewróciłam oczami. W tym samym momencie weszłyśmy do galerii.

- Ej Mads - szepnęła Lucy, pokazując żebym spojrzała w bok. W Starbucksie siedział Willie i Max.

- Zmieniamy kierunek dziewczyny - popchnęłam je w bok, chcąc wjechać na piętro, ale usłyszałyśmy wołanie.

-Ejj Willer!

-Kurwa.. Błagam Cie Nanc - spojrzałam na nią. Uśmiechnęła się do mnie i gwałtownie odwróciła. Pomachała chłopakom i juz miałam ją pociągnąć, żebyśmy poszły dalej, ale mój brat przywołał ją gestem ręki, dlatego chcąc nie chcąc poszłyśmy z Lucy za nią.

- Z kim idziesz na bal? - zapytał prosto z mostu, co zaskoczyło Nancy.

- Ee - zawahała się - z Alex'em.. Przykro mi - spuściła wzrok na podłogę. Uśmiech z ust mojego brata znikł, ale chwilę później spojrzał na Lucy i otworzył usta. Dziewczyna wyczuwając napięcie, szybko powiedziała :

- Ja ide z Luke'iem - powiedziała, a my na nią spojrzałyśmy.

- A ty?

- Chyba nie sądzisz, że pójdę z własnym bratem - prychnęłam.

- Ani mi się śni. Poprostu pytam.

- Narazie z nikim - powiedziałam - Teraz przepraszam, ale przyszłyśmy tu robić zakupy, a nie prowadzić rozmowę z idiotami - burknęłam i ruszyłam w stronę wyjścia. Dziewczyny dogoniły mnie.

-Naprawdę idziesz z Luke'iem? - zapytała Willer.

- Oczywiście, że nie. Wiem, że ci się podoba, ale nie bardzo wiem co czujesz do Max'a i...

- Nic - spojrzała na Clarke.

- Taa.. Chodźmy najpierw do Bershki - odparła blondynka.

****

W taki o to sposób spędziłam popołudnie. Niestety koniec tego dobrego. Muszę zmierzyć się z Willem. Ruszyłam niechętnie w  stronę jego domu - wcześniej byłam w swoim  i zapakowałam prezent - i zapukałam do drzwi, które się po chwili otworzyły.

- Dzień dobry - uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam mamę Parkera w progu - Ja do Par.. Willa.

- Cześć Maddie.. Will! Ktoś do Ciebie! - krzyknęła, a kiedy usłyszała kroki, poszła w głąb domu. Po chwili moim oczom ukazał się Parker.

- Co je.. Kurwa, pomyliłaś domy Morgan?

I tak Cię nienawidzę || ZAKONCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz