23

14.9K 415 76
                                    

Wypuściłam ze świstem powietrze, opuszczając kolejny sklep. Nancy posłała mi groźne spojrzenie, ale tego nie skomentowała.
Po tym, o czym dowiedziałam się wczoraj, stwierdziłam, że jest mało czasu i to dziś muszę kupić prezent Williamowi. Mimo że wczoraj do późnego wieczora, próbowałam przekonać mamę do zmiany zdania, ta ani drgnęła. Jeszcze na koniec stwierdziła, że mam mu to kupić za swoje pieniądze i to niby kara za takie narzekanie. Co za niedorzeczność! Byłam jednak na tyle sprytna, że napisałam o wszystkim do Nancy, która sama zaproponowała, iż pomoże mi wybrać ten prezent. Liczyłam na to. Ja płaciłam, ale to ona wybierała to, co dam Williamowi. Spędziłyśmy w galerii juz godzinę, jednak wciąż nic nie miałyśmy. Ja byłam za zakupem bluzy, ale Nancy uparła się na zasrany zegarek. Żaden mi się nie podobał, a mimo wszystko chciałam mu dać coś, co w jakiś sposób do mnie przemawia.
Miałyśmy jeszcze jakieś czterdzieści minut, a później miał po nas przyjechać nasz szofer, który od jakiegoś czasu wozi nas na sesję. Pani Willer stwierdziła, że ma za dużo na głowie, aby oddawać nam swojego kierowcę. Właśnie dziś zaczęła się przerwa świąteczna, dlatego miałam nadzieję, że po dzisiejszym dniu odpocznę.

- Może choćmy tu? Napewno coś wybierzemy. - zaproponowała Nancy, wskazując na kolejny sklep z biżuterią. Skrzywiłam się, tracąc ochotę na jakiekolwiek zakupy.

- Może kupie mu cos przez inernet? - zaproponowałam.

- Nie no, ja z Tobą nie mogę! - dziewczyna ruszyła przed siebie. Dogoniłam ją, unosząc brwi.

- Oj, nie moja wina, że wymyśliłaś sobie jakiś zegarek.

- Ja ci tu próbuję pomóc! Skoro nie chcesz dziś nic kupować, to chodźmy do Starbucksa, mamy jeszcze czas. - burknęła. Skinęłam głową, patrząc na tłum ludzi. - Skoro juz mowa o prezencie, to co ty byś chciała?

- Co? - spojrzałam na nią.

- Masz urodziny w następny weekend.

Z wrażenia mało brakowało, abym się zatrzymała. Totalnie o tym zapomniałam. Kilka dni po wigilii, miałam osiemnaste urodziny. Jednak tak jak już dawno temu zaplanowałam, nie chciałam ich wyprawiać.

- A, faktycznie. Nie musisz mi nic kupować.

- Jak to nie?! - Nancy się obruszyła.

- Normalnie. Nie będę robić żadnej imprezy. - wzruszyłam ramionami, ponownie się rozglądając. Mój wzrok padł na sklep, który mnie zainteresował. A właściwie cos, co znajdowało się na jego wystawie.

- To co zamierzasz?

- Nocowanie. Oczywiście czuj się zaproszona. - powiedziałam, wpatrując się w rzecz znajdującą się za szkłem.

- To i tak muszę ci cos kupi..

- Ej, Nanc, pytanie. - zagadnęłam dziewczynę, przystając, co i ona ze spóźnionym refleksem wykonała. - Czy William wciąż lubi Nirvanę?

- Raczej tak, a co? - zmarszczyła brwi. Uśmiechnęłam się, przekraczając próg sklepu.

***


Właśnie wracałyśmy do domu. Mówiąc w liczbie mnogiej, mam na myśli to, że Nanc dziś u mnie nocuje. Sesja była udana i wprawiła nas w świąteczny klimat, dlatego przez całą drogę śpiewałyśmy różne piosenki typu Last Christmas.

- Narazie - pokiwałam Arthur'owi, kiedy wyszłyśmy z auta.

- Stara, myślę, że mu się to spodoba. - powiedziała Nancy, kiedy przechodziłyśmy przez bramkę. - Ale trafiłaś z tym prezentem, aż jestem w szoku.

I tak Cię nienawidzę || ZAKONCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz