XXII

5.2K 274 23
                                    

      Minęły dwa tygodnie, odkąd przybyły do pałacu króla wampirów i teraz nie mogły nawet udawać, że im się nie podobało.

      Dagmara zaczęła normalnie rozmawiać z ciotką, dzięki łaskawości i trosce władcy dowiadywała się też coraz więcej o swoich rodzicach, szczególnie o matce, która była przecież jego kuzynką.

      Amanda miała jednak wrażenie, że to wszystko jest zaledwie ciszą przed burzą. Wciąż czuła na sobie niespokojny wzrok mieszkańców pałacu, którzy dowiedziawszy się, kim była, zupełnie zmienili do niej stosunek. Na mniej przyjazny, oczywiście.

      W ostatnim czasie zbliżyła się również do Colina, ku uciesze swojej przyjaciółki, ale z każdym dniem żałowała, że dopuściła go do swojego serca. Nie chciała go zranić, ale na ramieniu nadal widniało ugryzienie, a pełnia była niedaleko. Wiedziała, że bez Withella przetrwa ją w niewyobrażalnym bólu, ale nie zamierzała się poddawać. Ból był niczym w porównaniu do samego diabła w skórze wilka.

      — Szukałam cię — Dagmara wyłoniła się zza półki z książkami, uśmiechając się radośnie.

      — Coś się stało? — brunetka odłożyła gruby wolumin o historii wampirów na bok i teraz wpatrywała się w przyjaciółkę zaintrygowana. — Znalazłyście coś jeszcze w dokumentach? 

      Dziewczyna przewróciła oczami, bo kilka dni temu mówiła Amandzie, że wszystko oddała z powrotem królowi. Nie chciała trzymać tych papierów dłużej, bo przywoływały tylko bolesne wspomienia.

      Niezupełnie mogła mieć ich aż tyle, bo gdy doszło do tragedii, była zaledwie malutkim dzieckiem, ale podczas przekopywania tony informacji na temat traumatycznych wydarzeń i rodziny Keyligh, Dag odkryła swój hybrydowy talent.

      Była w stanie przywołać najbardziej odległe wspomnienia i opisać dokładnie, w co byli ubrani jej rodzice, kiedy pochylali się nad kołyską. Ten niesamowity wręcz zbieg okoliczności sprawił, że szatynka przypomniała sobie ze wszystkimi szczegółami wilka, który wówczas był w dziecinnym pokoju.

      Niestety i tak nikt nie wiedział, kim był morderczy wilkołak, ale za to wszyscy wiedzieli, kim na pewno nie był.

      — Ostatnio jesteś jakaś nieobecna — zaczęła dziewczyna, ale widząc wzrok Hale, szybko wróciła do tematu. — Zobacz, co dostałam od Colina.

      Ucieszona wyciągnęła dłoń w kierunku przyjaciółki, a ta z ciekawością sięgnęła po kolorową fotografię, na której była para zakochanych młodych ludzi. Esther wysoka i szczupła, miała na sobie różową koszulkę i ogrodniczki, a złociste włosy ledwo sięgały jej ramion. David był równego wzrostu, co partnerka, ale miał mocno zarysowane mięśnie i ciemny zarost, a błękitne oczy bystro spoglądały na fotografa.

      Po dłuższym przyjrzeniu się, można było dojść do wniosku, że po matce Dagmara nie odziedziczyła zupełnie nic z wyglądu zewnętrzego, za to po ojcu z pewnością intensywne lazurowe spojrzenie i czarne włosy, lekko skręcające się przy końcach.

      — Ładne zdjęcie — przyznała Amanda, uśmiechając się delikatnie. — Byli idealni, niemal jak para filmowa.

      — To prawda — przytaknęła dziewczyna. — Teraz, kiedy tyle o nich wiem, tęsknię za nimi bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Dlatego postanowiłam, że znajdę mordercę i powiem mu, jak bardzo go nienawidzę, zanim na dekady trafi do królewskiego aresztu za zabicie wampirzycy półkrwi.

      Hale westchnęła i oddała przyjaciółce magiczną fotografię.

      — Zawsze będziesz mogła na mnie liczyć — zapewniła.

LunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz