21

15K 418 103
                                    

- Wszystko dobrze? - zapytała Lucy. Spojrzałam na nią, przyłapują się na tym, że wbijałam z zabójczą siłą widelec w makaron. Zerknęłam na zdezorientowanego Olivera oraz Nancy, która patrzyła na mnie podejrzliwie, zapewne myśląc, że to moje problemy z jedzeniem.

- Tak, czemu pytasz?

- Jakaś zestresowana jesteś od rana.

Późną nocą dotarliśmy do swoich domów. Każde z nas lekko spóźnione postanowiło przyjść dziś do szkoły, żeby nie mieć problemów z frekwencją. To prawda, odkąd wstałam i przypomniałam sobie, że czeka mnie rozmowa sam na sam z Willem, chodziłam z głową w chmurach. Zastanawiałam się czego ode mnie chce. W końcu wiedziałam, że mam nie rozpowiadać, o tym co mi wyznał. Nie byłam aż tak bezduszna.

- Nie, co ty. Myślę o tym co czeka mnie na następnych sesjach. - wzruszyłam ramionami.

- Aha, ale przecież.. - niestety nie słuchałam dalszej wypowiedzi Clarke, bo moją uwagę przyciągnęło cos innego. Dostałam wiadomość od bruneta.

Od; tępy chuj
chodź

Parker rano wysłał mi wiadomość, że się spóźni i napisze, kiedy mam znaleźć się na umówionym miejscu, co zajmowało moje myśli jeszcze bardziej, niz wcześniej. Teraz w końcu się odezwał, a ja od razu złapałam komórkę, wstając z ławki.

- Idę do łazienki. - przerwałam wypowiedź Lucy, po czym nie patrząc na nikogo, ruszyłam szybkim krokiem w stronę wyjścia.

Kiedy opuściłam budynek, starałam się przekonać, że przecież nie zrobiłam nic złego. William sam mi o wszytskim powiedział, więc nie mógł mi zarzucic niczego.
Skręciłam za szkołę, widząc już z oddali miejsce, w którym na większości przerw znajdowało się sporo palących osób. Teraz dostrzegłam, tylko jednego chłopaka z kapturem na głowie, który opierał się o murek. Wzięłam głęboki oddech, podchodząc bliżej. W końcu znalazłam się obok Williama, który uniósł na mnie swój wzrok. Założyłam ręce na piersi i zadarłam lekko głowę, aby dodać sobie pewności siebie.

- O czym chciałeś pogadać? - zapytałam wprost. Parker zeskanował moją twarz nieprzeniknionym wzrokiem, po czym zaczął mówić.

- Słuchaj, to co Ci powiedziałem.. - urwał, jakby walcząc ze sobą. Kiedy znowu się odezwał, jego ton zdecydowanie stał się bardziej wrogi. - Byłem zły i tyle. To nie jest Twoja sprawa, więc nie węsz i zapomnij. Wiem, że mnie nienawidzisz, ale chociaż raz się zamknij i nikomu nic nie mów.

Prychnęłam, kręcąc z niedowierzaniem głową. Nawet teraz, jego dupkowaty charakter wziął górę.

- Nie jestem głupia i wiem, kiedy siedzieć cicho.

- Z tym pierwszym bym się kłócił. - uniósł chamsko kącik ust, na co zasnęłam zęby. - Skoro wszystko rozumiesz, to możesz już iść.

- Czyli kazałeś mi przyjść tu, tylko dlatego, że chciałeś powiedzieć mi coś, co już wiedziałam? - niedowierzałam. Po cholerę się tak stresowałam, tym co od niego usłyszę?

- Dokładnie.

- Żałosne - mruknęłam. - Żałosna była też ta szopka, którą odstawiłeś na plaży.

- Nie obchodzi mnie to. - odparł. - I ciebie też nie powinno.

- Nie myśl sobie, że jest inaczej. Po prostu zastanawiam się, jak można być tak bezmyślnym. Pomyślałeś, jak mogło się to skończyć?

- Przestań się wtrącać, Morgan i wracaj do środka.

- Wrócę. - odburknęłam. - Wszystko jest lepsze niż spędzenie jeszcze sekundy dłużej w twoim towarzystwie.

I tak Cię nienawidzę || ZAKONCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz