37

13.5K 379 61
                                    

- Słucham?

- Jedziemy na noc, do opuszczonego psychiatryka - rzekł. Myślałam, że się przesłyszałam.

- Na noc? Przecież moja mama zrozumie, że poszłam na wagary i nie pisałam testu z chemii.. Ona mnie zamorduje - spojrzałam na niego.

- Kończymy dziś o w pół do czternastej nie? - zapytał, a ja pokiwałam głową - Zadzwonisz i powiesz, że miałaś trening czy coś i że będziesz nocować u Nancy, bo mieszka bliżej szkoły, a nie chce ci się wracać.. No coś takiego - w tej chwili zadzwonił mój telefon.

- O panna Willer się odezwała - odebrałam i mruknęłam do słuchawki.

- Siemanko. Możesz przekazać Willowi, żeby po mnie nie przyjeżdżał. Spotkamy się na miejscu, kc - usłyszałam.

- Ej czekaj! - rozłączyła się.

Wydaje mi się czy ona to zaplanowała?

- Co chciała? - zapytał Will, przypominając mi o swojej obecności.

- Mówi, żeby po nią nie przyjeżdzać - powiedziałam, spoglądając na drogę.

- Bo? - spytał wyraźnie zirytowany, a ja wzruszyłam ramionami.

- Kto jeszcze jedzie? - zadałam pytanie, mimo iż przeczuwałam jaką pan idealny poda mi odpowiedź.

- Cała nasza paczka.. No wsensie Lucy, Max, Nancy, my i ten cały Liam.

- Zapowiada się ciekawie.. - westchnęłam.

- Podobno tam straszy - zaczął - będziemy tam spać. Wsensie rozpalimy ognisko.

- Czemu nikt nie zapytał mnie o zdanie?

- Bo nikogo ono nie interesuje - uśmiechnął się kpiąco.

- Czemu mam jechać z Tobą?

- Za dużo pytań zadajesz Morgan - warknął zirytowany.

- Och przepraszam, że jestem ciekawa gdzie ide na wagary, jakkolwiek to brzmi.

- Najpierw idziemy jeszcze do maka i kupimy jakieś żarcie - oznajmił po krótkim milczeniu.

Po jakiś czterdziestu minutach jechania w ciszy, dotarliśmy do MacDonalda. Nie wiem kompletnie co oni planują i dlaczego nic o tym nie wiem.
Weszliśmy do środka i od razu zobaczyłam moich uśmiechniętych przyjaciół siedzących przy stoliku. Kiedy Willer zobaczyła mnie i Parkera, uśmiechnęła się jeszcze szerzej, co mnie zirytowało, bo znałam już ten jej uśmiech.

Nie zwracając uwagi na Willa podeszłam do moich przyjaciół. Przywitałam się z nimi i usiadłam pomiędzy Nancy, a Lucy aby móc z nimi pogadać.

- powiedzcie mi natychmiast o co tutaj chodzi - zaczęłam - I przestańcie się szczerzyć - mruknęłam, widząc, że ciągle się uśmiechają.

- Lecimy do opuszczonego psychiatryka. Will Ci nie mówił?

- Mówił, kurwa. Chcę wiedzieć dlaczego musiałam z nim jechać, dlaczego idziemy na te cholerne wagary, czemu do opuszczonego psychiatryka i kurwa.. Nie wiem, nie pomyśleliście o tym, że jak nauczyciele zobaczą iż nie ma tylu osób i na dodatek jeszcze przyjaciół to nie zadzwonią do rodziców? PRZESTAŃCIE SIE UŚMIECHAĆ - podniosłam głos. Reszta była zajęta rozmową, więc nie zwracała na nas zbytniej uwagi.

- Podzieliliśmy się na dwa auta.. Wsensie Lucy, Max ja i Liam. I ty z Parkerem - powiedziała Nancy, nadal się uśmiechając.

-Nie mogłam jechać z wami, a Will sam?

- Nie, to nie wchodziło w rachubę - mrugnela do mnie.

- Dlaczego?

- Nieważne..

- Nanc..

- idziemy na wagary - przerwała nam Lucy - ponieważ ostatnio mało czasu ze sobą spędzaliśmy.

- I zamiast nie wiem wyjść jutro gdziekolwiek, idziemy dziś do psychiatryka? - szczerze miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Śmieszyło mnie ich myślenie.

- Oj tam nie narzekaj - mruknęła Nancy, zabierając się za swojego burgera.

Tym razem poprostu jadłam jak dawniej. Nie chciałam psuć tego spotkania, a widziałam, że Nanc bacznie mnie obserwuje.

****

O około dziesiątej ( tak tyle czasu siedzieliśmy w maku ) pojechaliśmy do sklepu i kupiliśmy jakieś żarcie i napoje.
Chłopcy oczywiście kupili też alkohol.

- Ej mamy jeszcze czas.. Znaczy ja mam plecak załadowany książkami, więc poszlibyśmy do mnie wzięłabym jakieś wygodniejsze ciuchy, koce i tak dalej.. Mojej mamy nie ma - dodałam, widząc niepewne miny innych.

- No to na co czekacie? Chodźmy - powiedziała Lucy, która była dziś w o dziwo dobrym humorze.

Dojście do mojego domu zajęło nam jakieś 20 minut. W trakcie kiedy reszta była w kuchni, ja pobiegłam do pokoju i zaczęłam rozpakowywać mój plecak. Włożyłam do niego powerbanka, pieniądze, koc, jakieś poduszki i instaxa.

Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej jakieś legginsy i bluzę, aby było mi wygodnie. Już miałam się przebrać, kiedy ktoś zapukał i wszedł do środka.

- I jak ci się spodobał mój pomysł? - zapytała Nancy, zamykając drzwi.

- Nadal nie wiem dlaczego wybraliście psychiatryk - zaczęłam, mając dość tych ich odpowiedzi, które i tak nie rozjaśniły mi mózgu.

- Podobno tam straszy.. Will tam był i mówił, że możemy tam zrobić ognisko - usiadła na łóżko nadal się uśmiechając.

- Wez poszukaj u mnie w szafie śpiwora, a ja pójdę się przebrać - powiedziałam, rezygnując z dalszych pytań o ten szpital. Nancy pokiwała głową, a ja weszłam do łazienki.

I tak Cię nienawidzę || ZAKONCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz