— To się nie dzieje naprawdę — jęknęła, ponownie opadając na łóżko, które wydało jej się teraz niewidzialnymi kajdanami, trzymającymi ją zbyt blisko niebezpieczeństwa.
Chciała uciekać, chociaż ta myśl jeszcze niezupełnie była w niej żywa. Niepokój rodził się powoli, osłabiany silnymi środkami uspokajającymi i konsekwencjami związanymi z ugryzieniem, o których oczywiście nie miała pojęcia.
Nawet gdyby zdążyła przeczytać wszystkie materiały z archiwum biblioteki i tak nie dowiedziałaby się niczego ponad to, że wilkołaki to nie fikcja literacka, a wataha to nie tylko stado dzikich zwierząt żyjących w lesie.
Spróbowała jeszcze raz, bo miała świadomość, że jest uwięziona i musi się uwolnić, jeśli pragnie przeżyć, ale żadna z jej kończyn nie chciała współpracować.
— Gina — szepnęła w gorączce, bo to jedyne imię, które była sobie w stanie przypomnieć.
Ciche kroki uśmierzyły narastający ból, chociaż sam ich dźwięk przyprawiał dziewczynę o dreszcze. Nie miała pojęcia jakim cudem, ale wiedziała, że ich właścicielem był Jasper. Co więcej, czuła, że przyszedł, bo chciał jej pomóc.
— Amando — musnął dłonią rozpalone czoło przeznaczonej, która przymknęła oczy z ulgą.
Przy nim nie bolało tak mocno, zupełnie jakby sama obecność chłopaka dodawała jej sił. Nie wierzyła, że to możliwe, ale nie wierzyła też w wiele innych rzeczy, które się wydarzyły.
— Jasper — nie chciała tego mówić, ale słowo magicznym sposobem samo opuściło jej usta.
Co miała jeszcze powiedzieć? Jakaś jej część, która chwilowo przejęła kontrolę, pragnęła ze wszystkich sił, aby został. Tymczasem bardzo głęboko zakopany rozsądek krzyczał, by pod żadnym pozorem mu nie ufała, a najlepiej trzymała się z daleka.
Chciała słuchać tego drugiego, ale nie była przyzwyczajona do cierpienia. Nigdy wcześniej nic nie bolało równie mocno, a ona sobie z tym nie radziła. Zresztą trudno się dziwić, bo to, co przeżywała było nie do opisania i nawet Jasper (świadomie i z premedytacją blokujący dostęp do jej doznań) nigdy wcześniej i nigdy później nie przeżył nic podobnego.
— Jesteś silna — zapewnił tylko, a w jego głosie zabrzmiała stalowa nuta.
Nie wyobrażał sobie, że przeznaczona mu partnerka mogłaby okazać się słabsza, niż z góry założył. Była jego, a wszystko, co należało do niego było niepowtarzalne, piękne i silne. Rzekłby wprost, że idealne.
— Nie dam rady — Hale słabła i nie zamierzała tego ukrywać, chociaż czuła narastającą złość swojego pana. — Pomóż mi, proszę.
Withell spojrzał na nią z odrazą. Jak mogła poddawać się tak łatwo? Zdecydował się porwać ją szybciej, bo doszły go słuchy, że nie tylko on ma chrapkę na tę wyjątkową dziewczynę, a ona najzwyczajniej w świecie nie była warta całego zachodu.
Nie czuł współczucia, patrząc na wyginające się w spazmach agonii ciało. Amanda umierała na jego oczach, a on nie przejmował się tym ani trochę.
CZYTASZ
Luna
WerewolfAmanda Hale to zwyczajna dziewczyna, która marzy o miłości i życiu bez martwienia się niezapłaconymi rachunkami. Jasper Withell to dojrzały mężczyzna, alfa dużego stada, który od lat poszukuje partnerki. Nie w głowie mu jednak miłosna więź, a korzy...