Wiał lekki wiatr, ale całkiem przyjemny, gdy Amanda szła w długiej eleganckiej sukni i ciepłym płaszczyku przez pokryty śniegiem dziedziniec. W dłoni trzymała bukiet róż z królewskich szklarni, skromnie ozdobiony kilkoma wstążkami.
Otrzepała szpilki z resztek śniegu, zanim pchnęła ciężkie drzwi i weszła do ozdobionej białymi kwiatami kaplicy. Na jej widok Colin uśmiechnął się zachwycony i od razu pochwycił jej rękę, nie chcąc, żeby rozmyśliła się i jeszcze mu uciekła.
— W samą porę — szepnął jej do ucha, prowadząc po bordowym dywanie w stronę ołtarza.
Z dumą zajęli swoje miejsca, a goście z ciekawością im się przyglądali. W powietrzu dało się wyczuć podekscytowanie i silną woń kwiatów.
Gdy z góry popłynęła spokojna melodia, wszyscy powstali, w tym również Amanda i Colin, ukradkiem wymieniając się czułymi spojrzeniami. Głowy zgromadzonych zgodnie skierowały się na parę młodą, która wolnym krokiem podążała ku pentaptykowi.
— Kochani, zgromadziliśmy się tu z wyjątkowego powodu... — zaczął wilkołak, pełniący rolę kaznodziei, ale i tak nikt nie słuchał, co ma do powiedzenia, gdyż wszyscy zachwycali się głównymi bohaterami ceremonii.
Dagmara miała na sobie przepiękną białą suknię, a spod niej wystawały wysokie beżowe szpilki, w których ledwo trzymała się na nogach. Trein pilnował, by niczego sobie nie złamała, a razem, chociaż było to trudne do wyobrażenia, stanowili naprawdę idealną parę.
Brunetka uroniła kilka łez, podczas gdy jej przyjaciółka była tak wzruszona, że z trudem wymawiała słowa przysięgi, nie wspominając nawet o tym, jak bardzo trzęsły jej się ręce, gdy nakładała obrączkę na palec serdeczny przeznaczonego. Hale przez chwilę obawiała się, że będzie zmuszona na prędce podać młodym zapasowe obrączki, ale na szczęście luna w porę się opanowała i wyszła cało z niezręcznej sytuacji.
— ... miłość, wierność i uczciwość małżeńską... — kontynuowała szatynka łamiącym się od emocji głosem, ale wszyscy obecni na ślubie płakali, więc nie było nikogo, kto miałby jej to za złe.
— Niech wasz los przypieczętuje symboliczny pocałunek — rozczulony wilkołak spojrzał na alfę, który nie marnował ani chwili.
Objął zarumienioną twarz Dagmary w obie dłonie i złożył na jej ustach ciepły pocałunek, od którego ciarki przebiegły jej po plecach. Po gotyckiej budowli rozniosły się brawa i wesołe okrzyki, a sami zainteresowani odetchnęli z ulgą, cicho dziękując świadkom za obecność i duchowe wsparcie.
***
— Myślisz, że sobie poradzą? — zapytała Amanda, machając na pożegnanie wsiadającym do jeepa zakochanym, którzy udawali się na długi i zasłużony miesiąc miodowy.
— Nie mam absolutnie żadnych wątpliwości — Colin objął ją w talii i przyciągnął do siebie, sycąc się jej słodkim zapachem.
Dagmara i Trein ostatni raz pomachali przyjaciołom, zapewniając, że będą za nimi bardzo tęsknili. Cała wataha przeniosła się kilka miesięcy temu do Szkocji, do jednego z zimnych zamków, który w prezencie ślubnym władca wampirów wspaniałomyślnie podarował siostrzenicy. Wszyscy chcieli zapomnieć o tym, co wydarzyło się w Los Angeles, a niekończące się hektary pól i lasów były do tego idealnym miejscem.
— Do zobaczenia! — krzyknęła Hale, zanim samochód odjechał w śnieżną zamieć.
— Kochanie, choć już do środka, bo się przeziębisz — zmartwił się Colin, co nie było tak zupełnie nieuzasadnione.
CZYTASZ
Luna
WerewolfAmanda Hale to zwyczajna dziewczyna, która marzy o miłości i życiu bez martwienia się niezapłaconymi rachunkami. Jasper Withell to dojrzały mężczyzna, alfa dużego stada, który od lat poszukuje partnerki. Nie w głowie mu jednak miłosna więź, a korzy...