XXX

4.7K 254 4
                                    

      Dante nie miał pojęcia, jakim cudem przetrwał tę całą batalię w postaci szaleńczej jazdy samochodem, potem lotu, podczas którego Jasper wręcz wychodził z siebie i przemiany tuż po opuszczeniu pokładu samolotu.

      Alfa działał bezwzględnie i Silveres był pewien, że jeśli wykryje zdradę — a z czasem wykryje na pewno — to on jest pierwszym podejrzanym do odstrzału. Byłby głupcem, gdyby się nie bał, ale obiecywał lojalność nie tylko alfie, ale przede wszystkim watasze. Co prawda, kiedy Withell przyprowadził lunę, wszyscy odetchnęli z ulgą — w końcu odnaleźli matkę, która mogła się nimi zaopiekować. I o ile człowieczeństwo nie było dla nikogo z watahy przeszkodą, o tyle dla Jaspera była czynnikiem pogrążającym dziewczynę i przydzielającym do jednej z podkategorii. Zachowanie przywódcy w stosunku do brunetki oddziaływało na wszystkich, szczególnie zaraz po rytuale przekazania zapachu, kiedy oficjalnie stała się częścią stada.

      Amanda cierpiała katusze, wykorzystywana przez Treina i pozostająca daleko w szarym tyle za swoim przeznaczonym. Nie bratała się z wilkami, bo nie miała do nich dostępu, zresztą alfa wystarczająco ją do nich zraził i jedyne co widziała w zmiennych to potwory bez serca, niezdolne do jakichkolwiek ludzkich uczuć.

      Dante słuchał Withella, bo wiedział, że ten nie pozwoli skrzywdzić luny, a dziewczyna powinna odbyć karę za krnąbrność i nauczyć się szacunku do partnera, w tym również pogodzić się ze swoim losem. Kiedy jednak zamordowali Ginę Verber, która z zimną krwią pomogła Amandzie uciec, chociaż znała zasady i mogła się domyślić, co ją za to spotka, Silveres zaczął się bać. Dotychczas uważał, że Jasper był dobrym przywódcą stada, ale przeznaczenie nieźle namieszało mu w głowie i to się zmieniło o sto osiemdziesiąt stopni.

      Jesteśmy blisko domu, Dante. Ubierz się i przyprowadź do celi przesłuchań dziewczynę. Pośpiesz się.

      Polecił mu Jasper, szczekając nerwowo.

      Oczywiście, alfo.

      Pierwszy do środka wbiegł beta i zaraz zniknął na piętrze w swoim apartamencie, gdzie włożył byle co i ostatnim, co zdążył zarejestrować, zanim pojawił się przy nim wściekły Withell, była zmarnowana Vanessa pijąca whiskey na werandzie.

      — Gdzie ona jest, do cholery?! — ryknął tak głośno alfa, że dom niemal zatrząsł się w posadach.

      Dante spojrzał na niego, udając zdziwienie.

      — Niemożliwe, żeby uciekła — próbował uspokoić przyjaciela. — Teren był zbyt dobrze strzeżony.

      — Mówiłeś to samo, kiedy moja mate dała nogę — warknął Withell, a jego oczy przybrały ciemniejszą barwę.

      Silveres nie odpowiedział, odwracając się i podążając tropem Vanessy, która była dokładnie tam, gdzie ją ostatnio widział.

      Kobieta wyglądała na pogodzoną ze swoim losem, jakby zdawała sobie sprawę, że zostało jej niewiele czasu. Zanim alfa pojawił się przy nich, spojrzała na wilkołaka w taki sposób, który ten miał zapamiętać do końca życia.

      Nie pij z kryształowych szklanek.

      Popatrzył na nią niezrozumiałym wzrokiem, ale zaraz przybrał groźny wyraz twarzy, widząc, że Jasper wyłania się zza szklanych drzwi.

      — Jestem wystarczająco wkurwiony, żeby cię rozszarpać na strzępy — powiedział tonem, z którego zupełnie zniknęła furia i dla odmiany bił lodowaty spokój — zanim jednak to zrobię, powiesz mi, gdzie ją ukryłaś.

LunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz