Pakowała pośpiesznie rzeczy, zastanawiając się, czy powinna zdradzić swoje plany przyjaciółce.
Zrezygnowała jednak, domyślając się, że wtedy Withell mógłby zapragnąć zemsty, a ofiarami zostałaby Dagmara i ciotka Vanessa. Do tego nie chciała dopuścić, tym bardziej że Trein kręcił się niebezpiecznie blisko ich pokoi, tak jakby alfa wydał mu polecenie, by ich pilnował.
Odetchnęła kilka razy głęboko i wyjrzała przez okno, prosząc wszystkie możliwe bóstwa, by Ginie udało się niepostrzeżenie wywieźć ją do starego mieszkania. Miała zamiar wstąpić tam tylko na chwilę, zgarnąć parę ubrań i wyjechać możliwie jak najdalej.
Nad ranem miała lot do Londynu, a to było za niebezpiecznymi granicami Los Angeles. Zanim ktokolwiek złapie jej trop, będzie już daleko.
Spojrzała na zegarek. Dochodziła dziesiąta wieczorem, ale dziewczyna wiedziała, że musi być cierpliwa. Schowała spakowany plecak do szafy i wyszła na korytarz, chcąc ostatni raz zobaczyć Dagmarę. Nie mogła się z nią pożegnać, ale zamierzała poprosić przyjaciółkę, by zanim wyda ostatni wyrok, porozmawiała z Christianem Hopkinsem.
— Co ty tu robisz? — drogę zastąpił jej Trein i popatrzył na nią z góry. — Nie powinnaś spać o tej porze?
— Chyba mam prawo wyjść z pokoju — warknęła. — Poza tym jestem luną i nie powinieneś stawać mi na drodze.
Chłopak uniósł zabawnie brwi, ale milczał, przyglądając się badawczo dziewczynie i szukając w niej choćby cienia przerażenia.
— Jasper kazał mi was pilnować — mruknął, zarzucając kaptur na głowę — ale chętnie zrobię sobie przerwę na papierosa.
Odsunął się na bok, a ona skorzystała z okazji i przecisnęła się do pokoju Dag. Weszła bez pukania, starając się być na tyle cicho, by nie zwrócić na siebie niepotrzebnej uwagi Vanessy śpiącej za ścianą.
— Amanda? — szatynka uniosła głowę znad książki, którą studiowała sennym wzrokiem. — Czemu nie śpisz? Coś się stało?
— Nie, nic się nie stało — uspokoiła ją szybko. — Po prostu chciałam pogadać.
— Czy ty naprawdę chcesz zostać tu z Withellem? Przecież ten szczur jest okropny. Przemyśl to jeszcze — Hale z trudem powstrzymała cisnące się do oczu łzy. — Ciotka stanie w twojej obronie, nie bój się. Wystarczy słowo, dobrze o tym wiesz.
— Nie boję się — zapewniła, zmuszając się do uśmiechu. — To stado potrzebuje matki. Nie mogę zrzec się stanowiska luny i zostawić tych ludzi na pastwę Jaspera. Czasami trzeba zawalczyć o coś więcej niż tylko o siebie. Gdy to się zmieni, wrócę do was.
Dagmara odłożyła książkę na bok i przytuliła Amandę, głaszcząc ją pocieszająco po plecach.
— Colin będzie załamany — wyszeptała — może powinnaś do niego zadzwonić?
— Zrobię to jutro, gdy wyruszycie w drogę powrotną — obiecała i odsunęła się od szatynki. — Chciałam cię prosić, żebyś jeszcze raz przemyślała sprawę z Hopkinsem. Zanim podejmiesz jakąkolwiek decyzję, zamień z nim choć słowo. Może warto byłoby poznać również jego wersję wydarzeń i dać mu szansę na obronę?
— On zabił mi rodziców... — mruknęła Dag — ale niech ci będzie.
— Zatem upewnij się jedynie, że naprawdę jest winny, a potem zrób tak, jak podpowiada ci serce — pocałowała przyjaciółkę w policzek. — Dobranoc, Dagmaro.
CZYTASZ
Luna
WerewolfAmanda Hale to zwyczajna dziewczyna, która marzy o miłości i życiu bez martwienia się niezapłaconymi rachunkami. Jasper Withell to dojrzały mężczyzna, alfa dużego stada, który od lat poszukuje partnerki. Nie w głowie mu jednak miłosna więź, a korzy...