III

10.7K 456 27
                                    

      — To pani miejsce pracy — mówił głosem pozbawionym emocji Hopkins — a to pani współpracownicy i przełożeni.

      Staruszek wskazał młodą kobietę, namiętnie wpatrzoną w ekran komputera i drugą, znacznie starszą, która układała na półkach jakieś zakurzone książki.

      Rozejrzał się zrezygnowany po bibliotece i wreszcie dostrzegł wśród pokaźnego stosu kolejnych pracowników.

      — Arthur Cullen, opiekun tego miejsca i Fergas Smith, jego zastępca — mężczyźni w średnim wieku nawet nie zwrócili uwagi na nową, która poczuła się w tym momencie bardzo niezręcznie.

      — Czy to wszyscy? — zapytała nieśmiało, ale Hopkins stanowczo zaprzeczył.

      — Oczywiście, że nie! Jest ich o wiele więcej, reszta pracuje w archiwum — mruknął pod nosem — to wszystko i tak nie ma znaczenia! Nie wiem, po co to pani w ogóle mówię.

      Amanda odebrała słowa staruszka jako przytyk do braku wykształcenia, jednak ten miał na myśli zupełnie coś innego. Darzył szacunkiem swojego pana, ale ten cały cyrk nie był potrzebny. Mogli po prostu porwać tę dziewczynę i gwałtownie uświadomić jej prawdę, ewentualnie więzić w apartamencie Jaspera, dopóki nie zrozumiałaby wagi swojego istnienia.  

      Uwagę przyszłej matki watahy można było zdobyć na wiele sposobów, a ten był najbardziej absurdalny ze wszystkich. Alfa wymyślił sobie, że dziewczyna najpierw sama musi odkryć prawdę, odnajdując ją w archiwum między stosami prac doktoranckich i innych naukowych dupereli.

      Tylko co mogła sobie pomyśleć, znajdując badania na temat wymarłej krzyżówki wilków i ludzi? Że to brednie szalonego naukowca, który za dużo czasu spędził wśród zakurzonych książek!

      — Rozumiem — powiedziała cicho, ale Hopkins nie zwrócił na to uwagi.

      W bibliotece pracowali ludzie i wilkołaki, oczywiście każde zdając sobie sprawę z istnienia tego drugiego. Panna Hale nie nosiła jeszcze na sobie zapachu władcy, ale inni zostali odpowiednio pouczeni i nie zamierzali dawać dziewczynie żadnych taryf ulgowych.

      — Chodźmy na dół — zaproponował zrezygnowany i poprowadził Amandę wąskimi schodkami na najniższą kondygnację uczelni.

      Było tam nieco ciemniej, światło dawały jedynie lampki poustawiane na długich stolikach, przy których stały krzesła i fotele. Pod ścianami piętrzyły się regały, a w nich całe masy książek różnej grubości i treści. Było też mnóstwo szaf z szufladami, podpisanych ręcznie, a wokół piętrzyły się stosy starych czasopism, papierów i dokumentów, które wyglądały na zniszczone i zapomniane.

      Wnętrze mimo klaustrofobicznego charakteru było bardzo przytulne. Ścian i tak nie było widać, gdyż zasłaniały je drewniane półki, a brak dziennego światła wynagradzały różnorodne lampki i kolorowe siedziska.

      — Gina Verber — przywitała ją rudowłosa kobieta o szczerym uśmiechu. — Pomogę ci się odnaleźć w tym obcym środowisku.

      Ponad głową zaskoczonej dziewczyny rzuciła Hopkinsowi tryumfujące spojrzenie. Wiedział, co to znaczy. Luna spodobała się Ginie i ta nie zamierzała krzywdzić jej, a tym bardziej oszukiwać. Jasper jak zwykle nie przewidział, że pionki nie są tylko pionkami.

      — Zostawię cię tu — mruknął staruszek, podążając z powrotem do wąskiej klatki schodowej — tylko nie przesadzaj, Verber — pouczył kobietę.

      Wzruszyła ramionami, dając mu jasno do zrozumienia, co o nim myśli. Gdy tylko zniknął na schodach, podprowadziła Hale do stołu i posadziła w fotelu.

     — Cały tamten kącik jest twój — wskazała na najbardziej zaniedbany fragment pomieszczenia. — Cokolwiek cię zaskoczy, przyjdź do mnie. Nie musisz się tu nikogo bać. Jesteśmy do twojej dyspozycji.

      Amanda niepewnie spojrzała na rudowłosą. Nie chciała zadawać głupich pytań, ale to wyjątkowo cisnęło się jej na usta.

      — Co właściwie mam robić? — wyrzuciła z siebie.

      Pani Verber uśmiechnęła się dobrotliwie, w duchu przeklinając idiotyczne pomysły alfy.

      — Posegregować tematycznie prace, potem czasopisma, najlepiej po kolei według dat i numerów, na samym końcu książki, ale to jeszcze nie ten etap.

      Miała ochotę rozwiać wszelkie wątpliwości dziewczyny i przyznać, że cokolwiek zrobi z tym, co widzi, nie będzie to miało żadnego znaczenia.

      Miała tutaj tylko odkryć prawdę, a nie zajmie jej to więcej, niż kilka dni. Kiedy już przyswoi wstępne wiadomości, Jasper uwięzi ją w swoim wyrafinowanym apartamencie i przystąpi do działania.

      Gina z żalem przyznała, że Amanda prawdopodobnie nigdy nie pogodzi się ze swoim przeznaczeniem. Czuła to w sercu, a jej serce nigdy się nie myliło.

LunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz